Na prestiżowym nowojorskim 2016 Next Wave Festival zadebiutował wrocławski Teatr Pieśń Kozła. Zaprezentowany przez artystów w Brooklyn Academy of Music (BAM) spektakl „Pieśni Leara” spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem widowni.
„Dla każdego artysty ze świata jest marzeniem, żeby zagrać w BAM na Brooklynie. To wielki prestiż i wielkie wyróżnienie. Co więcej, właśnie się dowiedziałem po spektaklu, że w sali Fisher, mniejszej sali Brooklyn Academy of Music, prawie nigdy nie zdarzają się owacje na stojąco” – powiedział PAP po przedstawieniu dyrektor Teatru Pieśń Kozła Grzegorz Bral.
Jak dodał reżyser, było do dla niego bardzo uwznioślające. Zapewniał też, że bardzo się dobrze czuje w atmosferze BAM. „Sądzę, że Ameryka przeżywa kryzys osobowościowy i jest rozdarta między osobowościami. Prowokuje to różne napięcia i konflikty. Moim zdaniem nasza sztuka, Shakespeare, jest w tej chwili bardzo aktualna. Słuchając dzisiaj oddechu i serc widowni miałem wrażenie, że wszyscy bardzo dobrze identyfikują Leara z tym co się obecnie w Ameryce dzieje” – wskazał Bral.
„Pieśni Leara” nie są typowym przedstawieniem teatralnym. Zespół nie dokonuje tradycyjnej adaptacji utworu elżbietańskiego dramaturga. Rezygnuje zawartych w dramacie dialogów. Prezentuje losy bohatera tragedii Leara i jego córek w swoistym oratorium.
Bral rezygnuje z skomplikowanej sytuacji scenicznej, bogatych dekoracji, wymyślnych kostiumów, ornamentów, sugestywnego operowania światłem i innych efektów teatralnych. Wykorzystuje tylko niewielkie fragmenty oryginalnego tekstu autora. Dialog zastępuje śpiew, muzyka Jeana-Claude Acquavivy oraz Macieja Rychłego, a także znaczące gesty.
Teatr Pieśń Kozła buduje emocje i uczucia średniowiecznymi chorałami gregoriańskimi, apokryfami, korsykańskim rytmem i polifonicznymi pieśniami. Wzmacnia to niekiedy rytmem wybijanym na krzesłach i tupaniem nóg.
Nawet jeśli widzowie nie rozumieją tekstów śpiewanych m.in. po łacinie, czy w języku koptyjskim, wystarczają im krótkie komentarze reżysera-narratora wprowadzającego ich w świat szekspirowskiej tragedii.
Wsłuchując się w rytm i melodie 12 pieśni z pasją i ekspresją wykonywanych przez polskich artystów, które reżyser nazywa zarazem obrazami, doznają silnych emocji niezupełnie identycznych jak w tradycyjnym teatrze. Przywołują one jednak z równą mocą znany z tekstu dramaturga krajobraz żądzy, władzy, rozpaczy, samotności, tragedii, manipulacji, szaleństwa, rozczarowania, czy miłości. Tworzą, jak podkreślali krytycy “udramatyzowane tematy muzyczne, układające się w pewien ciąg odnoszący się do Leara”.
„10 kobiet i mężczyzn zgromadzonych na nagiej scenie tkają rozszalały gobelin surowej fizyczności i emocji, a korsykański śpiew niósł w stroną oceanu, zawodzący, emocjonalny lament żałobnego smutku” – portretowali przedstawienie organizatorzy festiwalu z Brooklyn Academy of Music.
Ocenili, że polski zespół i jego dyrektor Grzegorz Bral "sprowadzili w zapierającym dech w piersiach cyklu Pieśni Leara - wielką tragedię Shakespeare - do esencji".
„Wzburzona dusza Króla Leara, jego szaleństwo, rozpacz, rozczarowanie i miłość stają się rozognionym zalewem polifonicznego dźwięku, jako że imponujący wokaliści potrafią wspaniale wykorzystać moc ludzkiego ciała, głosu i ducha” – komplementowali polski teatr.
Awangardowy teatr dźwięków i brzmień z Wrocławia i jego eksperymentalne dokonania spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem poruszonej nowojorskiej widowni. Nagrodziła artystów owacją na stojąco, żywiołowymi brawami i okrzykami.
“Pieśni Leara” wystawiane będą na Next Wave Festival do 1 października. Na prestiżowej imprezie prezentowali już przedstawienie „Fedry” polscy artyści grający w inscenizacji z Isabelle Huppert w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Festiwal pokaże też m.in. prace tak wielkich artystów jak Peter Brook, Robert Wilson i Michaił Barysznikow.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ agz/