Ten spektakl na własny użytek nazwaliśmy requiem dla marzenia. Myślę, że w tym się bardzo dużo mieści, bo mamy tu np. radykalne pożegnanie z polską wersją american dream - mówi PAP Małgorzata Bogajewska, reżyser "Śmierci komiwojażera". Premiera w Teatrze Ludowym w Krakowie - w piątek.
"Nasza +Śmierć komiwojażera+ dzieje się równolegle w dwóch światach. W świecie z przeszłości, gdzie synowie Willy'ego Lomana byli jeszcze młodzi, a on sam - w swoim mniemaniu - doskonale sobie radził. I w czasie teraźniejszym" - wyjaśniła reżyser przedstawienia.
"Ten plan przeszły przypada w spektaklu na złoty okres Polski lat 90., gdy każdemu się wydawało, że biznes, wielkie pieniądze, sukces dostępne są dla każdego na wyciągnięcie ręki" - mówiła. "Jest mierzalny realnymi możliwościami nabywczymi, a nie kwestią wykształcenia. Że jest taką wersją american dream: mają cię lubić, masz być uśmiechnięty i wtedy wszystko się uda" - tłumaczyła Bogajewska. "Wydawało się, iż handel i te możliwości czekają na każdego" - dodała.
Zaznaczyła, że "tak naprawdę jest to też opowieść o rodzinie i o naszym wewnętrznym pragnieniu, by być najlepszym, najważniejszym". "I nagle okazuje się, że zaplątani w tę gonitwę nie dostrzegamy, że wszystko zdąży przeminąć obok nas, zanim to marzenie zrealizujemy" - podkreśliła.
Pytana o to, na czym polega "kłamstwo życia" Lomana, Bogajewska powiedziała: "Na tym, że tak intensywnie chce uwierzyć w swoje marzenia, iż woli żyć nimi". "Myśli, że to one napędzają go do przodu; że te marzenia to jest takie koło zamachowe, które jak się wprawi w ruch - to stanie się trampoliną do lepszego życia i świata" - zwróciła uwagę. "On tak daleko poszedł w to marzenie, że przestał dostrzegać rzeczywistość. W pewnym momencie okazało się, że ta rzeczywistość jest dotkliwa, nieatrakcyjna; że podstawia mu lustro, w którym musiałby się zobaczyć nie takim, jakim chce się widzieć. Jako facet może i posiada miłą rodzinę, ale w jej mniemaniu jest kimś, kto do niczego nie doszedł" - wyjaśniła.
Bogajewska przyznała, że jej przedstawienie, podobnie jak sztuka Arthura Millera, kończy się samobójstwem Lomana.
"Tu zjawiają się przeklęte pytania naszych czasów, co to w ogóle znaczy dojść do czegoś? Co oznacza ten sukces i jaki jest jego prawdziwy miernik? Jak bardzo my wszyscy staliśmy się zakładnikami tego mitycznego sukcesu" - powiedziała reżyser.
Pytana o to, kim jest spierający się z ojcem syn Lomana, Biff, Bogajewska podkreśliła: "Biff jest tzw. synem marnotrawnym". "Tym, który uciekł, wyjechał i zaczął żyć na własnych zasadach. Jest też osobą, która zmierzyła się z tym, iż mu nie wyszło i nie wyjdzie" - wyjaśniła. "Jest jedynym członkiem tej rodziny, który próbuje głośno powiedzieć; +hej, my cały czas żyjemy w kłamstwie i nie wiemy, kim jesteśmy+" - oceniła.
Zaznaczyła, że "to taki bunt, który przynależy nastolatkom". "W wykonaniu 34-letniego faceta staje się dziwną walką o siebie, ale też o jego rodzinę. Walką, która nie może się powieść, bo jest już na nią za późno" - powiedziała. "Nie do końca też wiadomo, po co Loman miałby teraz przejrzeć na oczy i czemu ta prawda miałaby służyć; co dobrego przynieść w jego życiu, które się już kończy" - wyjaśniła reżyser.
"Ta historia jest niesamowita. Waga tego tekstu Millera polega na tym, że dostrzegamy w nim tak doskonale napisane role, że przed naszymi oczami stają pełnowymiarowi ludzie" - mówiła. "Nie jest tak, że robiąc taki spektakl, jesteśmy w stanie bardziej ich zrozumieć. W tym sensie, że to nie są plakatowe postaci przenoszące jakieś idee. Nie, to są pełnowymiarowi bohaterowie, pełni sprzeczności" - zaznaczyła Bogajewska.
Zwróciła uwagę, że "w jednej scenie wydaje się, że doskonale rozumieją sytuację, w której tkwią". "W drugiej scenie zdaje się, że ją zakłamują, a w trzeciej się okazuje, że oni tak naprawdę wierzą w te swoje kłamstwa" - wyjaśniła, dodając, iż ta sztuka "to niesamowicie dotkliwe lustro, po ludzku przerażające".
"Poza zakłamaniem w życiu Lomana - i obok tych wszystkich rzeczy, które można powiedzieć przeciwko niemu - to po prostu facet, który całe życie spędził, pracując dla swojej rodziny" - mówiła. "Cały czas o nich myślał i chciał, żeby im było dobrze. Chciał dla nich zarobić, spłacić ten kredyt. To wszystko miało się udać, ale nie powiodło się" - stwierdziła reżyser.
Pytana o miejsce akcji i scenografię, Bogajewska powiedziała: "Oczywiście, Polska jest dla nas odnośnikiem; mentalnie jesteśmy w Polsce". "Natomiast warstwa plastyczna przypomina nieco domek dla lalek - taką przestrzeń +pudełka naszego życia+, z którego możemy wyciągnąć bardzo wiele zaskakujących rzeczy".
"Za każdym razem, gdy je otwieramy - to wszystkie rzeczy i sprawy widzimy trochę inaczej. Ta warstwa plastyczna nie da się zbyt mocno ukonkretyzować, gdy chodzi o realistyczne odniesienia" - mówiła. "Myślę, że w tej przestrzeni akcja równie dobrze mogłaby się rozgrywać w Ameryce, w Polsce i w każdym innym kraju" - wskazała.
Uhonorowana w 1949 r. Nagrodą Pulitzera sztuka "Śmierć komiwojażera" Arthura Millera doczekała się licznych ekranizacji. Pierwszą, w 1951 r. w USA, zrealizował László Benedek z Fredrickiem Marchem w roli Lomana. Widzowie pamiętają też nagradzaną ekranizację z 1985 r. z Dustinem Hoffmanem (Willy Loman) i Johnem Malkovichem (Biff Loman), którą wyreżyserował Volker Schlöndorff.
"Zobaczyć dzisiaj +Śmierć komiwojażera+ tylko jako krytykę kapitalizmu, dorabiania się, pracy ponad siły, tworzenia zindywidualizowanych formatów, dążenia do zmiany statusów społecznych, to chyba zbyt prosto i nie całkiem sprawiedliwie. Jedna z najwybitniejszych, najważniejszych opowieści, jakie kiedykolwiek powstały, [...] historia komiwojażera, jego rodziny, przyjaciół i znajomych, to bezkompromisowe, dotkliwe requiem dla marzenia" - napisano w zapowiedzi spektaklu.
Tłumaczenie sztuki - Anna Bańkowska. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Justyna Elminowska. Muzyka - Bartłomiej Woźniak. Współpraca dramaturgiczna - Jan Łuć.
Występują: Piotr Pilitowski (Loman), Beata Schimscheiner (jego żona Linda), Paweł Kumięga (Happy, młodszy syn Lomana), Piotr Franasowicz (Biff, starszy syn), Kajetan Wolniewicz (wuj Ben), Wojciech Lato (Howard Wagner), Tadeusz Łomnicki (Charley) oraz gościnnie Lena Schimscheiner (młoda Linda) i Alan Wojtusik / Maciej Uhruski (Chłopiec).
Premiera 17 marca na Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. Kolejne przedstawienia - 18-19 marca.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ skp/