Andrzej Wajda powiedział dziennikowi „La Repubblica”, że jego film o Lechu Wałęsie nie będzie „ani hagiografią, ani atakiem”. W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie reżyser zastrzegł, że nie wie, czy jego opowieść spodoba się widzom. „Wałęsa odegrał bardzo pozytywną rolę”- stwierdził Wajda i podkreślił, że nie będzie krytykował byłego prezydenta.
„W naszej przeszłości często przywódcy decydowali o powstaniach przeciwko okupantom posyłając młodych ludzi na śmierć. Ja opowiadam o liderze, który nie wystawił na ryzyko życia innych i uczynił wszystko, by uniknąć przelewu krwi” - wyjaśnił Andrzej Wajda.
„Jeżeli ktoś chce zrobić film, żeby zaatakować Wałęsę, niech to robi, ale ja nie. To bohater walki bez przemocy, jak Mandela, człowiek normalny, błyskotliwy i bardzo dowcipny” - ocenił reżyser.
Na pytanie, czy nie jest trudno kręcić film o wciąż żyjącym, aktywnym przywódcy, Wajda odpowiedział: „Wielkim dylematem była decyzja o przystąpieniu do pracy. Poza tym Wałęsa został zepchnięty na margines przez wielu tych, którzy zawdzięczają mu wolność i to mnie irytuje”.
„Może widzowie zareagują tak jak w 1957 roku, kiedy nakręciłem +Kanał+. Ludzie podziwiali nadzwyczajny heroizm powstania warszawskiego w 1944 roku, ale ja nie nakręciłem heroicznych walk i sztandarów powiewających na barykadach, tylko pokonanych powstańców uciekających kanałami przed Wermachtem, SS i Gestapo. Skrytykowali mnie wtedy” - przypomniał Wajda w rozmowie z włoskim dziennikiem. (PAP)
sw/ hes/