W nieco wymuszony i przyspieszony sposób będzie się dokonywała zmiana sposobu odbioru kultury – mówi wicepremier prof. Piotr Gliński. Rozmowa z szefem MKiDN pod tytułem „Kultura przeniosła się do internetu” ukazała się w weekendowym wydaniu „Gazety Polskiej Codziennie”.
Wicepremier minister kultury i dziedzictwa narodowego uważa, że instytucje i twórcy już mogą wpisać internet jako dodatkową, pełnoprawną formę prezentacji swojej twórczości, a z czasem pewnie będą mogli myśleć o jej monetyzacji.
"Nasz nowy program, zachęcający do rozszerzania pól działalności, może być takim właśnie wehikułem, inkubatorem, który pomoże w rozwoju tego rynku" - zapewnił w wicepremier.
Według szefa resortu kultury ludzie kultury na ogół stanęli na wysokości zadania w obliczu sytuacji związanej ograniczeniami wynikającymi z pandemii koronawirusa.
"Po pierwszych, niekiedy przerysowanych reakcjach przyszły refleksja i zrozumienie. Wiele autorytetów tego środowiska uznało, że wobec sytuacji, z którą się mierzymy, osobiste niedogodności mogą zejść na dalszy plan" - powiedział Gliński w wywiadzie.
Podkreślił, że wielu artystów, celebrytów, twórców stało się samoistnymi ambasadorami akcji Zostań w Domu, zachęcając do zachowania dystansu społecznego i dając przykład tego, że nawet w takich warunkach można realizować swoją twórczą aktywność, potrzebę kontaktu z publicznością.
"Domowe koncerty, czytania książek dla dorosłych i dzieci czy sztuk teatralnych w internecie – to tylko najbardziej powszechne i dobre przykłady, że w trudnych sytuacjach na ludzi kultury można liczyć" - ocenił profesor.
Według niego w tej trudnej sytuacji okazało się - paradoksalnie - jak ważną sferę w naszym życiu zagospodarowuje kultura, a internet sprawia, że mamy na wyciągniecie ręki, na kliknięcie - najwspanialsze muzea, teatry czy opery. Sam resort przekazuje informacje o takich inicjatywach m.in. w mediach społecznościowych - podkreślił.
Pytany o wsparcie dla twórców powiedział, że nie uważa, żeby w przypadku udzielania mecenatu państwa były czynione "jakieś polityczne koncesje, żebyśmy kogoś zobowiązywali do czegoś ponad realizację działań, do których artysta sam się zobowiązał, występując o dotację czy stypendium".
"Nie mam też oporów przed wspieraniem dzieł ważnych i znaczących dla polskiej kultury nawet wtedy, gdy po drugiej stronie nie stoją moi fani. Nikt zresztą nie zmusza twórców do korzystania z pomocy, nie jest ona, na całe szczęście, obowiązkowa ani przymusowa" - powiedział prof. Gliński GP.
"Przestrzegałbym natomiast przed szufladkowaniem i kuszącym, choć w gruncie rzeczy upraszczającym, odwołującym się do fałszywego stereotypu przeciwstawianiem artysty urzędnikowi" - stwierdził.
"Niejednokrotnie to właśnie urzędnicy robią wiele, żeby tym twórczym, wolnym duchom pomóc. Bywają urzędnicy bardzo kompetentni, kochający sztukę i nawet – niekiedy – lepiej rozumiejący kulturę i jej potrzeby niż niejeden artysta" - ocenił wicepremier Gliński w rozmowie z Gazetą Polską. (PAP)
ago/ jar/