Rękodzieło ludowe, w tym drewniane rzeźby, wyroby z wikliny, ceramika, obrazy, wycinanki, tkaniny i regionalne jedzenie – to oferta niedzielnego jarmarku w Białymstoku, nawiązującego do tradycji z czasów Jana Klemensa Branickiego. W tym roku 140 wystawców z Polski, Białorusi, Litwy i Ukrainy rozlokowało swoje stragany wokół miejskiego ratusza.
Białostocki Jarmark Świętojański nawiązuje do tradycji targowej miasta na mocy przywileju targowego, jaki Białystok otrzymał 29 stycznia 1749 roku od króla Augusta III Sasa. Przywilej zapisano w dokumencie potwierdzającym nadanie praw miejskich Białemustokowi. Zgodnie z nim, jarmarki w Białymstoku miały się odbywać na Św. Jana, w dniu imienin hetmana Jana Klemensa Branickiego, fundatora Białegostoku.
Obecnie to najważniejszy taki jarmark w roku, który organizuje Muzeum Podlaskie w Białymstoku. Tradycyjnie odbył się na Rynku Kościuszki i tradycyjnie cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców miasta i turystów.
140 wystawców z Polski, Białorusi, Litwy i Ukrainy rozlokowało swoje stragany wokół miejskiego ratusza, który jest siedzibą Muzeum Podlaskiego. Miłośnicy rękodzieła ludowego mogli tam znaleźć wyroby z wikliny, drewniane rzeźby czy np. aniołki na szczęście, ceramiczne i szklane naczynia czy ozdoby, obrazy, ręcznie wyrabiane serwety.
Rzeźby z kawałków kory czy drewna (np. z korzeni), m.in. ptaki i aniołki, specjalnie wycięte a potem malowane, prezentował na jarmarku Dionizy Purta z Białegostoku, twórca ludowy z ponad 40-letnim doświadczeniem. "To, co w lesie się znajdzie" - tak mówił PAP o materiale, z którego tworzy. "Najlepiej idą ptaki. Jak ktoś się tym zarazi, to potem przychodzi po kolejne" - przyznał.
W ocenie pana Dionizego, odradza się zainteresowanie sztuką ludową. "Mamy tylko jeden problem: nie ma zainteresowanej młodzieży, która by to przejęła. Jakoś tak ginie ta nasza kultura narodowa" - przyznał.
Na jarmarku można było również kupić narzędzia potrzebne do pracy w polu czy ogrodzie, np. drewniane grabie czy kosiska. Oblegane było stoisko sióstr z monasteru z Mińska na Białorusi, które przywiozły, m.in. herbaty ziołowe czy kosmetyki z naturalnych produktów, ale też ikony. Na straganach było też mnóstwo regionalnego jedzenia: chleby, ciasta, wędliny, sery, miody, nalewki, podpiwek czy piwo kozicowe.
Białoruskie wycinanki prezentowała w Białymstoku Volga Baburyna z Mołodeczna, mistrzyni sztuki ludowej na Białorusi. "Kiedy miałam dwanaście lat dowiedziałam się, czym jest wycinanka. Teraz wykonuję ich dużo w formie pocztówek, wycinanek w ramkach, zakładek do książek, z symbolami pochodzącymi z tradycji białoruskiej sztuki ludowej" - powiedziała PAP.
Przypomniała, że ulubionym motywem wycinankarek białoruskich jest drzewo życia, ale jest też wiele innych symboli pochodzących również z tkactwa czy malarstwa ludowego. Jak powiedziała, charakterystyczne dla białoruskiej wycinanki, która może być wykonywana przy pomocy nożyczek, noża lub specjalnej formy (obecnie rzadko już spotykana) jest też duża liczba złożeń papieru.
"Lubię przywozić wycinanki do Polski. Jest duże zainteresowanie, mam dużo stałych zamawiających, są osoby, które specjalnie wracają po kolejne. To bardzo miłe" - powiedziała pani Volga, która na jarmark do Białegostoku przyjechała po raz kolejny.
Niedzielny jarmark jest jedną z imprez trwających Dni Białegostoku.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ amac/