Marszałek Sejmu Marek Kuchciński i wicemarszałek izby niższej Ryszard Terlecki wzięli udział w uroczystościach związanych z 30. rocznicą wyborów 4 czerwca 1989 r., które odbyły się w niedzielę w Przemyślu (Podkarpackie). Marszałek podkreślił, że Polacy osiągają sukcesy, gdzie działają zgodnie-solidarnie.
Głównym punktem uroczystości w Przemyślu była debata, której uczestniczyli działacze opozycji antykomunistycznej z Podkarpacia oraz wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
Kuchciński w swoim wystąpieniu przed panelem podkreśli, że wolność cały czas towarzyszyła naszemu krajowi. „Osiągamy wielkie sukcesy, gdy działamy zgodnie - solidarnie, w tym pojęciu mieści się wszystko, co dla nas najdroższe i najważniejsze” – dodał marszałek.
Przypomniał słowa arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, który mówił, że „pojęcie Solidarności jest bardzo ważne, bo w pojedynkę niewiele zrobimy”.
Kuchciński powiedział również, że obecny rząd kontynuuje „tamtą tradycję Solidarnościową”.
W czasie debaty wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki przypomniał, że jego środowisko myślało w czasie obrad okrągłego stołu, że należało „poczekać, żeby ten system sam runął i pozamykać wówczas wszystkich komunistów”.
Dodał, że jego środowisko rozważało również bojkot wyborów czerwcowych. „Do tego jednak na szczęście nie doszło” – dodał.
Podkreślił, że w wyborach Solidarność mogła zdobyć 35 proc. głosów w Sejmie. „Mogła, ale nie musiała. A co by było, gdyby komuniści zdobyli np. 10 proc. z tych 35 proc.? Solidarność wzięła jednak wszystko co mogła, w Sejmie i Senacie. Przed wyborami komuniści martwili się nawet, że wynik Solidarności będzie tak słaby, że nie wzmocni ona komunistów i nie weźmie odpowiedzialności za rząd” – przypomniał.
Zdaniem Terleckiego, komuniści nie stworzyli rządu, mimo że wygrali de facto wybory, bo „ten opór społeczny był już za duży”.
W ocenie wicemarszałka Sejmu, błąd, jaki popełniło środowisko Solidarności, tkwił w reformach Balcerowicza. „Otworzyły nam drogę na Zachód, ale pozwoliły zachować majątek komunie” - dodał.
Mówiąc o 4. czerwca zaznaczył, że powinniśmy obchodzić tę datę jako nasze święto wolności. „Święto tych, którzy poszli i powiedzieli komunie dość” – podkreślił Terlecki.
Zdaniem wicemarszałka po wyborach wiele osób myślało, że wywalczona demokracja „zagospodaruje się sama, że wszystko już pójdzie swoim rozpędem”. „To była wielka nadzieja tych miesięcy, ale powinniśmy mieć poczucie winy naszego zaniechania. Kiedy komuniści byli przerażeni i myśleli, że pójdą siedzieć, trzeba było tę rewolucję dokończyć” – powiedział Terlecki.
Inny uczestnik panelu przewodniczący NSZZ RI „Solidarność” w 1989 roku Jan Karuś, wspominając tamte czasy powiedział, że „szokowała” go „pazerność naszej strony na władzę”. „Cieszy mnie, że zwykli ludzie rozbili ten system, choć i on sam by upadł, bo ekonomicznie by nie wytrzymywał” – dodał.
W jego opinii komuniści nie chcieli rządzić, ale utrzymać władzę. „Oni się uwłaszczyli, bo kto rządzi światem? Ten kto ma pieniądze. I oni to robią do dziś” – powiedział Karuś.
Z kolei przewodniczący NSZZ „Solidarność” Ziemia Przemyska w 1989 roku Marek Kamiński mówił, że w jego ocenie obrady okrągłego stołu i doprowadzenie do częściowo wolnych wyborów było sukcesem. „Błędem było to, i na to się nie godziłem wówczas, wyciągniecie wyborów z powstającej, słabej Solidarności i powołanie Komitetów Obywatelskich” – powiedział.
Kamiński zaznaczył, że wybory pokazały siłę opozycji wobec systemu komunistycznego. „Po tych zwycięskich wyborach nie wykorzystaliśmy jednak szansy, aby ustawić komuchów do pionów. Ale sądzę, że rozgrywała nas inna siła m.in. SB. Rozgrywała nas również nasza Gazeta Wyborcza, pisząc +nasz premier wasz prezydent+. To było rozkładanie struktur, które wygrały wybory” – mówił.
„Wygraliśmy demokrację i nic poza tym. Do dziś nie mamy rządów demokratycznych, rządzą nami kasty, nie mamy np. sądów” – uważa Kamiński.
Natomiast organizator Komitetu Obywatelskiego w Rzeszowie, działacz opozycyjny i obecny członek Kolegium IPN Jan Draus podkreślił w czasie panelu, że jednym z aktów zdrady po wyborach czerwcowych był wybór gen. Wojciech Jaruzelskiego na prezydenta kraju. Ten wybór, jak przypomniał Draus, umożliwiła część posłów OKP, którzy np. nie wzięli udziału w głosowaniu.
„Polska rozpoczęła bój z komunistami, była pierwsza wśród krajów z Europy środkowo-wschodniej, ale potem została ostatnia pod względem demokratyzacji. Inne państwa potrafiły uporać się z szybką demokratyzacją państwa” – zwrócił uwagę Draus.
Zdaniem Zdzisława Krasnodębskiego posła PiS do Parlamentu Europejskiego, który także uczestniczył w debacie, zwycięstwo Solidarności kończyło pewną epokę, a nie zaczynało.
„Pewną rolę grała też w tym czasie nasza naiwność. Naiwność w stosunku - nie do Wschodu, ale do Zachodu. To była wiara, że przyniesiemy do Zachodu coś związanego z nasza wiarą, kulturą. Jednak nasi liderzy solidarnościowi stali się szybko neoliberałami. Coś zostało jednak z tamtego okresu, to pokazują rządy PiS-u” – mówił europarlamentarzysta.
W trakcie niedzielnych uroczystości zaprezentowane zostały reprinty wszystkich numerów „Strychu Kulturalnego”. Pisma literacko-artystycznego ukazującego się w Przemyślu w latach 1988–1996, które w okresie PRL-u było tytułem tzw. drugiego obiegu redagowanym przez Marka Kuchcińskiego.
Pokazano również film „Skazany na niepamięć” w reżyserii Agnieszki Niemiec. Film opowiada o krakowskim opozycjoniście Jacku Żabie, który zmarł tragicznie w lutym 1989 r.
Uroczystości, która odbywała się w Mzueum Narodowym Ziemi Przemyskiej, towarzyszyły dwie wystawy: „Czerwiec 1989 w obiektywie Jacka Szwica” oraz „Wybory 1989” przygotowana przez rzeszowski IPN.
Organizatorem niedzielnych wydarzeń był Instytut Pamięci Narodowej oddział w Rzeszowie. Patronat honorowy nad obchodami objęli: marszałek Sejmu Marek Kuchciński, wojewoda podkarpacki Ewa Leniart i marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl. (PAP)
autor: Wojciech Huk
huk/ skr/