Nie chciałem pisać chronologicznej autobiografii. Wolałem przemycić do tej książki trochę emocji, humoru i pokory, żeby była dla mnie doświadczeniem poza ciałem – mówił w wywiadzie dla „Chicago Tribune” założyciel i wokalista Foo Fighters Dave Grohl. Zbiór jego wspomnień „The Storyteller. Opowieści o życiu i muzyce” – już w księgarniach.
"Zdarza mi się zapomnieć, że już nie jestem taki młody. Każdego dnia budzę się i patrzę na świat oczami zbuntowanego, niegrzecznego dzieciaka, który docenia najprostsze sprawy i znajduje w nich radość. Tyle że to głowa i serce bezlitośnie ze mnie żartują i każą wierzyć w iluzję, choć tamtego dzieciaka już nie ma" – tak Dave Grohl rozpoczyna luźny zbiór opowieści o swoim życiu, które wiodą od North Springfield w Wirginii, przez inne stany USA, Kanadę, kraje europejskie, Japonię, Australię, aż po Biały Dom, gdzie występował parokrotnie, m.in. w 2008 r. podczas gali Kennedy Center Honors. Jednak to nie coraz większa świadomość przemijania sprawiła, że zdecydował się podjąć literackie wyzwanie. Powód był bardziej prozaiczny – pandemia COVID-19 i konieczność przesunięcia trasy koncertowej Foo Fighters.
Zaczął od profilu na Instagramie "Dave’s True Stories", który miał zapewnić mu chwilowe zajęcie i wywołać uśmiech na twarzach fanów. W tym miejscu artysta opisywał "najbardziej niedorzeczne" momenty z przeszłości. Książka wydała mu się naturalnym następstwem tych działań, doświadczeniem podobnym do tworzenia muzyki. Sam nigdy nie był wielkim amatorem książek o rockmanach, więc początkowo nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać. "Wiedziałem jedynie, że nie chcę pisać chronologicznej, faktograficznej autobiografii. Przeczytałem kilka takich. Owszem, lubię wiedzieć, w jakim studiu pracowali muzycy, jakiego mikrofonu używają i jak napisali daną piosenkę. Ale ja nie chciałem się na tym skupiać. Pomyślałem, że przemycę do tej książki trochę emocji, humoru i pokory, żeby była dla mnie doświadczeniem poza ciałem. Jakbym obserwował to, co przydarzyło się komuś innemu" – wspomniał w rozmowie z "Chicago Tribune".
Urodzony w 1969 r. Grohl odkrył punk rocka dzięki swojej kuzynce Tracey. Był wtedy nastolatkiem, który poczuł, że jego życie właśnie się rozpoczyna. Gry na perkusji i gitarze nauczył się w przeważającej mierze sam. Zaczął od ćwiczeń na poduszkach i pisania piosenek dla swojej pierwszej – nieodwzajemnionej – miłości. W wieku zaledwie 17 lat został perkusistą Scream, który był jednym z jego ulubionych punkowych zespołów. Muzyk odnotowuje w książce te i inne momenty, w których jego sen zaczął się spełniać. Pisze o życiu w trasie i przyjaźniach, jakie nawiązał. Sporo uwagi poświęca swojej obecnej formacji Foo Fighters oraz Nirvanie, z którą grał od 1990 aż do jej rozpadu w 1994 r., po śmierci lidera zespołu, Kurta Cobaina.
Nie ukrywa, że w miarę jak Cobain pogrążał się w uzależnieniu od heroiny, ich relacje się rozluźniły. Jednak wciąż podkreśla, że Kurt był jego "rodziną z wyboru" i że zawdzięcza mu coś unikalnego. Gdyby nie Cobain, być może nigdy nie zacząłby na poważnie pisać piosenek. "Zdecydowanie miał na mnie duży wpływ. Kiedy po raz pierwszy przeprowadziłem się do stanu Waszyngton, mieszkałem z Kurtem w malutkim mieszkaniu. Przez dłuższy czas nie mieliśmy telewizora ani nic do roboty. Spędzaliśmy szare popołudnia w Olympii, grając na gitarach i wygłupiając się [...]. Dzięki niemu dostrzegłem piękno minimalizmu" – przyznał muzyk w 1997 r. w wywiadzie dla "Guitar World".
"The Storyteller..." rzuca subtelne światło na życie prywatne Dave’a, jego małżeństwo z Jordyn Blum oraz wyjątkową więź z córkami Violet Maye, Harper Willow i Ophelią. Rockman opisuje także relację ze swoją mamą Virginią, uzdolnioną wokalnie nauczycielką języka angielskiego, która wspierała go nawet wtedy, gdy postanowił rzucić szkołę i dołączyć do Scream. "Dała mi życie nie raz, lecz dwa razy, za drugim razem ofiarowując mi wolność, żebym mógł zostać tym, kim chciałem być. Pozwoliła mi pójść za przeznaczeniem. Wierzyła we mnie, dzięki czemu miałem odwagę i siłę, żeby w siebie uwierzyć. Żyła z pasją i determinacją i nauczyła mnie żyć tak samo. Kochała mnie bezwarunkowo i nauczyła bezwarunkowo kochać innych. Mogła się poddać. Mogła wrócić do domu. Ale poddawanie się nie jest zapisane również w jej DNA. Zawsze była dla mnie największą bohaterką i największą inspiracją. Zawdzięczam jej wszystko" – napisał Grohl.
Autor przekonuje, że wciąż jest tym samym, pełnym pokory i wdzięczności muzykiem, co na początku swojej drogi. Otwarcie przyznaje, że wierzy w prawo przyciągania i to w nim upatruje części swojego sukcesu. Nie sposób znaleźć w jego książce opowieści o ciemnej stronie życia gwiazd rocka, sensacyjnych wyznań czy kontrowersji. Jest za to mnóstwo chłopięcego entuzjazmu, który w sobie pielęgnuje. "Na tak wiele rzeczy wciąż czekam. Pisanie książki było jedną z nich. Nigdy nie miałem czasu. W marcu, kiedy uderzyła pandemia, pomyślałem, że może teraz znajdę czas. Wiesz, mam dzisiaj dużo do zrobienia. Jak już się z tym uporam, pomyślę o jutrze. Kiedyś twierdziłem, że nie ma mowy, że będę biegał po scenie jako 60-letni mężczyzna, krzycząc każdego wieczoru w twarz wszystkim +Best of You+. I w pewnym sensie jest coraz bliżej, żeby tak się stało" – podsumował na łamach "Chicago Tribune".
Książka "The Storyteller. Opowieści o życiu i muzyce" Dave’a Grohla ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy.(PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ skp/