Przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości oraz m.in. IPN i Muzeum Żołnierzy Wyklętych złożyli w poniedziałek w Warszawie wieńce przed tablicą poświęconą Janowi Rodowiczowi znajdującą się przy gmachu resortu. Uczczono w ten sposób 70. rocznicę śmierci „Anody”.
Żołnierz batalionu "Zośka" Jakub Nowakowski ps. Tomek przypomniał, że Jan Rodowicz został aresztowany przez bezpiekę 24 grudnia 1948 r. i uwięziony w gmachu obecnego Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie wówczas znajdowała się siedziba Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. "Utracił tam życie już 7 stycznia 1949 r. jakoby skutkiem samobójczego skoku z okna czwartego piętra" - powiedział.
"Z powodu mataczenia UB-owców oraz opieszałości organów sądowych PRL-owskich okoliczności jego śmierci nie zostały dotąd wyjaśnione. Jednak odpowiedzialność za nią spada na władzę komunistyczną, której musiało zależeć na wyeliminowaniu ze społeczeństwa wybitnego inteligenta niepodległościowca o cechach przywódczych, o nieprzeciętnym splocie talentów i zalet charakteru" - podkreślił Nowakowski.
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Łukasz Piebiak zaznaczył, że Rodowicz był niezwykle inteligentny, obdarzony wyjątkowym poczuciem humoru i talentem satyrycznym. "Utalentowany rysownik, bardzo pogodny i życzliwy, choć jako dowódca wymagający dyscypliny (...) Po wojnie poświęcił się integrowaniu środowiska byłych żołnierzy batalionu +Zośka+, organizował wspólne wyjazdy na narty, liczne spotkania. Zainicjował powstanie archiwum batalionu, namawiał kolegów do spisywania wspomnień, zbierał i zabezpieczał dokumenty związane z dziejami +Zośki+, kompletował wykazy poległych" - mówił.
"W piosence szturmowej batalionu +Parasol+ znajduje się taki fragment +Alejami z paradą będziem szli defiladą. W wolną Polskę, co wstała z naszej krwi+. Te słowa na tle tragicznej śmierci por. Jana Rodowicza +Anody+ wydają się być najbardziej przejmującym symbolem tego, jak w Polsce zniewolonej przez komunistów nagradzano bohaterów wojennych. Zamiast defilady zwycięstwa czekały na nich więzienia i brutalne tortury. Cześć i chwała bohaterom" - powiedział Piebiak.
Wieńce przed tablicą poświęconą Janowi Rodowiczowi złożyli m.in. przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, IPN, Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, Muzeum Powstania Warszawskiego oraz rodziny "Anody".
Jan Rodowicz ps. Anoda urodził się 7 marca 1923 r. w Warszawie, dorastał w rodzinie o patriotycznych tradycjach, co w połączeniu z działalnością w harcerstwie oraz nauką w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Batorego ukształtowało jego postawę. W czasie wojny zaangażował się w działalność konspiracyjną w Szarych Szeregach, walczył w batalionie "Zośka" Armii Krajowej. Przeszedł jeden z najcięższych szlaków bojowych Powstania, walcząc na Woli, Starym Mieście i Czerniakowie. Był ciężko ranny, odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.
Po zakończeniu leczenia na początku 1945 r., nawiązał kontakt z kolegami z batalionu "Zośka", włączając się w działalność antykomunistyczną i niepodległościową. Został dowódcą oddziału dyspozycyjnego szefa Obszaru Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych. W sierpniu 1945 r. po rozwiązaniu DSZ zajął się ewidencją poległych i zaginionych z Batalionu "Zośka", zachęcał kolegów do gromadzenia materiałów historycznych i pisania wspomnień związanych z oddziałem. 24 grudnia 1948 r. został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa, zginął 7 stycznia 1949 r., po brutalnym śledztwie. Do dziś nie została ustalona przyczyna jego śmierci. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ agz/