Skarg związanych ze strajkiem nauczycieli wpływa do mnie codziennie całe mnóstwo - mówi PAP rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak. Jak dodaje, można to liczyć w setkach.
"Tylko od wczoraj dostałem około 200 różnego rodzaju pism, z czego większość dotyczy właśnie tego tematu; liczbę wszystkich skarg możemy liczyć w setkach" - powiedział w piątek PAP Mikołaj Pawlak. Dodał, że "to są głosy różnych stron - są strony popierające strajk, ale są też głosy pytające co dalej, co robić".
Zdaniem RPD, "teraz najważniejsze jest, żeby tonować sytuację i całą rozgrywkę między rządem a związkowcami, po to, żeby egzaminy normalnie się odbywały".
Pawlak podkreślił, że "teraz jest czas na analizę sytuacji związanej z tym, co zrobić, gdyby rzeczywiście miały się spełnić najgorsze scenariusze dotyczące promocji uczniów i gdyby matury miały się nie odbyć". Zwrócił uwagę, że przed egzaminami gimnazjalnymi również zakładał "najgorsze scenariusze". "Cieszę się, że były one na wyrost, ale lepiej być zapobiegliwym i się przygotować, niż być zaskoczonym" - zauważył.
RPD odwołał się do tekstu Wojciecha Młynarskiego "Chrońmy dzieci". "+Ludzie, to jest ważna rzecz od stuleci, siebie gryźć możemy, lecz chrońmy dzieci. Kim byś nie był, prawdzie tej wyjdź naprzeciw - siebie możesz kochać mniej, kochaj dzieci+" - cytował rzecznik praw dziecka. Jego zdaniem, "to są słowa, które dzisiaj musimy sobie wszyscy powtarzać".
"Ja też powtarzam i będę powtarzać - prawa dzieci do edukacji, do tego, żeby ich nauka została oceniona, nie mogą być bojkotowane przez jakiekolwiek inne prawo" - podkreślił. "Pozwolę sobie też zacytować jedną z dyrektorek szkół, która zwróciła uwagę, że egzaminy to nie tylko plony dzieci, ale też nauczycieli, po kilku latach ich pracy" - powiedział Mikołaj Pawlak. Zaznaczył przy tym, że "te plony są teraz zbierane i nawet słuszne, legalne prawo do strajku nie może dyskwalifikować ważniejszego prawa dzieci do tego, aby były ocenione".
Pawlak nawiązał również do stanowiska rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, który stwierdził, że rozporządzenie minister edukacji Anny Zalewskiej związane z powoływaniem członków komisji egzaminacyjnych "może naruszać prawa obywatelskie" oraz "narusza przepisy ustawy – Karta Nauczyciela".
RPD, powołując się na art. 44za. ustawy o systemie oświaty, zauważył, że upoważnia on ministra edukacji do określenia, kto wchodzi w skład komisji egzaminacyjnej. "Skoro upoważnia, to minister mogła napisać taki przepis, choćby po to, żeby był doraźny plaster" - podkreślił. Jak dodał, "może plaster będzie niepotrzebny w przyszłości, ale na teraz – jest bardzo potrzebny, aby egzaminy mogły zostać przeprowadzone". "Jako prawnik-praktyk pragnę uspokoić RPO - od strony teorii i światopoglądu może się z tym nie zgadzać, ale od strony prawa, nie można takiemu rozwiązaniu postawić żadnych zrzutów. Dlatego zwracam się do rodziców i przede wszystkim zdających dzieci – bez obaw, zapewniam, że rozporządzenie jest legalne, egzaminy są prawidłowo przeprowadzane i nie ma żadnych podstaw do podważania ich legalności" - podkreślił.
W minionym tygodniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska podpisała rozporządzenia, zgodnie z którymi członkiem zespołu egzaminacyjnego i nadzorującego może być każda osoba posiadająca kwalifikacje pedagogiczne (w zespołach mogą być także osoby, które nie pracują w żadnej szkole). Kolejną zmianą jest zwiększenie z 20 do 25 liczby uczniów przypadających na jednego nauczyciela wchodzącego w skład zespołu nadzorującego, jeżeli zdających w sali egzaminacyjnej jest ponad 25 na egzaminie gimnazjalnym lub ósmoklasisty i 30 na maturze.
W poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej "Solidarności", m.in. z woj. wielkopolskiego, śląskiego, dolnośląskiego i kujawsko-pomorskiego. Według ZNP w strajku biorą udział też nauczyciele niezrzeszeni w żadnym ze związków. Piątek jest piątym dniem strajku. (PAP)
autor: Dorota Stelmaszczyk
dst/ mhr/