Opera „Cardillac” opowiada o świecie, który wypadł z torów i pogrążył się w chaosie – mówi PAP dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego–Opery Narodowej Mariusz Treliński o swojej nowej realizacji opery Paula Hindemitha. W roli tytułowej wystąpi Tomasz Konieczny.
Operę "Cardillac" (1926 r.) XX-wiecznego kompozytora Paula Hindemitha będzie można oglądać w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej od piątku 25 czerwca. Libretto powstało według noweli "Panna de Scudery" E.T.A. Hoffmanna, jednego z pierwszych kryminałów w historii literatury.
Treliński powiedział PAP, że "Cardillac" to opera bardzo mroczna, bo opowiada o seryjnym mordercy. "Historia, w której mamy do czynienia ze śledztwem, z detektywem, trupami, przemocą, często w operze ociera się o śmieszność i popada w groteskę. Razem z dramaturgiem Marcinem Cecko zaproponowaliśmy konwencję kampową, która pozwala łączyć ogień z wodą - ironiczne, groteskowe spojrzenie, wykorzystanie popkultury, klisz i zabawy z konwencją, połączone z poczuciem, że pod spodem czai się coś groźnego, poważnego". Według Trelińskiego, "w tej historii poruszana jest bardzo poważna sprawa". "Główny bohater Cardillac uosabia człowieka przyszłości, który wylęga się na naszych oczach" - tłumaczył reżyser. Jak dodał, ma na myśli "społeczeństwa stechnicyzowane". Pewne elementy, symptomy, które oglądamy, nabrzmiewają i niedługo dadzą znać o sobie" - powiedział. Wyjaśnił, że chodzi mu przede wszystkim o "sytuację życia w świecie zapośredniczonym". "Pandemia odcisnęła swoje piętno, ponieważ nie spotykamy się z sobą, nie dotykamy się, dezynfekujemy ręce, rozmawiamy przez ekran komputera. Cała struktura mediów społecznościowych, przyjaźnie przez internet bardzo ograniczyły relacje międzyludzkie. Teraz w świecie jest taki deficyt dotyku, że nagle odnotowano, że w niektórych krajach, np. w Japonii, 1/3 społeczeństwa boi się seksu i w ogóle dotyku" - mówił Treliński.
"W tej chwili wszędzie, na Netfliksie, HBO są dziesiątki filmów o seryjnych mordercach". "Dlaczego? Ponieważ, mimo że żyjemy w społeczeństwie pełnym bogactwa, pozornego ładu, dobrobytu, wewnętrznie jesteśmy podminowani i gdzieś ta energia umyka z nas szczelinami" - wyjaśniał. Jak mówił, reżyserowany przez niego "Cardillac" "jest analizą świata i lęku przed miastem jako molochem, potworem, w którym nikt nie trzyma steru". "Bo dzieło to opowiada o upadku autorytetów, upadku figury ojca. To jest miasto, w których na wszystkich stanowiskach prowadzących począwszy od króla, przez głównodowodzącego, przez szefa policji, są postacie, które są parodiami, tego czym być powinny. To martwe, obsceniczne figury" - dodał reżyser.
Mariusz Treliński odniósł swoją realizację do nastrojów społecznych. "Wszystkie tłumy, które wyszły na ulice w wielu krajach - w Stanach Zjednoczonych, Hong Kongu; żółte kamizelki we Francji, Strajk Kobiet w Polsce - mimo że za każdym razem inne powody skłoniły ludzi do wyjścia na ulicę, wspólnym elementem jest zanik zaufania do struktur władzy, erozja wiary, że jest ktoś, kto wszystko naprawi, poczucie, że za tym wszystkim jest jakiś uzurpator i my musimy wziąć sprawy w swoje ręce" - tłumaczył. "Oczywiście bardzo blisko od tego do nadużycia, anarchii, bezprawia" - dodał. I o tym właśnie, według Trelińskiego, jest "Cardillac". "Opowiada o przerażającym momencie, gdzie głównym bohaterem jest seryjny morderca, a miasto burzy świat bogatych ludzi. Ta opera opowiada o świecie, który wypadł z torów, który jest chory, który pogrążył się w chaosie" - tłumaczył.
Po premierze przełożonej z kwietnia na 25 czerwca spektakl będzie można obejrzeć również 27 i 29 czerwca.
W roli tytułowej wystąpi Tomasz Konieczny, jego córkę zagra Izabela Matuła. Wystąpią także Wojciech Parchem, Pavlo Tolstoy, Wojtek Gierlach, Katarzyna Szymkowiak. Solistów, Chór i Orkiestrę Teatru Wielkiego-Opery Narodowej poprowadzi Tim Murray. Scenografię zaprojektował Boris Kudlička, a kostiumy Wojciech Dziedzic. Spektakl powstał w koprodukcji z Oper Köln i Teatro Real w Madrycie. (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ skp /