Od momentu, gdy rok temu Państwowy Instytut Wydawniczy postawiono w stan likwidacji, udało się spłacić blisko 60 proc. długów oficyny, a publikacja książek nie została wstrzymana. Nadal jednak nie wiadomo, jaka przyszłość czeka jedno z najstarszych polskich wydawnictw.
Państwowy Instytut Wydawniczy, jedno z najstarszych i najbardziej zasłużonych polskich wydawnictw, zostało postawione w stan likwidacji niemal dokładnie rok temu. Powodem była trudna sytuacja finansowa oficyny i długi w wysokości około 8,5 mln. zł.
"Jako dyrektor PIW-u, nie do końca zgadzałem się z tym rozwiązaniem. Uważałem, że sytuacja wydawnictwa nie wymaga tak drastycznego rozstrzygnięcia. Zastane przeze mnie długi mocno ciążyły, jednak przez pięć lat prowadziłem wydawnictwo z niewielkim zyskiem. Likwidacja stała się jednak faktem. W rozmowie z ministrem skarbu usłyszałem, iż ta nowa sytuacja prawna ma służyć przede wszystkim zaspokojeniu wierzycieli i niekoniecznie musi się zakończyć faktycznym zniknięciem firmy z rynku. Jako likwidator, którym zostałem, mam możliwość zbywania majątku zbędnego wydawnictwu, majątku niesłużącego publikowaniu książek" - powiedział PAP Rafał Skąpski, dawny dyrektor PIW, obecnie jego likwidator.
PIW - wydawnictwo w stanie likwidacji - kontynuuje wydawanie takich pozycji jak „Utwory zebrane" Witkacego czy "Dzieła wszystkie" Leśmiana. W najbliższym czasie ukażą się listy Witkacego do innych adresatów niż żona, biografie Wojciecha Korfantego, Karola Kossaka i Romana Maciejewskiego, oraz przewodnik biograficzny po Wilnie pióra Tomasa Venclowy.
PIW od 67 lat zarządza zespołem kamienic na ul. Foksal 17, w którego skład wchodzą czteropiętrowy budynek biurowy i sześciopiętrowa kamienica mieszkalna. "Rola likwidatora pozwoliła mi na sprzedaż blisko 30 mieszkań. Część, jako należące do pracowników i ich spadkobierców, trzeba było sprzedać po cenach preferencyjnych, nieco mniej niż połowę - po cenach komercyjnych. To umożliwiło zaspokojenie roszczeń wierzycieli PIW-u w blisko 60 procentach. Nie jest to jeszcze zadowalający poziom spłaty, ale trzeba pamiętać, że w pierwszych miesiącach działalności jako likwidator, miałem związane ręce. Aby rozpocząć sprzedaż trzeba było przebrnąć przez procedurę wyceny lokali. Niektóre instytucje nie wykazały niestety na tyle cierpliwości, aby poczekać na zakończenie tego procesu i skierowały wnioski do komornika o egzekucję długów. Spora część pieniędzy, zamiast do wierzycieli, trafiła więc na jego konto" - mówił Skąpski.
"Obecnie sytuacja jest następująca - mamy jeszcze 40 procent niespłaconego długu, a nadal wydajemy książki. Dlaczego to robimy? Po pierwsze - czekają na nie czytelnicy, którzy tak gorąco protestowali przeciwko likwidacji PIW-u. Po drugie - czekają autorzy. Gdy podjęto decyzję o postawieniu PIW-u w stan likwidacji, mieliśmy zamknięte plany wydawnicze na lata 2012 i 2013 - kilkadziesiąt książek. W pierwszym odruchu rozwiązałem kilka najmniej zaawansowanych umów z autorami. Teraz tych decyzji bardzo żałuję, dotyczyły one tytułów wartościowych, jak na przykład biografia Witolda Lutosławskiego. Dziś widzę, że zdołałbym ją wydać" - powiedział Skąpski.
PIW - wydawnictwo w stanie likwidacji - kontynuuje wydawanie takich pozycji jak „Utwory zebrane" Witkacego czy "Dzieła wszystkie" Leśmiana. W najbliższym czasie ukażą się listy Witkacego do innych adresatów niż żona, biografie Wojciecha Korfantego, Karola Kossaka i Romana Maciejewskiego, oraz przewodnik biograficzny po Wilnie pióra Tomasa Venclowy. „Ciągłość publikacji jest ważna dla utrzymania wartości znaku towarowego PIW. Został on wyceniony przez rzeczoznawcę na ponad milion złotych. Pewnym jest jednak, że ten znak jest tyle wart tylko wtedy, gdy książki nim opatrzone są obecne na rynku. Jeżeli PIW przestałby wydawać, to jego znak traciłby wartość z miesiąca na miesiąc. Trwają prace nad oszacowaniem wartości posiadanych przez PIW praw autorskich, w tym niezwykle cennych krytycznych opracowań klasyki” - podkreśla Skąpski
"Co straciliśmy przez likwidację? Na pewno sporo prestiżu, bo kilku agentów odebrało nam prawa do publikacji dzieł swoich autorów. Tak stało się chociażby w przypadku Milana Kundery. Inaczej postąpił właściciel praw do twórczości Mirona Białoszewskiego, wręcz domagając się wznowienia PIW-owskiego wydania dzieł wszystkich tego autora. W 2013 roku opublikujemy więc kolejny, 12 tom dzieł Białoszewskiego, będą to inedita. Przez postawienie w stan likwidacji PIW stracił prawa autorskie do +Płci mózgu+ Anne Moir, sztandarowej pozycji Biblioteki Myśli Współczesnej, czy też, co bardzo boli, do książki C.W. Cerama +Bogowie, groby, uczeni+, od której rozpoczęła się PIW-owska seria +ceramowska+. To są ewidentne straty, ale prawa rynku są nieubłagane, biorą często górę nad dobrym obyczajem. Niektórzy autorzy, bez pożegnania z nami, znajdują nowych wydawców" - mówi Skąpski.
"Moja filozofia jest taka - dopóki pozbywając się tego, co wydawnictwu niepotrzebne, spłacając najbardziej gorące zobowiązania PIW-u mogę wydawać książki, to będą się one ukazywać, zwłaszcza, że podtrzymuje to wartość znaku towarowego. A przecież nie do końca wiadomo, jaki będzie ostateczny los oficyny. Pozostała do spłacenia część długu jest niższa od wartości należącej do wydawnictwa kamienicy biurowej. Może więc nie będzie warto ostatecznie PIW-u likwidować, może ktoś kupi znak, czy też znajdzie się inwestor, tak jak to się stało z Wydawnictwem Literackim?” – zastanawia się Skąpski.
Przyszłość PIW-u zależy teraz od Ministerstwa Skarbu Państwa, które jest jego właścicielem, i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które przygotowuje się do zagospodarowania dorobku wydawnictwa. Rok temu minister Bogdan Zdrojewski mówił, że w sprawie przyszłości PIW-u rozpatruje trzy warianty postępowania. Pierwszy z nich zakłada przekształcenie PIW-u w autonomiczny zespół Biblioteki Narodowej. Drugi scenariusz zakłada podzielenie dorobku wydawnictwa pomiędzy Instytut Książki a Bibliotekę Narodową. Instytut Książki kontynuowałby wydawanie serii piwowskich, a zasoby, jak prawa autorskie, przejęłaby BN. Minister rozpatruje też trzeci scenariusz - powołanie odrębnej instytucji, która przejęłaby nie tylko zasoby PIW-u, ale też innych instytucji, które są w chwili obecnej w sytuacji zagrożenia rozproszeniem dorobku (np. Ossolineum czy Państwowe Wydawnictwo Muzyczne).
Także rok temu minister Zdrojewski zadeklarował, że zarezerwował kwotę półtora miliona złotych na sfinansowanie wydawania książek z dorobku PIW. „Nie dostałem jak dotąd takich pieniędzy, ale w 2013 roku minister przyznał PIW dotację do trzech tytułów, łącznie około 80 tysięcy złotych. To pokazuje, że resort kultury nie przewiduje likwidacji wydawnictwa w jakiejś bardzo bliskiej perspektywie. Wciąż mam też nadzieję, że przekonam resort do stworzenia na bazie PIW-u wydawnictwa narodowego, które dbałoby o narodowy dorobek literacki. Książka to chyba jedyny obszar kultury bez instytucji o takiej randze. A może przekonam do odtworzenia czegoś na wzór Polskiej Akademii Literatury z lat 1936-39? Stosowne memoriały złożyłem w kilku ważnych urzędach” – mówił Skąpski.
Koalicja Obywateli Kultury zaproponowała właśnie podobne rozwiązanie - reaktywowanie przedwojennej Polskiej Akademii Literatury i uczynienie z niej instytucji, która po zakupie praw autorskich ważnych dzieł polskiej literatury, zajmowałby się ich wzorcowym opracowaniem edytorskim. „Cieszę się, że podobne myślenie pojawia się równolegle, tego projektu jeszcze w szczegółach nie znam, poza jedną rozmową z Beatą Stasińską, rok temu, kiedy namówiła mnie do lektury regulaminu PAL” - dodał Skąpski.
aszw/ abe/