
Polacy święta państwowe, takie jak Święto Niepodległości, często spędzają w domach przed telewizorem; szkoda, bo to okazja do radosnej, narodowej fiesty, odbudowy więzi społecznych - powiedział PAP prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego i SWPS. PAP: Czy w ostatnich latach zmieniło się podejście Polaków do obchodów świąt państwowych i świętujemy inaczej?
Prof. Marek Szczepański: Świętowanie zmieniło się zasadniczo w ciągu ostatnich 23 lat transformacji. Niektóre święta przestały zupełnie istnieć, m.in. święto 22 lipca (obchodzone w rocznice ogłoszenia Manifestu PKWN - PAP). To było bardzo ważne święto, dzień wolny od pracy. Teraz zamiast niego np. w moich rodzinnych Tychach zaproponowano święto czekolady. Dawne święto państwowe przestało istnieć, a pojawiło się święto ludyczne, podczas którego producenci czekolady zapraszają do zabawy.
Obchody np. Święta Niepodległości w mniejszych miejscowościach są poważne i jednocześnie bardzo radosne, współorganizowane z różnymi organizacjami, np. byłymi żołnierzami AK. Jednocześnie zauważam, że 11 listopada nie ma na budynkach tylu flag, ilu można by się w trakcie tego ważnego dnia spodziewać. Oczywiście są one wywieszane na budynkach instytucji publicznych, szkołach, ale znacznie rzadziej w przestrzeni prywatnej.
Flagi, insygnia narodowe są elementami sakralizacji świąt. Desakralizacja nie dotyczy tylko świąt państwowych, ale i religijnych, np. Bożego Narodzenia, które stało się wielkim targowiskiem próżności, a hipermarket świecką świątynią.
PAP: Jak typowy Kowalski obchodzi Święto Niepodległości 11 listopada?
Prof. Marek Szczepański: Ludzie traktują ten dzień jako wolny od pracy. Często w ogóle nie uczestniczą w wydarzeniach związanych ze świętem. Jest to kolejna możliwość, by odpocząć. Typowy Kowalski spędzi ten dzień - w tym roku jest to niedziela - przed telewizorem, będzie śledził relacje z obchodów w radiu czy internecie. Szkoda, bo to święto jak żadne inne stwarza przesłankę do solidarności społecznej, odbudowy więzi społecznej. Dobrze, by była to radosna, narodowa fiesta, by uczestnictwo w nim było wyraźniejsze.
PAP: W Dzień Niepodległości w Stanach Zjednoczonych lokalne społeczności gromadzą się na festynach, pokazach fajerwerków. Dlaczego wielu Polaków w takim dniu jak Święto Niepodległości zostaje w domach?
Prof. Marek Szczepański: Amerykanie obchodzą Dzień Niepodległości rzeczywiście niezwykle hucznie. Insygnia znajdują się przed domami, na masztach, szkołach. Jak bardzo różni się to od polskiego, ponurego świętowania... Polakom wywieszanie flag kojarzy się ze starą tradycją m.in. pochodów pierwszomajowych - to spowodowało traumę. Wówczas wszystkie święta były organizowane centralnie, nie były radosne, nie były spontaniczne. Symbole, znaki przypominają tamte czasy.
Obchody uchwalenia Konstytucji 3 Maja odbywają się w tzw. długi weekend - to obecnie majówka, podczas której urządzane jest grillowanie. Nie ma w tym nic złego, jednak wolałbym, aby był w tym także element świąteczności, sacrum.
PAP: Czy odejście w prywatną sferę może być wynikiem małej świadomości historycznej? Czy Polacy są patriotami?
Prof. Marek Szczepański: Są patriotami, w sytuacji poważnej, trudnej, jeśli odbywa się ważny mecz, jeśli zdarzy się nieszczęście - wtedy przejawy spontanicznego patriotyzmu są niezwykle widoczne. Sens patriotyzmu zmienia się zasadniczo - to nie obchody, ale rzetelna, uczciwa praca, zaangażowanie w instytucjach, szkołach, do których chodzą nasze dzieci, w parafiach. Patriotyzm wyraża się w przekazywaniu 1 proc. podatku - z każdym rokiem liczba przekazów rośnie.
PAP: Jaką wobec tego rolę powinno pełnić święto państwowe w społeczeństwie obywatelskim?
Prof. Marek Szczepański: Powinno pełnić trzy podstawowe funkcje: poznawczą - ludzie powinni otrzymać przekaz, co się zdarzyło 11 listopada czy 3 maja. Proszę zrobić sondę i spytać Polaków o te święta, okaże się, że nie tylko przeciętni Polacy, ale też przedstawiciele klasy politycznej nie znają podstawowych, elementarnych dat dotyczących np. powstania warszawskiego. Święto powinno mieć też wymiar integracyjny - skupiać wokół pewnej idei, radośnie, ale bez naruszenia godności obchodów. Ostatni wymiar - symboliczny, czyli że podczas obchodów oddajemy symboliczny hołd, myślimy, wspominamy ludzi z minionych epok, którzy mieli wpływ na obecny kształt Polski.
PAP: Informacje przekazywane przez media w ubiegłym roku 11 listopada zostały zdominowane relacjami z zajść na ulicach Warszawy. Co jest podłożem takich wydarzeń?
Prof. Marek Szczepański: Obrazy potyczek, bójek są oczywiście prawdziwe, ale nie mogą być wyłącznym i jedynym przekazem tego święta. Uczciwość nakazuje także pokazanie świętowania radosnego i nabożnego, które także ma miejsce.
Jest kilka podłoży zachowań, które miały miejsce w ubiegłym roku w Warszawie. Odtwarzają się głębokie podziały polityczne, zwłaszcza wśród młodych ludzi związanych z ruchami narodowymi, czasami radykalnymi, i osób związanych z ruchami, które nie przykładają wagi do świąt narodowych. Ujawniają się ostre podziały między PiS i Platformą Obywatelską, w które wpisana jest nekropolia smoleńska. To oczywiste, przełożone na język ulicy emocje. Przy dużym skupisku ludzi, parę osób potrafi zmienić świętowanie w potyczki uliczne.
Jest jeszcze jeden powód, dlaczego w Warszawie demonstruje się nie solidarność narodową, ale rodzaj nienawiści. W Warszawie jest pewność, że media pokażą ten teatr, że będą go relacjonowały, że nie pozostanie niedostrzeżony. Dla tych, którzy zorganizują zadymę, to gwarancja, że przebije się ona do mediów.
Rozmawiała Katarzyna Nocuń (PAP)
kno/ itm/ jbr/