Muzeum Sztuki w Bernie ujawniło w środę, że to jemu zapisał swą cenną kolekcję obrazów zmarły we wtorek Cornelius Gurlitt. W kolekcji są płótna zrabowane przez Trzecią Rzeszę; mają zostać zwrócone właścicielom bądź ich spadkobiercom.
Informację o ustanowieniu przez Gurlitta berneńskiego muzeum jedynym spadkobiercą przekazał tego dnia stronie szwajcarskiej adwokat zmarłego. Muzeum podkreśliło w oświadczeniu, że nigdy nie miało żadnych związków z Gurlittem i że wiadomość o przekazaniu kolekcji spadła na nie "jak grom z jasnego nieba". Wyrażono wdzięczność, a jednocześnie zaakcentowano, że spadek nakłada na muzeum "znaczną odpowiedzialność" i że wiąże się z nim wiele trudnych pytań "natury prawnej, a także etycznej".
Muzeum Sztuki w Bernie cieszy się dużą renomą. Ma w swych zbiorach dzieła takich mistrzów jak Paul Klee, Pablo Picasso, Ferdinand Hodler i Meret Oppenheim.
81-letni kolekcjoner, który zmarł we wtorek w Monachium, na kilka miesięcy przed śmiercią sporządził testament, w którym postanowił, że zgromadzone przez jego ojca zbiory mają zostać zachowane jako jedna całość. Gurlitt nie miał bezpośrednich spadkobierców; jego jedyna siostra zmarła dwa lata temu. Wartość kolekcji szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją na terenie Niemiec zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.
Ponad dwa lata temu w jego mieszkaniu w monachijskiej dzielnicy Schwabing niemiecka policja, podejrzewając właściciela o oszustwa podatkowe, zajęła 1280 obrazów. Jak się okazało w czasie śledztwa, właściciel odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Hitlera Hildebrandzie Gurlitcie.
Hildebrand Gurlitt handlował na polecenie władz III Rzeszy dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczają, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.
W domu kolekcjonera w Salzburgu w Austrii odkryto niedawno dalszych 238 dzieł sztuki, w tym 39 cennych płócien Moneta, Renoira, Courbeta, Gauguina, Toulouse-Lautreca i Liebermanna.
Cornelius Gurlitt twierdził początkowo, że cała kolekcja jest jego własnością, i domagał się jej zwrotu. Po długich negocjacjach zgodził się w kwietniu na zbadanie pochodzenia obrazów przez komisję powołaną przez władze Niemiec oraz landu Bawaria i obiecał, że zwróci obrazy osobom, których roszczenia zostaną uznane za uzasadnione. Gotowość kolekcjonera do współpracy oceniano jako wyraz uznania przez niego moralnej odpowiedzialności za przeszłość, ponieważ prawne roszczenia właścicieli dawno uległy przedawnieniu.
Prokuratura w Augsburgu uchyliła następnie decyzję o zajęciu kolekcji; miała ona zostać zwrócona Gurlittowi. Miejsce przechowywania zbiorów utrzymywane jest ze względu na bezpieczeństwo kolekcji w tajemnicy.
Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją na terenie Niemiec zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę. (PAP)
az/ mc/