Cornelius Gurlitt, posiadacz kolekcji dzieł sztuki, pochodzących częściowo z rabunku dokonanego w czasie wojny przez III Rzeszę, zwróci wszystkie zakwestionowane obrazy żydowskim właścicielom bądź im spadkobiercom - podała w środę Sueddeutsche Zeitung".
Gurlitt chce "przekazać właścicielom lub ich spadkobiercom wszystkie dzieła sztuki, które zostały skradzione bądź też zrabowane" - oświadczył opiekun prawny 81-letniego marszanda, adwokat Christoph Edel.
Jak informuje "Sueddeutsche Zeitung", pierwszym obrazem, który ma w najbliższych dniach powrócić do właścicieli, jest portret "Siedząca kobieta" pędzla Henri Matisse'a. Porozumienie w tej sprawie zostało zawarte z potomkami paryskiego kolekcjonera Paula Rosenberga. Naziści skradli obraz w 1941 roku ze skarbca w okolicach Bordeaux we Francji. Przez pewien czas obraz, którego wartość szacuje się na kilkanaście milionów euro, znajdował się w posiadaniu hitlerowskiego ministra lotnictwa Hermanna Goeringa, a potem trafił do kolekcji Gurlitta.
Jak ujawnił Edel, obecnie trwają rozmowy z sześcioma osobami wysuwającymi roszczenia wobec obrazów z kolekcji.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.
W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta w Monachium, na początku 2012 roku, policja zabezpieczyła 1280 dzieł sztuki. Eksperci niemieckiego rządu przypuszczają, że blisko połowa zbioru może składać się z eksponatów zrabowanych przez władze III Rzeszy prawowitym właścicielom, głównie Żydom pozbawionym przez Hitlera po 1933 roku wszelkich praw. Adwokaci Gurlitta twierdzą, że jedynie około 50 płócien może podlegać zwrotowi.
Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po swoim ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie. Historyk sztuki handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać skonfiskowana przez nazistów w okupowanej Francji.
Pochodzenie obrazów bada od jesieni powołany przez rząd w Berlinie zespół ekspertów. Nie wykluczają oni, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.
W domu kolekcjonera w Salzburgu, w Austrii, odkryto niedawno dalszych 238 dzieł sztuki, w tym 39 cennych płócien Moneta, Renoira, Corbeta, Gauguina, Toulouse-Lautreca i Liebermanna.
Światowy Kongres Żydów i inne organizacje żydowskie oraz prywatni właściciele domagają się zwrotu obrazów oraz zmiany obowiązujących w Niemczech przepisów, przewidujących, że nawet skradzione, bądź nabyte w złej wierze, dzieła sztuki stają się po 30 latach własnością ich aktualnych posiadaczy.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ jm/