Wajda miał ogromną ciekawość ludzi, także aktorów. W jego towarzystwie szkoda było życia na banał - powiedział PAP Olgierd Łukaszewicz, prezes Związku Artystów Scen Polskich. Wajda, jeden z najważniejszych polskich reżyserów filmowych, zmarł w niedzielę w wieku 90 lat.
"Każde zetknięcie się z Andrzejem Wajdą wzbudzało napięcie i iskry twórczego podniecenia. Wajda umiał zamieniać płomień w czyn, aktor przy nim od razu wchodził w trans" - powiedział PAP prezes Związku Artystów Scen Polskich Olgierd Łukaszewicz.
"Miał ogromną ciekawość ludzi, także aktorów. W jego towarzystwie szkoda było życia na banał" - dodał.
Jak mówił Łukaszewicz, "Wajdzie oddawało się wszystkie siły". "Miał taką energię, w której wręcz rozkochiwał aktorów. Chciało mu się dać wszystko, a on to w pełni wykorzystywał. Potrafił aktora zmobilizować i utwierdzić go w przekonaniu, że jest częścią współtworzącego film zespołu" - opowiadał.
Łukaszewicz przypomniał także o "Motywacjach", jednym z niezrealizowanych obrazów Wajdy. "Ten film miał opowiadać o strajku górników, pracowaliśmy nad nim przed +Człowiekiem z żelaza+. Nakręciliśmy kilka scen w Krakowie, potem to się wszystko zawaliło, ponieważ Andrzejowi utrudniano kręcenie" - mówił prezes ZASP. "Zdjęcia przeniesiono ze Śląska w okolice Wałbrzycha, wtedy Wajda przerwał prace" - dodał.
Łukaszewicz, który zagrał w czterech produkcjach Wajdy ("Aktorzy przyjechali", "Katyń", "Wesele" i "Brzezina"), zaznaczył, że Wajda "bardzo szybko pokazał się jako ten, który interpretuje historię na równi z Żeromskim czy Wyspiańskim". "Nie lubił miałkich tematów. Nawet jeśli któreś z jego filmów były czasem niedorobione, bo i takie się znalazły, to zawsze podejmowały ambitne, inspirujące tematy" - podkreślił.
"Dzisiaj mówi się o nowej fali w badaniu historii Żołnierzy Wyklętych. Należy pamiętać, że także +Popiół i diament+ był o tym. Maciej Chełmiński wcielił się właśnie w takiego żołnierza" - zauważył. "To, że mogliśmy opowiedzieć tę historię Hollywood budowało nasze aspiracje i oceniało nasze możliwości" - dodał.
Odnosząc się do hasła "wszyscyśmy z Wajdy", które powtarzało się w mediach społecznościowych w nocy z niedzieli na poniedziałek, Łukaszewicz przypomniał, że "był taki okres, w którym funkcjonowało antywajdowskie stronnictwo". "Miał wielu antagonistów. Usiłowano mu także dorobić wizerunek pupilka władzy, co było nieprawdziwe. (...) Tak naprawdę nie pasował nikomu. Nie wszyscyśmy z Wajdy" - mówił.
"Dla wszystkich jednak jego głos był niezwykle ważny. Może nie wszyscy się z nim zgadzali, ale dla wszystkich był jakimś punktem odniesienia. Wajda badał naszą - nigdy nie tożsamą - wspólnotę" - podkreślił.(PAP)
oma/ mow/