Proponujemy unowocześnienie systemu gwarantującego podwyżki wynagrodzeń w oświacie – powiedziała w piątek wicepremier Beata Szydło. Dodała, że rząd podtrzymuje także wszystkie dotychczasowe propozycje dla nauczycieli.
Unowocześnienie systemu polegałoby m.in. na zwiększeniu pensum nauczycieli. Towarzyszyło by temu zwiększenie wynagrodzeń.
Według prezesa ZNP Sławomira Broniarza propozycja przedstawiona w piątek przez rząd "tylko zaognia konflikt". Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz ocenił, że oznacza ona zwolnienie z pracy od 20-33 proc. nauczycieli. Związkowcy poinformowali, że nie ma podstaw do zawieszenia lub wstrzymania zapowiadanego strajku. Ma się on rozpocząć w poniedziałek.
Także przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa podkreślił, że nie ma porozumienia z rządem
W piątek rano rozpoczęło się kolejne nadzwyczajne posiedzenie Prezydium Rady Dialogu Społecznego o sytuacji w oświacie. Wicepremier Szydło przedstawiła "nowy pakt społeczny dla oświaty". Według niej zakłada on zmiany systemowe i wzrost wynagrodzeń nauczycieli.
Szczegóły wicepremier podała podczas konferencji po spotkaniu.
"Zgodnie z deklaracją rząd przygotował dzisiaj nową propozycję dla strony społecznej (...). Przygotowaliśmy propozycję wzrostu wynagrodzeń, która wychodzi naprzeciw oczekiwaniom nauczycieli" – powiedziała Szydło.
Wicepremier zapewniła, że rząd podtrzymuje dotychczasowe propozycje dla nauczycieli. Są to: w sumie 15 proc. podwyżki w 2019 r. (9,6 proc. podwyżki we wrześniu plus wypłacona już 5-procentowa podwyżka od stycznia), skrócenie stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł, zmiana w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji.
"Druga część naszej oferty to jest nowy kontrakt społeczny dla nauczycieli, dotyczący wzrostu wynagrodzeń. Mieści się to oczywiście w tych zmianach systemowych, które nazwaliśmy też nowym paktem dla oświaty" – powiedziała. Dodała, że ten kontrakt to "unowocześnienie systemu gwarantującego podwyżki wynagrodzeń".
"Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że ten dotychczasowy (system) po prostu już przestał być systemem gwarantującym możliwości realnego wzrostu wynagrodzeń dla nauczycieli" – powiedziała Szydło. Mówiła, że chodzi o "stworzenie systemu, który będzie gwarantował bezpieczeństwo finansowe tej grupie zawodowej, a z drugiej strony mierzył się z możliwościami budżetu i finansów państwa".
Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk poinformował, że "druga część naszej propozycji (...) bierze się z analizy, którą przeprowadziliśmy". "Naszym celem jest wzrost jakości nauczania, standardu opieki nad dziećmi i wzrost wynagrodzeń, dążenie do pewnych standardów europejskich" – powiedział.
"Przyjrzeliśmy się temu, co się działo w ostatnich latach i jak dzisiaj wygląda edukacja w Europie i na świecie" – poinformował Dworczyk. Podał, że w latach 2006-2018 liczba nauczycieli wzrosła o 9 proc., w tym samym czasie liczba dzieci i młodzieży do 18 lat zmniejszyła się o 16 proc. Przypomniał też, że pensum nauczyciela (czyli liczba godzin prowadzonych lekcji) wynosi 18 godzin tygodniowo, podczas gdy – jak mówił – średnia dla krajów OECD jest wyższa, w Polsce przypada też mniej uczniów (11) na jednego nauczyciela, niż w krajach OCED (15). "To są dane, których nie można lekceważyć" – dodał.
Szydło podkreśliła, że "biorąc pod uwagę wszystkie te dane, oraz mając świadomość też tego, że nauczyciele to grupa zawodowa, która powinna lepiej zarabiać", strona rządowa zaproponowała "kontrakt społeczny dla nauczycieli, czyli wzrost wynagrodzeń w kierunku takim jak w krajach OECD". Poinformowała, że zaproponowano stronie społecznej dwa warianty podwyższenia pensum nauczycieli.
W wariancie podwyższenia pensum do 22 godzin podwyżki dla nauczyciela dyplomowanego (czyli na najwyższym stopniu awansu zawodowego) mają być realizowane stopniowo: w 2020 r. – 6128 zł, 2021 r. – 6653 zł, 2022 r. – 7179 zł; 2023 r. – 7704 zł. Propozycja rządu dla nauczyciela dyplomowanego w wariancie pensum 24 godzin to: w 2020 r. – 6335 zł, 2021 r. – 7434 zł, 2022 r. – 7800 zł; 2023 r. – 8100 zł.
"Przystępujemy do prac nad zmianami systemowymi. Do połowy maja przygotowujemy założenia projektu ustawy, do końca czerwca zakończymy proces legislacyjny i od nowego roku szkolnego wchodzimy już z tym nowym projektem, z tymi zmianami" – poinformowała wicepremier.
"Zmiany pensum i zmiany systemowe będą wprowadzane krok po kroku, czyli od roku szkolnego 2020 byłaby już nowa struktura wynagrodzeń i organizacji tych zasad zatrudnienia nauczycieli" – podkreśliła Szydło.
Jak dodała, "rozpoczynamy prace od razu, kiedy będzie tylko wola ze strony partnerów społecznych".
"Założenia obejmują także prognozę naturalnych odejść nauczycieli z zawodu (m.in. w związku z emeryturą). Średnia odejść z lat 2010-2018 wynosi w granicach 25-30 tysięcy rocznie, a 80 proc. odchodzących nauczycieli nie jest zastępowana. Szacunki sugerują, że pozwala to na wprowadzenie zmian bez jakiejkolwiek dodatkowej redukcji kadry" – czytamy w informacji przekazanej dziennikarzom podczas konferencji prasowej.
Wicepremier przyznała, że między rządem a stroną społeczną jest rozbieżność stanowisk. Powodem tego – według wicepremier – jest to, że rząd chce wprowadzić zmianę systemową i proponuje podwyżki, a strona społeczna "ciągle to odrzuca". Wskazała też, że związkowcy chcą rozmawiać o przedstawionej propozycji o zmianach w pensum i wyraziła nadzieję, że potwierdzą to na konferencji.
Jak podkreśliła, ze strony społecznej nie ma w tej chwili woli podpisania porozumienia. "To porozumienie jest również możliwe wtedy, kiedy w czasie egzaminów nie będzie strajku" – zaznaczyła. "Zwracamy się z apelem, żeby w czasie egzaminów ten strajk został złagodzony" – dodała Szydło.
Wicepremier powiedziała, że to nie od niej zależy teraz, czy będą podwyżki i czy unowocześniony zostanie system gwarantujący podwyżki wynagrodzeń w oświacie. "To zależy od strony społecznej" – wskazała. Według Szydło od początku ta propozycja była jednak "torpedowana". "Z przykrością twierdzę, że nasi partnerzy woleli poprzez tweety, czy wychodząc do państwa (dziennikarzy – PAP), się komunikować" – dodała.
Jej zdaniem przedstawiona przez rząd kolejna propozycja jest "najlepsza, przemyślana i przygotowana". "Czekamy na odpowiedź strony społecznej, kiedy będzie gotowa do rozmów" – zadeklarowała. "Dla rządu warunkiem, który chcielibyśmy, żeby był spełniony przy rozmowach jest to, żeby w czasie egzaminów nie było strajku" – podkreśliła wicepremier.
"Mamy jeszcze czas, rząd jest gotów do rozmów. Jesteśmy przygotowani na to, żeby spotkać się w każdym dogodnym terminie i żeby rozmawiać" – zapewniła.
Jeszcze w przerwie obrad prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz powiedział dziennikarzom, że propozycja przedstawiona w piątek przez rząd "tylko zaognia konflikt, a nie go łagodzi".
"Strony nie porozumiały się, ubolewam nad tym" – powiedziała na konferencji prasowej przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias, która przewodniczy Radzie Dialogu Społecznego. "W związku z tym zaproponowałam stronom, że jeżeli któraś z nich będzie miała propozycję, to możemy wznowić rozmowy w niedzielę o godz. 18.00" – poinformowała.
Jednocześnie wskazała, że "ze smutkiem obserwowała konferencję prasową strony rządowej, na której przedstawiono prezentację". Jej zdaniem prezentacja ta została przygotowana "tylko na potrzeby mediów". "Powinna być przedstawiona najpierw wszystkim stronom w pokoju obrad; to wydaje się, że oddala te strony jeszcze bardziej od tego, co bardzo mocno budowaliśmy przez ostatnie 5 dni (rozmów)" – oceniła przewodnicząca RDS.
"Nie zachodzą żadne okoliczności, które dawałyby nam przesłanki do tego, abyśmy mogli dyskutować o wstrzymaniu akcji strajkowej w poniedziałek" – powiedział Broniarz na konferencji po spotkaniu.
Dodał, że ZNP i FZZ podtrzymują ostatnią propozycję przedstawioną stronie rządowej. Podkreślił, że ustępstwa związków zawodowych sięgają już 10 mld zł. "A więc to nie jest tak, że jesteśmy nieelastyczni, nie chcemy na ten temat rozmawiać" – dodał.
"Epatowanie opinii publicznej faktem, że nauczyciele będą zarabiali w roku 2023 kwotę ponad 8 tys. zł tak na dobrą sprawę przy braku odpowiedzi na pytanie, ile będzie wynosiło wynagrodzenie zasadnicze, jest pustą deklaracją. Antycypowanie zdarzeń przyszłych i niepewnych za cztery lata przy braku wiedzy, jaka będzie dynamika wzrostu gospodarczego, jak się będzie kształtował PKB, jakie będą relacje płacowe, to jest po prostu próba tylko i wyłącznie powiedzenia, że coś oferujemy, ale do końca nie jesteśmy przekonani, czy to będzie miało rację bytu" – powiedział Broniarz.
Dodał, że związki nadal są gotowe do rozmów.
Szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz, poinformował, że Forum Związków Zawodowych nie podpisze propozycji porozumienia, która – jak stwierdził – oznaczałaby "tylko i wyłącznie, że na stole leżą ochłapy rzucone pracownikom oświaty". Według niego przedstawiona w piątek propozycja oznacza, że "rząd proponuje zwolnienie od 20-33 proc. dzisiaj pracujących nauczycieli".
"Jeżeli za 40 parę godzin ma rozpocząć się w Polsce strajk generalny w oświacie i strona rządowa podsyca niepokoje i ten pożar gasi, dolewając do niego benzyny, to jest to skrajnie nieodpowiedzialna postawa. Jeżeli do tego strajku w poniedziałek dojdzie, a na 99 proc. tak będzie, to jest to odpowiedzialność personalna osób negocjujących ze strony rządowej z panią premier Beatą Szydło na czele" – podkreślił Wittkowicz.
Dodał, że Forum Związków Zawodowych, tak jak ZNP, nie znajduje podstaw do tego, żeby zawiesić lub wstrzymać zapowiadany strajk. "Wobec tego 8 kwietnia rozpoczyna się bezterminowy strajk w polskiej oświacie" – oświadczył.
Także przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa podkreślił, że "na dzień dzisiejszy nie ma porozumienia" z rządem.
"Jesteśmy trochę rozczarowani, ponieważ nasz związek szczególnie akcentował zmianę systemu wynagrodzenia i chcieliśmy przepracować ten punkt, szczególnie jako punkt, który będzie podstawą do zmiany w systemie edukacji" – powiedział po spotkaniu Proksa.
Zaznaczył, że Solidarność została "zaskoczona nową propozycją rządu". "Jako związek zawodowy sceptycznie się do tego odnosimy, ponieważ to niesie za sobą dość liczne zwolnienia pracowników i na to na pewno się nie zgodzimy" – podkreślił. "Nie bylibyśmy związkiem zawodowym, który by robił coś takiego, że zwalnia 10 czy 20 proc. pracowników, żeby reszta mogła lepiej zarabiać, nie o to nam chodzi" – dodał.
Na konferencji po piątkowym spotkaniu głos zabrał także wiceprezes Business Centre Club Wojciech Warski, który w Radzie Dialogu Społecznego reprezentuje pracodawców. "Strona pracodawców jest tylko obserwatorem rozmów. Starałem się być podczas rozmów swego rodzaj olejem lanym na wzburzone wody. Dziś w trakcie rozmowy okazało się, że wbrew pierwotnym informacjom nie wszystkie środki z Funduszu Pracy zostały skonsumowane przez dodatki do +trzynastej emerytury+. W związku z tym jest jeszcze przestrzeń do tego, by wykorzystać Fundusz Pracy do tego – tym razem za wiedzą i zgodą pracodawców, a nie jako samowolna decyzja rządu – w celach rzeczywiście społecznych i związanych z pracą" – powiedział.
Zaznaczył, że strona pracodawców konsekwentnie popiera oczekiwania nauczycieli, widząc w kiepskim statusie materialnym nauczycieli jedno ze źródeł deprecjacji tego zawodu. "Stąd nasza oferta, że pewien fragment środków z Funduszu Pracy, na którym jest w tej chwili powyżej 10 mld zł, mógłby zostać w 2019 r. użyty do załataniu jakiejś dziury w finasowaniu podwyżek dla nauczycieli" – powiedział. Jednocześnie zaznaczył, że na ten cel nie może być przeznaczona cała kwota z Funduszu Pracy. "Warunkiem jest, że także rząd znajdzie daleko większe, własne środki, a nie tylko środki Funduszu Pracy" – dodał Warski.
ZNP i FZZ od stycznia prowadzą procedury sporu zbiorowego, przeprowadziły referenda strajkowe. ZNP podało w niedzielę, że w strajku chce wziąć udział 79,5 proc. szkół i przedszkoli w całym kraju. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia z rządem, to 8 kwietnia rozpocznie się bezterminowy strajk. Podczas trwających od ubiegłego tygodnia negocjacji z rządem ZNP i FZZ najpierw odstąpiło od żądania podwyżki w wysokości 1000 zł od stycznia br. na rzecz 30 proc. podwyżki od stycznia, następnie zaproponowało rozłożenie jej na dwie raty: 15 proc. od stycznia i 15 proc. od września.
Termin zapowiedzianego protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja powinny rozpocząć się matury.
MEN podaje, że według danych przekazanych przez kuratorów oświaty od dyrektorów odsetek szkół, w których przeprowadzono referenda strajkowe, wynosi 58,7 proc. Według Państwowej Inspekcji Pracy spory zbiorowe prowadzi 42,76 proc. placówek.
Ustawa Karta nauczyciela w art. 30 ust. 3 określa średnie wynagrodzenie nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego. W myśl tego przepisu średnie wynagrodzenie nauczycieli stanowi: dla nauczyciela stażysty – 100 procent tzw. kwoty bazowej dla nauczycieli (określanej co roku w ustawie budżetowej – w tym roku wynosi ona 3045,21 zł.), dla nauczyciela kontraktowego – 111 proc. kwoty bazowej, dla nauczyciela mianowanego – 144 proc. kwoty bazowej, a dla nauczyciela dyplomowanego – 184 proc. kwoty bazowej.
Z tego zapisu wynika, że w tym roku średnie wynagrodzenie nauczyciela stażysty wynosi 3045 zł, nauczyciela kontraktowego – 3380 zł, dla nauczyciela mianowanego – 4385 zł i dla nauczyciela dyplomowanego – 5603 zł.
Na tzw. średnie wynagrodzenie składa się wynagrodzenie zasadnicze i dodatki określone w ustawie Karta nauczyciela. Dodatków jest kilkanaście: za wysługę lat, funkcyjne (wynikający z pełnienia funkcji kierowniczej, dla opiekuna stażu, dla wychowawcy klasy, nauczyciela doradcy, nauczyciela konsultanta), motywacyjny, za warunki pracy, za uciążliwość pracy, nagroda jubileuszowa, nagroda ze specjalnego funduszu nagród, dodatkowe wynagrodzenie za pracę w porze nocnej, dodatkowe wynagrodzenie roczne (tzw. trzynastka), odprawa emerytalno-rentowa i odprawa z tytułu rozwiązania stosunku pracy, wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe i doraźne zastępstwa.
Wysokość części dodatków przepisy uzależniają od wysokości wynagrodzenia zasadniczego (np. dodatek stażowy i wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe) – wzrost wynagrodzenia zasadniczego spowoduje automatyczny wzrost składników od niego zależnych. O wysokości innych dodatków decydują samorządy w regulaminach wynagradzania.
Nauczycielskie związki zawodowe od lat podkreślają, że wysokość tzw. średniego wynagrodzenia nijak się ma do rzeczywistych zarobków nauczycieli, gdyż dostają oni tylko po kilka dodatków z listy, a wysokość niektórych z nich jest niska.
Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia nauczycieli, które obowiązuje od stycznia tego roku, wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym dla nauczyciela stażysty wynosi – 2538 zł brutto, nauczyciela kontraktowego – 2611 zł, nauczyciela mianowanego – 2965 zł, a dla nauczyciela dyplomowanego – 3483 zł. (PAP)
Autorki: Danuta Starzyńska-Rosiecka, Olga Zakolska, Karolina Kropiewic, Agnieszka Ziemska, Dorota Stelmaszczyk
dsr/ ozk/ kkr/ dst/ agzi/ joz/