Autorzy najnowszego numeru magazynu historycznego „Mówią wieki” skupili się na dziejach nowożytnej Polski. Historie powstań kozackich oraz dynastii Wazów ilustrują moment największej potęgi Rzeczypospolitej oraz wielkiego kryzysu państwa w drugiej połowie XVII w.
Redaktor naczelny „Mówią wieki” prof. Michał Kopczyński w artykule wstępnym opisuje historię elekcji królewskiej w 1632 r. Wybory nowego króla przebiegały w zaskakująco spokojnej atmosferze. Wyjątkiem była wizyta poselstwa kozackiego. „W rozmowie ze zgromadzonymi w szopie senatorami Kozacy dowodzili, że przecież przelewają krew za wspólną Rzeczpospolitą (jak niedawno pod Chocimiem) i dlatego mają moralne prawo do udziału w elekcji monarchy” – pisze autor. Kozacy zostali potraktowani z wyższością, mimo że argumentowali, „iż są użyteczni Rzeczypospolitej jak włosy i paznokcie każdemu z ludzi”. Polska szlachta miała w pamięci niedawne stosunkowo łatwo stłumione bunty kozackie. Kilkanaście lat wcześniej wybuchło powstanie Chmielnickiego, które, jak zauważa prof. Kopczyński, było dla Rzeczypospolitej początkiem równi pochyłej. „Nie miejsce tu na stanowcze sądy, ale może warto zastanowić się przez chwilę, czy w roku 1632 – u szczytu potęgi – nasi przodkowie nie popełnili błędu i jakie z owego błędu mogą płynąć nauki dla naszej teraźniejszości” – podkreśla autor.
Dzieje siedemnastowiecznej Ukrainy kojarzone są powszechnie ze sporami polsko-kozackimi i powstaniami. Rzadziej pamiętane są korzenie tego konfliktu oraz pierwsze walki pomiędzy wojskami kozackimi a siłami miejscowych magnatów. „Rejestr kozacki stworzony w czasie moskiewskich kampanii Stefana Batorego po zakończeniu wojny przestał funkcjonować. Większość Kozaków rejestrowych zaczęła szukać zajęcia na własną rękę. Na początku lat osiemdziesiątych XVI wieku zaczęli organizować wyprawy zbrojne na posiadłości tureckie we wschodniej Mołdawii i tatarskie na Krymie. Zdarzało im się też grabić dobra szlacheckie, co prowadziło do konfliktów ze szlachtą, z dzierżawcami i rosnącą w siłę magnaterią” – pisze Tomasz Bohun z „Mówią wieki”. Na te konflikty nakładały się również spory wynikłe z podziałów religijnych po unii brzeskiej oraz kolonizacji Ukrainy przez polską magnaterię. Te czynniki w połączeniu ze stosunkowo błahym zatargiem doprowadziły do wybuchu pierwszego powstania kozackiego, którego dowódcą był pochodzący z Podlasia Krzysztof Kosiński.
W latach trzydziestych XVII wieku uczestnikiem konfliktów na pograniczu stała się Turcja i Tatarzy. Król Władysław IV planował wykorzystać te zatargi do sprowokowania wielkiej wojny z Turcją, której niechętna była polska i litewska szlachta. Niepowodzenie tych planów doprowadziło do wybuchu największego z powstań kozackich. Dr Dariusz Milewski z UKSW przypomina, że jeden z najważniejszych epizodów tej wojny, czyli ugoda zborowska, nie była zwycięstwem, lecz klęską Rzeczypospolitej. „Ukraina faktycznie została oddana Kozakom. W dodatku Tatarzy urośli do roli gwarantów porozumienia i rościli sobie odtąd prawo do mieszania się w sprawy ukraińskie” – podkreśla dr Milewski.
Najnowszy numer „Mówią wieki” został przygotowany we współpracy z Zamkiem Królewskim w Warszawie. W roku 2019 przypada czterechsetna rocznica ukończenia przebudowy Zamku Królewskiego w czasach króla Zygmunta III Wazy. Rozbudowa tej rezydencji była symbolicznym uwieńczeniem procesu czynienia z Zamku stałej rezydencji władcy. Rok temu udało się ustalić, że przebudowa zakończyła się 4 lutego 1619 r. Dla muzealników był to impuls do ogłoszenia Roku Wazowskiego i organizacji wielu wystaw i wykładów przybliżających dzieje Zamku i epokę Wazów.
Historyk sztuki Marta Zdańkowska z Zamku Królewskiego w Warszawie opisuje historię tzw. Rolki Sztokholmskiej, jednego z najciekawszych zabytków związanych z epoką panowania Wazów. To długie na 15 metrów dzieło dokumentuje ślub króla Zygmunta III Wazy z Anną Habsburżanką. Nieznany z imienia artysta przedstawił na nim ponad 600 postaci składających się na orszak królewski. Tajemnicze są również późniejsze losy rolki. Dzieło „po blisko 400 latach – nie wiemy, co się z nim wtedy działo − odkryto je w 1902 r. nawinięte na bęben i umieszczone w drewnianym pudle w królewskim archiwum w Sztokholmie, dokąd zapewne trafiło jako zdobycz wojenna w czasach potopu szwedzkiego. W 1974 r. z inicjatywy premiera Olofa Palmego rząd Szwecji ofiarował Rolkę Zamkowi Królewskiemu w Warszawie” – pisze Marta Zdańkowska. Od tego czasu ze względów konserwatorskich rolka pokazywana jest bardzo rzadko. Wyjątkową okazją będzie wystawa „Król się żeni! Rolka sztokholmska – skarb Zamku Królewskiego w Warszawie”, którą będzie można oglądać od 5 lutego do 10 marca w Bibliotece Królewskiej Zamku Królewskiego w Warszawie w ramach Roku Wazowskiego.
Upamiętniony na rolce ślub był jednym z wielu mariaży zawieranych przez Wazów podczas ich panowania nad Rzecząpospolitą. „Na tronie Rzeczypospolitej zasiadało trzech monarchów z dynastii Wazów. Mieli cztery małżonki. Ich panowanie to epoka w dziejach politycznych kraju, ale także przykład ich fatalnej polityki dynastycznej” – podkreśla Tomasz Bohun z „Mówią wieki”. Małżonki polsko-szwedzkich królów różniły się temperamentem, stosunkiem do spraw państwowych oraz wpływem na swoich mężów. Z pewnością spośród nich wyróżniała się Maria Ludwika Gonzaga, żona Jana Kazimierza. Jej majątek wspierał działania króla, a jej energia pozwoliła mu na wyrwanie się z apatii po klęskach pierwszych miesięcy Potopu. „Podczas trzydniowej bitwy pod Warszawą 28–30 lipca 1656 r. kierowała usytuowanym na arkadach zamkowych stanowiskiem baterii artylerii. Uczestniczyła w negocjacjach i podpisaniu traktatów welawsko-bydgoskich z Brandenburgią i pokoju oliwskiego” – podkreśla autor.
Najnowsze „Mówią wieki” przypominają również losy innej wybitnej królowej z XVII wieku. Losy Elżbiety Stuart, chrześnicy Elżbiety I, córki Jakuba Stuarta, potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby została żoną królewicza Władysława Wazy. „Została żoną niemieckiego księcia i miała go namówić do przyjęcia korony oferowanej mu przez zbuntowanych przeciwko Habsburgom Czechów, co przyczyniło się do wybuchu wojny trzydziestoletniej. Szkocka królewna zdumiewała współczesnych siłą charakteru i aktywnością. Dziś przypomina o nich jej rozległa korespondencja – ponad 2,5 tys. zachowanych listów. Dzięki nim można prześledzić niezwykłe losy kobiety, która przez niemal pół wieku znajdowała się w centrum najważniejszych wydarzeń swej epoki” – pisze Anna Kalinowska z Muzeum Historii Polski. Wyjątkowe były również losy trzynastki urodzonych przez nią dzieci. Małżeństwo jej córki Elżbiety Zofii z synem księcia Brunszwiku zostało ocenione przez królową jako mezalians. Miało jednak ogromne znaczenie dla losów Wielkiej Brytanii. „To bowiem syn Zofii – w prostej linii potomek Jakuba I – został gwarantem protestanckiej sukcesji po śmierci królowej Anny Stuart i pierwszym władcą Anglii z dynastii hanowerskiej” – przypomina autorka.
Fascynujące są też związki przedstawicieli najważniejszych dynastii panujących w czasach nam znacznie bliższych. Jednym z największych dramatów Austro-Węgier były wydarzenia, do których doszło dokładnie 130 lat temu, 30 stycznia 1889 r., w pałacyku myśliwskim Mayerling. Samobójcza śmierć następcy tronu arcyksięcia Rudolfa Habsburga i jego kochanki Marii Vetsery wywołała szok wśród mieszkańców wielonarodowej monarchii. Żal po śmierci Rudolfa były tym większy, że upatrywano w nim przyszłego reformatora skostniałego państwa. Ze szczególną nadzieją patrzono na jego przyszłe panowanie w Galicji. Rudolf wielokrotnie odwiedzał majątki galicyjskiej arystokracji i Uniwersytet Jagielloński, którego doktorem honoris causa był od 1887 r. „Prezydent Lwowa Edmund Mochnacki zwołał posiedzenie rady miejskiej. Miała ona złożyć kondolencje na ręce namiestnika Galicji oraz przygotować deputację reprezentującą Lwów na uroczystościach pogrzebowych” – pisze historyk Krzysztof Rudy.
„Mówią wieki” przybliżają także postać władcy panującego niemal trzy i pół tysiąca lat temu. Totmes III, faraon z XV stulecia przed Chrystusem, jest uważany z jednego z największych władców tego starożytnego państwa. W 1458 r. zwyciężył ogromną koalicję państewek Kanaanu i podporządkował je Egiptowi. Dr Przemysław Nowogórski z UKSW rekonstruuje przebieg tej kampanii. Może zaskakiwać, że nasza wiedza na temat wydarzeń sprzed 35 wieków jest tak dokładna. Informacje te zawdzięczamy bardzo dojrzałej „polityce historycznej” Totmesa III, który upamiętniał swoje zwycięstwa. „Szczególnie interesujące są Roczniki Totmesa, czyli inskrypcja na ścianie jednej z kaplic najważniejszej świątyni tebańskiej. Każda kampania faraona została opisana oddzielnie. Podane są daty, trasa przemarszu wojska, królewskie rozkazy oraz listy łupów i jeńców” – pisze dr Przemysław Nowogórski.
Pasjonatów historii międzywojnia i wojskowości zainteresują artykuły z cyklu „100 lat polskiej techniki wojskowej”, którego partnerem jest Polska Grupa Zbrojeniowa. W tym miesiącu historyk wojskowości Michał Mackiewicz z Muzeum Wojska Polskiego przybliża czytelnikom konstrukcję karabinu przeciwpancernego wzór 35, nazywanego popularnie „urem”. Wbrew rozpowszechnionym opiniom „ur” został powszechnie wykorzystany w walkach we wrześniu 1939 r. Sprawdzał się znakomicie ze słabo opancerzonymi czołgami i wozami pancernymi Wehrmachtu. Niestety polska armia posiadała zaledwie 3,5 tysiąca tego rodzaju nowoczesnej broni. O jej walorach były również przekonane inne armie. „Po zwycięstwie nad Polską zdobyczne karabiny wz. 35 Niemcy włączyli do własnego arsenału pod oznaczeniem PzB 35(p), rozpoczęli także produkcję nowej amunicji, w której zastosowali pociski z wolframowym rdzeniem” – pisze historyk wojskowości. Redakcja miesięcznika przypomina również postać Józefa Maroszka, konstruktora tej broni i wielu innych znakomitych przedwojennych broni strzeleckich, m.in. karabinu samopowtarzalnego wz. 38.
Wraz z nowym rokiem „Mówią wieki” we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim rozpoczęły publikowanie dodatku tematycznego „Pieniądz i społeczeństwo na ziemiach polskich”. W lutowym numerze drugi odcinek tego cyklu.
Michał Szukała (PAP)