Marszałek woj. śląskiego Jakub Chełstowski (PiS) ocenił w poniedziałek, że miał prawo wycofać nagrodę marszałka w konkursie 26. Biennale Plakatu Polskiego w Katowicach, szczególnie, gdy potrzeby finansowe zgłosiły podległe mu wojewódzkie instytucje kultury.
Według członków jury Biennale, już po piątkowym ogłoszeniu werdyktu konkursu, o wyjaśnienia w związku z wycofaniem nagrody – zwrócili się do marszałka Chełstowskiego w poniedziałek opozycyjni radni Sejmiku Woj. Śląskiego, a także wicemarszałek Senatu, Gabriela Morawska-Stanecka. Akcentowali, że nagroda miała trafić do autora pracy o ważnym przesłaniu antynazistowskim.
O sprawę pytała Chełstowskiego na poniedziałkowej sesji Sejmiku Woj. Śląskiego m.in. szefowa klubu radnych KO Marta Salwierak. Zrobiła to zgłaszając odrzucony potem wniosek o zdjęcie z porządku sesji uchwały ws. przekształceniu Regionalnego Instytutu Kultury w Katowicach (RIK) w Instytut Myśli Polskiej im. Wojciecha Korfantego oraz podczas debaty budżetowej.
„Dlaczego ta nagroda została wycofana już po rozstrzygnięciu werdyktu jury, które nagrodziło pracę ostrzegającą przed rozwojem nazizmu?” - pytała Salwierak. „Pani radna wybaczy. Nagrody marszałka, to nagrody marszałka, nie pani radnej” - odpowiedział chwilę później marszałek.
„To jest bardzo logiczne i racjonalne. Jeżeli mam co drugi dzień po paręnaście pism o tym, że Teatr Śląski ma jakąś lukę w finansowaniu, Muzeum Górnictwa Węglowego ma jakieś potrzeby na koniec roku (…), to w pierwszej kolejności szukam tych pieniędzy, żeby zadbać o to, co jest najważniejsze i potrzebne: aby instytucje nam podległe miały bezpieczne finansowanie” - mówił Chełstowski.
„Dla mnie 10 tys. zł to kupa kasy. Jak pani radna ma taką kwotę, niech pani sfinansuje: jest szereg innych konkursów, ja nie muszę. Z tego się wycofałem, napisałem pismo i nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć” - dodał marszałek woj. śląskiego.
Nie zgodziła się z tym występująca ws. przekształcenia RIK wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka. Jak zaznaczyła, odnosząc się do wystąpienia jednej z członkiń jury, historyk stuki dr hab. Irmy Koziny, także ona – należąca do starszego pokolenia Polaków – jest przerażona, że dramat, przez który przeszła Polska, w tym członkowie jej rodziny, mógłby się powtórzyć.
„Sztuka ostrzegająca nas przed takim kataklizmem zasługuje na szczególną uwagę – i mam nadzieję, że pan marszałek wyjaśni powody swojej decyzji, ale nie stwierdzeniem, jakie już słyszeliśmy, że to jest nagroda marszałka. Przypominam panu marszałkowi, że nagroda marszałka pochodzi ze środków publicznych, które są nas wszystkich: obywatelek i obywateli” - wskazała Morawska-Stanecka.
Z odpowiedzią Chełstowskiego nie zgodziła się również radna KO Alina Bednarz, która w interpelacji wezwała marszałka do wyjaśnienia sprawy. „Nie wiem, jakie były pana intencje i chciałabym wierzyć, że były dobre, (...), ale nawet jeśli tak było, jest pan winien wyjaśnienie opinii publicznej, czyli nam, mieszkańcom, których pieniędzmi pan zarządza na podstawie przepisów” - mówiła radna.
„One, jak wiadomo, nie biorą pod uwagę gustów czy osobistych opinii, a wydaje się, że właśnie powodem nieprzyznania tej nagrody na cztery dni przed jej wręczeniem była jakaś subiektywna, osobista opinia, ewentualnie gust” - uznała Bednarz.
Jak napisała w datowanym na sobotę wystąpieniu do marszałka prof. Irma Kozina z jury konkursu, jeszcze przed rozpoczęciem obrad jury została powiadomiona, że złoty medal w konkursie łączy się z nagrodą przyznaną przez marszałka woj. śląskiego (według dokumentów nadesłanych w styczniu br. miało to być 10 tys. zł).
„Jury przyznało tę nagrodę za plakat piętnujący rozwój nazizmu w Europie. Przedstawia on opaskę hitlerowską z częściowo przysłoniętą swastyką, która odsłania swoją biel i czerń na podobnej zasadzie, jak wskazuje to ikona ładowania w komputerze. Na dole znajduje się napis: loading. Można się domyślać, że plakat był reakcją na artykuł opublikowany w New York Times, którego autor ze strachem zauważał, że w Europie ożywają ugrupowania nazistowskie bazujące na hasłach głoszonych przez hitlerowców” - wskazała jurorka.
Zaznaczyła, że członkowie jury reprezentowali raczej starsze pokolenie Polaków, do których przemówiło ostrzeżenie projektanta plakatu – szczególnie w obliczu raportów dziennikarzy przestrzegających przed konsekwencjami powrotu ideologii hitlerowskiej.
„Jako historyk sztuki wiem, jak niegdyś zlekceważono dzieło Pabla Picasso, który w 1937 r. - na dwa lata przed wybuchem drugiej wojny światowej - ostrzegał świat swoją pracą Guernica przed konsekwencjami nazizmu. Tym bardziej czułam się zdeterminowana nagrodzić pracę artysty, który wystosował ostrzeżenie przed narastającymi nastrojami hitlerowskimi w moich czasach! Jestem przerażona na myśl o tym, że jeszcze za mojego życia mógłby się powtórzyć dramat znany z drugiej wojny światowej!” - podkreśliła prof. Kozina.
Jak zrelacjonowała, w piątek odbyło się wręczenie nagród Biennale, podczas którego ogłoszono, że marszałek wycofał się z przyznania nagrody. „Ponieważ trudno mi uwierzyć, że Pan Marszałek sprzyja renesansowi ugrupowań nazistowskich, pragnę wprost zapytać o przyczynę wycofania się z podjętych w styczniu 2019 r. zobowiązań” - skonkludowała prof. Kozina.
W cytowanych na łamach lokalnej prasy wyjaśnieniach rzecznik urzędu marszałkowskiego Sławomir Gruszka przekonywał, że decyzja marszałka o wycofaniu się z nagrody była związana ze wzrostem kosztów operacyjnych, nieprzewidzianymi wydatkami w jednostkach kultury, a co za tym idzie koniecznością zwiększenia finansowania jeszcze w tym roku działalności Teatru Śląskiego, Biblioteki Śląskiej i Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu.
W konkursie 26. Biennale Plakatu Polskiego - jednej z najstarszych takich imprez w Polsce - złoty medal otrzymał Szymon Szymankiewicz za pracę "Loading". Grand Prix, czyli nagrodę główną dostała Aleksandra Wilert za plakat "Pray for Amazonia”. Srebrny medal przyznano Iwonie Rypeśc-Kostović za pracę "FACT-FAKE", a brązowy medal - Lexowi Drewińskiemu za pracę "Casting".(PAP)
autor: Mateusz Babak
mtb/aszw/