Uwięziona Maria Stuart jest pełna nadziei. W takich sytuacjach „na ostrzu noża” człowiek zawsze liczy, że stanie się cud – mówi PAP Wiktoria Gorodeckaja, która kreuje tytułową postać w „Marii Stuart” wg Friedricha Schillera. Premiera spektaklu Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Narodowym – 21 maja.
"Wydaje mi się, że jednak tuż przed śmiercią człowiek jest przepełniony nadzieją. Tym bardziej, że od początku życia Maria Stuart była przepełniona pychą, bo urodziła się już jako królowa" - wyjaśniła Wiktoria Gorodeckaja, dodając, że jej postać "ma nadzieję, że los się odmieni i wszystko ulegnie naprawie".
Aktorka zwróciła uwagę, że królowa Elżbieta I "też nie ma łatwo". "Musi podjąć decyzję, czy ściąć siostrę, swoją krewną, czy ją ocalić. Istnieje zagrożenie, że gdy tylko wypuści Marię Stuart na wolność, spiski i rywalizacja znów się wzmogą" - powiedziała.
"Najciekawsza dla widza jest cała ta droga do podjęcia decyzji przez Elżbietę I i sposób, w jaki ona to załatwia. Raz się waha, potem się spotyka z Marią Stuart" - powiedziała. "Z kolei u Marii Stuart temperament przewyższa umysł czy rozwagę" - oceniła Gorodeckaja, dodając, że "to są dwie, mocne postacie kobiece".
Aktorka przyznała, że "najtrudniejszą sceną w spektaklu dla niej jest rozmowa z Elżbietą I". "Bo darzę Danutę Stenkę ogromną sympatią, a jednak w tej scenie w mojej Marii Stuart jest strasznie dużo gniewu w stosunku do Elżbiety I" - wyjaśniła. Dodała, że w rzeczywistości obie królowe nigdy się nie spotkały, choć Elżbieta I została matką chrzestną syna Marii Stuart.
"To jest spektakl i o sile, i o wygranej, i o przegranej. Nie wiadomo, czy wygrana nie jest z Marią Stuart, która umiera, a przegrana tkwi w Elżbiecie, która pozostaje z tym poczuciem winy do końca swoich dni" - zaznaczyła artystka.
Wiktoria Gorodeckaja zwróciła uwagę, że scenografia Mirka Kaczmarka złożona z dużych chropowatych brył ścian i sufitu "najbardziej podkreśla samotność i Marii Stuart w więzieniu, i Elżbiety I w jej królewskim pałacu".
Pytana przez PAP, czy grana przez nią królowa Elżbieta I ma wyrzuty sumienia z powodu zamordowania krewnej Marii Stuart Danuta Stenka powiedziała: "myślę, że ma". "Wydaje mi się, że w tej części jej życia, kiedy pojawia się Maria Stuart i problem z nią związany, chyba najsilniejszym uczuciem królowej Elżbiety jest strach. To jest uczucie, które ją prześladuje i z którym ona walczy, z którym się mierzy i któremu próbuje zaradzić jedynym możliwym sposobem: żeby usunąć strach musi usunąć Marię Stuart" - wyjaśniła aktorka.
Stenka przypomniała, że w spektaklu i w sztuce Schillera jest jedna jedyna scena, kiedy się obie bohaterki spotykają. "To zresztą nigdy nie miało miejsca w rzeczywistości. Dlatego dla nas grających nie jest oczywiste, czy ta scena naprawdę się odbyła w rzeczywistości tej sztuki, czy ona rozgrywa się w myślach Marii i Elżbiety, a może w ich marzeniach" - powiedziała.
"W tym spektaklu bardziej rywalizują ci, którzy są za Marią Stuart i przeciw niej. Nie ma tu miejsca na bezpośrednią rywalizację obu królowych" - mówiła. "Jedna próbuje przetrwać i druga próbuje przeżyć. To jest właściwie walka o życie" - oceniła.
Zwróciła uwagę, że "pomimo tego, że Elżbieta jest monarchinią - zdaje sobie sprawę z tego, że jej życie też stoi pod znakiem zapytania dopóki Maria Stuart żyje". "Przecież co chwilę odbywają się jakieś zamachy na Elżbietę" - dodała.
"To jest opowieść o namiętnościach, o człowieku" - mówiła. "Na scenie pojawiają się wielkie figury, historyczne postacie - tym niemniej one są ludźmi" - podkreśliła Danuta Stenka.
Akcja sztuki Friedricha Schillera rozgrywa się w Anglii, w XVI wieku. "Trwa wyniszczająca wojna religijna i krwawa walka dwóch kobiet – królowych: Anglii i Szkocji – o władzę nad całą Brytanią" - napisano. Przypomniano, że "oparty na wydarzeniach historycznych dramat Schillera nie schodzi ze scen już od dwustu lat, a role obydwu protagonistek stanowią wyzwanie dla aktorek kolejnych pokoleń".
"Kobiety nie są słabe. W mojej obecności proszę nie mówić o słabości kobiet" – oznajmia w jednej ze scen sztuki władczyni Anglii. "W przedstawieniu widzowie obserwują wytrawne dyplomatyczne gry, intrygi i machinacje, w których udział bierze cały dwór. Nikt nie jest bezpieczny, po zamkowych posadzkach stąpa się jak po kruchym lodzie" - czytamy w informacji na stronie teatru.
"+Moja głowa była celem tych spisków, lecz to twoja spadnie!+ – mówi Elżbieta. Będziemy świadkami pojedynku królowych, które szermują wzniosłymi deklaracjami, ulegają niskim pobudkom, wielokrotnie też zawodzi je polityczny instynkt" - napisano. "Historyczne tryby nie rozluźniają uścisku. Machina dziejów mieli powoli, precyzyjnie i skutecznie" - oceniono.
Jak zaznaczono, "tyrania ściera się z wolnością". "Pośród dworskich intryg rozstrzyga się wielki dramat polityczny, ale i rozgrywają się wielkie dramaty ludzkie" - napisano w zapowiedzi spektaklu.
"Maria Stuart" to czwarta premiera Teatru Narodowego w sezonie 2021/2022.
Grzegorz Wiśniewski wystawił "Marię Stuart" Schillera w 2008 r. w Teatrze im. W. Horzycy w Toruniu i w roku 2015 w Teatrze Studyjnym PWSFTviT w Łodzi. Toruńska inscenizacja przyniosła mu wyróżnienie za reżyserię podczas IV Ogólnopolskiego Konkursu na Teatralną Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Europejskiej w 2009 r.
Autorem przekładu jest Jacek Stanisław Buras. Reżyseria - Grzegorz Wiśniewski. Scenografia, kostiumy, światło i projekcje wideo - Mirek Kaczmarek.
Występują: Danuta Stenka (Elżbieta, królowa Anglii), Wiktoria Gorodeckaja (Maria Stuart, królowa Szkocji, uwięziona w Anglii), Mateusz Rusin (Robert Dudley, hrabia Leicester), Jarosław Gajewski (Georg Talbot, hrabia Shrewsbury), Przemysław Stippa (Wilhelm Cecil, baron Burleigh, wielki skarbnik), Paweł Brzeszcz (William Davison, sekretarz stanu), Wiesław Cichy (Amias Paulet, strażnik Marii), Karol Pocheć (Mortimer, jego bratanek) i Marcin Przybylski (Hrabia Aubespine, poseł francuski).
Premiera - 21 maja o godz. 19 w sali Bogusławskiego Teatru Narodowego w Warszawie. Kolejne przedstawienia - 22 oraz 24-25 maja.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ aszw/