Nie da się pisać o tej wojnie językiem, który był jeszcze rok temu, żeby ją opisać będziemy potrzebować nowego języka – stwierdził ukraiński pisarz Serhij Żadan, który w sobotę przyjechał do Lublina na spotkanie autorskie połączone ze zbiórką funduszy na pomoc walczącej Ukrainie.
Żadan podczas konferencji prasowej w Lublinie powiedział, że po raz pierwszy od sześciu miesięcy jest poza Ukrainą. Sytuację w Charkowie, z którego przyjechał nazwał "stabilnie ciężką", ponieważ miasto jest intensywnie ostrzeliwane przez wojska rosyjskie, co pisarz odbiera jako zemstę za ukraińskie ataki na rosyjskie obiekty wojskowe.
Zdaniem pisarza, Charków zmienił się od 24 lutego. Szacuje, że z półtoramilionowego miasta wyjechała połowa mieszkańców i nie ma studentów, którzy stanowili dużą część społeczności.
"Za dnia Charków jest normalnym miastem, w którym jeździ komunikacja miejska, ludzie zajmują się swoimi sprawami, żyją normalnym życiem" - powiedział. Zastrzegł, że linia frontu znajduje się ok. 20 km od Charkowa. "Od centrum miasta do linii frontu można dojechać w 15 minut" - dodał.
Jak mówił Żadan, za dnia mieszkańcy Charkowa spotykają się w restauracjach, spacerują po parkach, ale o godz. 20 lokale są zamykane, o godz. 22 zaczyna się godzina policyjna i wtedy na ulicach zostają tylko wojskowi. "I zwykle właśnie w nocy zaczynają się ostrzały ze strony Rosji" - dodał. Wyjaśnił, że ostrzał artyleryjski nie sięga centrum miasta, dlatego Rosjanie strzelają rakietami.
"Jeżeli masz mieszkanie na górnych piętrach i okna na północ to możesz zobaczyć jak z Biełgoroda (na terytorium Rosji – PAP) wylatuje rakieta. Rosjanie stosują rakiety starszego typu, prawdopodobnie kończą im się te nowsze, i część tych rakiet wybucha w Biełgorodzie lub w trakcie lotu" - stwierdził.
Dodał, że Rosjanie zniszczyli sporo szkół, uczelni wyższych, ciepłownię, a także celują w zabytki i infrastrukturę.
Pisarz powiedział, że w ciągu pierwszych tygodni lutego i marca skupiał się na wolontariacie, pomaganiu cywilom w zdobyciu jedzenia, leków i ciepłych ubrań. Równolegle pomagał żołnierzom dostarczając im kamizelki kuloodporne i powerbanki, dlatego nie było mowy o spotkaniach literackich i występach publicznych. Natomiast później razem z przyjaciółmi zaczął organizować koncerty charytatywne w szpitalach dla rannych żołnierzy oraz w metrze, do którego uciekali chroniący się przed bombardowaniem. "Zaczęliśmy grać w metrze, w piwnicach, jeździć do jednostek wojskowych" - powiedział.
Zdaniem pisarza, wielu ludzi przychodzi na koncerty nie z powodu muzyki, ale z potrzeby wspólnoty. Dodał, że po odrzuceniu Rosjan od Charkowa udało się poszerzyć działalność kulturową. "Na nowo otworzyliśmy pierwszą księgarnię w Charkowie, kluby rockowe, robiliśmy festiwale, spotkania i to trwa do dzisiaj. Na wrzesień szykujemy duży festiwal literacki" – zapowiedział.
Zapytany o swoją twórczość odpowiedział, że przez pierwsze dwa miesiące wojny w ogóle nic nie pisał. "Nawet nie miałem chęci, żeby na ten temat myśleć, ale w tym czasie napisaliśmy i nagraliśmy z muzykami dwie piosenki. To jest jakiś rodzaj terapii, kiedy idziemy do studia i przez tych kilka godzin skupiamy się na czymś zupełnie innym" - powiedział. Dodał, że później napisał kilka wierszy i esejów, ale uważa, że literatura teraz nie jest tak istotna jak była przed wojną. "Natomiast codziennie prowadzę swój dziennik na Facebooku i próbuję pisać o rzeczach, które są dla mnie istotne. To jest moje główne pisanie na dzisiaj" - powiedział zastrzegając, że być może na podstawie tego internetowego dziennika powstanie książka.
"Trudno dobrać słowa, żeby rozmawiać o wojnie. Chodzi nie tylko o rozmowy za granicą, ale i na Ukrainie również" - stwierdził. Zauważył, że literatura, kultura i sztuka potrzebują redefinicji. "Raczej nie da się pisać o tej wojnie językiem, który był jeszcze rok temu" – powiedział dodając, że Ukraińcy będą potrzebować poszukiwania nowego języka. "Może nie tyle nowych słów, co innych odcieni i intonacji" - wyjaśnił.
Odpowiadając na pytanie o pomoc humanitarną udzieloną Ukrainie odpowiedział, że mieszkańcy Charkowa regularnie otrzymywali pomoc z Polski, która była rozdawana w cerkwiach Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego, cerkwiach greckokatolickich i kościołach katolickich. Środowisko wolontariuszy, do którego i on się zalicza, od samego początku czuło pomoc międzynarodową.
"Widzimy pomoc Polski, innych krajów europejskich, również Stanów Zjednoczonych" - dodał. Mówiąc o roli Polski wskazał na przyjęcie uchodźców. "Miliony Ukraińców przyjechało do Polski, Polska ich nie porzuciła, dała im to co było potrzebne. Tysiące mężczyzn ukraińskich widziało, że iż żony i dzieci mają dach nad głową, opiekę i mogło skupić się na obronie kraju" - wyjaśnił.
Żadan stwierdził, że doświadczył solidarności i współpracy między Polską a Ukrainą. "Bardzo bym chciał, żeby po zakończeniu wojny, po naszym zwycięstwie ta solidarność wciąż pozostawała. Żeby ona nie została przyćmiona przez politykę i ideologię" - podkreślił.
Pieniądze zebrane podczas zbiórek w Polsce, stwierdził pisarz, zostaną przeznaczone na zakup samochodów dla jednostek wojskowych. "Bardzo liczę, że z pieniędzy zebranych w Polsce będziemy w stanie kupić dwa lub trzy pickupy" - podał. Przekazał, że w ciągu pół roku razem z wolontariuszami dostarczył wojsku około 50 samochodów, głównie terenowych i pickupów, ale też ambulanse, chłodnie do przewożenia zabitych i jeden samochód opancerzony, który był wcześniej wykorzystywany do przewozu pieniędzy.
Serhij Żadan jest jednym z najbardziej znanych współczesnych pisarzy ukraińskich. Mieszka i tworzy w Charkowie. Jego twórczość obejmuje prozę, poezję i eseistykę, jest też muzykiem. Wiele jego utworów zostało przełożonych na język polski. Jest laureatem wielu nagród literackich, także w Polsce. Po polsku ukazały się jego tomiki wierszy: "Historia kultury początku stulecia", "Drohobycz", "Etiopia" i "Antena" oraz siedem powieści: "Big Mac", "Depeche Mode", "Anarchy in the UKR", "Hymn demokratycznej młodzieży", "Woroszyłowgrad", "Mezopotamia" i "Internat".(PAP)
Autor: Piotr Nowak
pin/ godl/