Organizacja Claims Conference walcząca o restytucję mienia osób ocalałych z Holokaustu zażądała w czwartek opublikowania listy nowych obrazów odnalezionych w Salzburgu w domu Corneliusa Gurlitta. Podejrzewa się, że w jego kolekcji są dzieła skradzione Żydom.
Lista ponad 60 dzieł odnalezionych w poniedziałek w rezydencji Gurlitta w Salzburgu, wśród których są obrazy Moneta, Maneta i Renoira, "musi zostać upubliczniona" - głosi komunikat Claims Conference.
"Warunkiem restytucji wszelkich dóbr jest to, by były one najpierw znane publicznie. Bez tego ludzie, którzy przeżyli (Holokaust) i ich rodziny nie mogą się ich domagać" - dodaje Claims Conference.
Rzecznik Gurlitta Stephen Holzinger odrzucił natychmiast to żądanie, twierdząc, że wstępna analiza odkrytych dzieł obala tezę, że są to obrazy zrabowane przez nazistów. "To prywatna kolekcja. Gdybyśmy postępowali zgodnie z taką logiką, to (listy dzieł) wszystkich kolekcji w Niemczech powinny zostać opublikowane" - oświadczył Holzinger.
Grupa ekspertów powołana przez niemiecki rząd oraz władze Bawarii przypuszcza, że połowa eksponatów z odebranej Gurlittowi kolekcji może należeć do kategorii sztuki zrabowanej przez nazistów. Historyk sztuki Meike Hoffmann badająca pochodzenie kolekcji twierdzi natomiast, że składa się ona głównie z dzieł zrabowanych przez nazistów po dojściu Hitlera do władzy. Hoffman nie wyklucza też, że niektóre z nich mogą pochodzić z polskich zbiorów.
Jednak Claims Conference podkreśla w komunikacie, że ojciec Gurlitta "był jednym z czterech marszandów, którym Hitler polecił zająć się zrabowanymi dziełami".
"W związku z tym należałoby zbadać pochodzenie jego spadku. Ofiary Holokaustu mają do tego prawo" - oświadczył przedstawiciel Claims Conference na Niemcy Ruediger Mahlo.
W rozmowie z AFP Holzinger powiedział, że jego klient jest "gotów dyskutować" z osobami, które mogą mieć prawo do znajdujących się w kolekcji dzieł. Na razie jednak jest ona badana, aby stwierdzić, czy znajdują się w niej dzieła zrabowane. Dopiero potem "skontaktujemy się z ewentualnymi spadkobiercami" - dodał rzecznik Gurlitta.
W listopadzie ub.r. tygodnik "Fokus" ujawnił, że mieszkaniec Monachium Cornelius Gurlitt ukrywał kolekcję ponad 1400 obrazów, obejmującą nieznane prace twórców modernizmu klasycznego, a także dzieła z wcześniejszych epok, o wartości szacowanej przez specjalistów na 30 mln euro. Kolekcję tę odkryto wiosną 2012 roku.
Pod koniec stycznia sąd administracyjny w Augsburgu nakazał prokuraturze przekazanie prasie listy dzieł odnalezionych w Monachium u 80-letniego Gurlitta. Sąd orzekł, że zgodnie z ustawą prasową listę tę trzeba udostępnić dziennikarzom. Orzeczenie sądu nie jest prawomocne. Prokuratura zaskarżyła je; sprawa trafi do sądu administracyjnego Bawarii.
Gurlitt odziedziczył swoją kolekcję po ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie, który handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów.
Grupa ekspertów powołana przez niemiecki rząd oraz władze Bawarii przypuszcza, że połowa eksponatów z odebranej Gurlittowi kolekcji może należeć do kategorii sztuki zrabowanej przez nazistów. Historyk sztuki Meike Hoffmann badająca pochodzenie kolekcji twierdzi natomiast, że składa się ona głównie z dzieł zrabowanych przez nazistów po dojściu Hitlera do władzy. Hoffman nie wyklucza też, że niektóre z nich mogą pochodzić z polskich zbiorów.
W styczniu Światowy Kongres Żydów zażądał zwrotu wszystkich zagrabionych dzieł. Przewodniczący kongresu Ronald Lauder powiedział, że Niemcy muszą włożyć więcej wysiłku w identyfikację i zwrot tysięcy dzieł sztuki zrabowanych Żydom przez hitlerowców.
Claims Conference działa na rzecz zapewnienia odszkodowań, restytucji mienia oraz pomocy ocalałym z Holokaustu i spadkobiercom ofiar.(PAP)
fit/ mc/