Portret "Wczesna Mona Lisa" przypisany Leonardowi da Vinci we wtorek po raz pierwszy pokazano publiczności w Singapurze. Wśród ekspertów nie brak jednak wątpliwości, czy autorem obrazu jest rzeczywiście włoski mistrz renesansu.
O poprzedniczce najsłynniejszego portretu pisze we wtorek brytyjski dziennik "The Telegraph". Przytacza zdanie szwajcarskiej fundacji z Zurychu, do której należy obraz, która twierdzi, że jest to dzieło namalowane przez Leonarda wcześniej niż przechowywany w paryskim Luwrze.
W opinii Davida Feldmana, aukcjonera z Genewy i wiceszefa zuryskiej fundacji imienia Mony Lisy "najnowsze odkrycia i naukowa analiza nie pozostawiają wielu wątpliwości co do tego, że jest to dzieło Leonarda". "Duża większość ekspertów obecnie albo się zgadza z nami, albo uznaje, że za naszą tezą dużo przemawia" - powiedział.
Ale emerytowany profesor historii sztuki z Oksfordu Martin Kemp, autor kilku książek o Leonardzie, uważa, iż fakt, że obraz zaprezentowano w Singapurze, a nie renomowanym muzeum, mówi sam za siebie.
Kemp dodał również, że pejzaż u Leonarda zawsze kipi życiem, a na prezentowanym obrazie tak nie jest. Również draperie są bezwładne. "Leonardo zawsze nadawał nawet czemuś tak statycznemu jak draperie wrażenie życia, żywotności i ruchu, a tu mamy ciężką ręką malowany statyczny obraz" - wskazał ekspert.
Przedstawia on kobietę młodszą niż namalowana na obrazie z Luwru Lisa del Giocondo, i na innym tle.
Należący do fundacji obraz ma być o 10 lat młodszy od paryskiego i pozostał nieukończony.
O istnieniu wcześniejszej wersji Mony Lisy wzmiankowano kilkakrotnie na początku XVI wieku. I według fundacji miałby nią być obraz odnaleziony w 1911 roku przez brytyjskiego marszanda i kolekcjonera Hugh Blakera w wiejskim domu w południowo-zachodniej Anglii. Blaker bezskutecznie przez lata próbował udowodnić, że portret wyszedł spod pędzla Leonarda.
Tymczasem zespół badaczy wyśledził, że w mieście Yeovil w 1856 roku dzieło zatytułowane "La Joconde" wypożyczono na wystawę, a dwa lata później sprzedane kupcowi srebra. Tropiąc dalej, odkryli oni, że szlachcic z Somerset James Marwood posiadał obraz Leonarda nazywany "La Joconde", który zakupił podczas podróży po Włoszech w latach 80. XVIII wieku.
Portret do lutego prezentowany będzie w Singapurze, a następnie pojedzie w tournee do Hongkongu, Chin, Korei Południowej i Australii.
Mona Lisa budzi wciąż domysły i prowokuje nowe hipotezy. Niecałe dwa tygodnie temu "The Telegraph" zrelacjonował argumenty historyka i powieściopisarza z Hongkongu Angela Paratico, który doszedł do wniosku, że portret z Luwru przedstawia... chińską niewolnicę, która była matką Leonarda.
Paratico kończy właśnie książkę zatytułowaną: "Leonardo. Chiński uczony zaginiony w renesansowych Włoszech". Powołuje się m.in. na Zygmunta Freuda, który uznał, że niektóre aspekty życia i pracy Leonarda da Vinci sugerują orientalne związki, m.in. to, że potrafił pisać lewą ręką z lewej do prawej i był wegetarianinem, rzecz dość niezwykła w tamtych czasach.
Użytkownicy chińskiego Weibo, odpowiednika Twittera, zareagowali na to masą kpin i pastiszami obrazu, nadając Monie Lisie rysy twarzy chińskiego aktora komediowego Zhao Benshana czy brytyjskiego Rowan Atkinsoa. A w jednym z tweetów ktoś napisał: "Już rozumiem, czemu Mona Lisa ma taki tajemniczy uśmiech - typowo chiński". (PAP)
klm/ kot/