„Portret kobiety w ogniu” przypomina, że kobiety nigdy nie szły po prostej drodze – mówi PAP reżyserka Celine Sciamma. Jej najnowszy film można obejrzeć podczas trwającego we Wrocławiu 19. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty.
"Portret kobiety w ogniu" to opowieść osadzona w XVIII, której głównym tematem jest relacja między artystką Marianne (Noemie Merlant) a młodą damą Heloise (Adele Haenel). Początkowo Marianne otrzymuje zlecenie namalowania portretu Heloise dla jej przyszłego męża. Heloise obawia się tego małżeństwa. Jest również niechętna pozowaniu, więc Marianne musi obserwować ją w ciągu dnia i portretować w nocy. Kobiety stopniowo zbliżają się do siebie, a Marianne staje się coraz mniej zadowolona z efektów swojej pracy. W końcu wyjawia Heloise, jakie zadanie otrzymała. Niszczy portret i zaczyna malować kolejny – tym razem za przyzwoleniem portretowanej. Między kobietami rodzi się coraz głębsze uczucie. Tymczasem termin ślubu Heloise zbliża się nieubłaganie.
Jak powiedziała PAP reżyserka i scenarzystka Celine Sciamma, "Portret kobiety w ogniu" powstał z tęsknoty za nieszablonowymi historiami miłosnymi w kinie. "Zastanawiałam się, dlaczego powstaje niewiele takich filmów. Oczywiście, w każdym filmie możemy odnaleźć historię miłosną. Jakiś ślub albo rozwód. Ale zwykle nie jest to głównym wątkiem. Gdy cofnęłam się pamięcią do czasów dzieciństwa doszłam do wniosku, że wtedy miłość często była na pierwszym planie. +Titanic+, +Przeminęło z wiatrem+ - to są filmy, którymi ludzie naprawdę się dzielili. Stwierdziłam, że powinniśmy więcej mówić o miłości. A poza tym ostatnio dużo pracowałam nad historiami o nastolatkach. Potrzebowałam zmiany. Zależało mi, by pokazać proces narodzin uczucia, ale nie w oczywistej konwencji typu: +spotykają się w windzie dwie osoby, które wyglądają jak spod igły+. Chciałam sportretować miłość, która rodzi się w wyniku intelektualnej interakcji, inteligentnego dialogu, wzajemnego podziwu” – wyjaśniła.
Sciamma zwróciła uwagę, że "+Portret kobiety w ogniu+ poprzez przeszłość opowiada o współczesności". "Zależało mi, żeby był wypełniony tym, z czym mamy do czynienia dzisiaj, ale tak, by uniknąć przesytu. Chciałam zaskoczyć widza tą współczesnością, tym, że równocześnie może się dowiedzieć czegoś o sytuacji kobiet w przeszłości, ich możliwości wyrażania siebie bądź ich braku. W historii Francji i Europy zdarzały się okresy, kiedy sfera kobiecej wolności była większa, ale były też i takie, gdy kobiety nie miały praktycznie żadnych praw. Ważne, żeby sobie przypomnieć, że nigdy nie szłyśmy po prostej drodze" – zaznaczyła.
Wspomniała, że "dużo pracy" włożyła w stworzenie wiarygodnej XVIII-wiecznej stylizacji. "Zawsze miałam obsesję na punkcie estetyki, ale tym razem okazała się silniejsza niż zwykle. Wiedziałam, że obraz musi być piękny, bo tematem tej opowieści jest właśnie piękno. Sądzę, że film i malarstwo mają wiele punktów stycznych – rama, światło, warstwy, sposób portretowania postaci. Mnóstwo czasu poświęciłam, by odnaleźć styl, co do którego miałabym absolutne przekonanie, że przynależy do tej historii" – powiedziała Sciamma.
Jak dodała, istotnym tematem filmu jest także "kobieca solidarność, przyjaźń i siostrzeństwo". "To siostrzeństwo może być odkryciem, bo wciąż wiele kobiet wynosi z domu błędne przekonanie, że zamiast skupić się na sobie powinny zadowalać mężczyzn. Zaczynają walczyć o ich uwagę czy uczucia. Wiele z nich nie zdaje sobie sprawy, że bierze udział w wyścigu, w którym i tak nie ma zbyt wiele do wygrania. Dlatego opowiadanie historii o kobiecej przyjaźni i solidarności wydaje mi się tak ważne. To są radosne, uskrzydlające emocje. W życiu nie chodzi tylko o to, by być wojownikiem. Chodzi także o poczucie wewnętrznego spokoju. Mam nadzieję, że ten film przekona do tego kobiety" – stwierdziła.
Reżyserka wspominała również emocje, jakie towarzyszyły jej podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes, gdzie odbyła się światowa premiera jej filmu. "Pamiętam bardzo dokładnie każdy moment. Sądzę, że to zostanie w mojej pamięci już na zawsze. Uczucie, które towarzyszy ci gdy odbierasz nagrodę, jest naprawdę wspaniałe. Miło jest znaleźć się w gronie wybitnych twórców. Tym bardziej, że w tym roku w oficjalnej selekcji było wiele świetnych tytułów. Zresztą nie tylko nagroda za scenariusz w konkursie głównym ma dla mnie znaczenie. Jestem też dumna z Palmy Queer. Ale tak naprawdę największą dumę i podekscytowanie – choć podszyte strachem – czujesz, kiedy pokazujesz film po raz pierwszy przed dwoma tysiącami obcych ludzi. Coś niesamowitego" – oceniła.
"Kiedy dostajesz nagrodę, sporo się zmienia. Masz świadomość, że odniosłaś sukces. Wiesz, że ludzie będą oglądać twój film, bo został doceniony przez canneńskie jury. To właściwie tak samo, jakby ktoś przyczepił do niego metkę z napisem: +powinieneś to zobaczyć+. Widzowie zaczynają utożsamiać cię z tym wydarzeniem. Ale zobaczymy, jak to się potoczy. To mój pierwszy zagraniczny festiwal i dopiero teraz mogę obserwować reakcje widowni niefrancuskiej" – podsumowała Sciamma.
"Portret kobiety w ogniu" zainaugurował w czwartek wieczorem 19. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Kolejne pokazy filmu odbędą się 27 lipca i 3 sierpnia. Na ekrany polskich kin trafi 18 października.
Celine Sciamma (ur. 1978 r.) jest francuską reżyserką i scenarzystką. Zadebiutowała w 2007 r. filmem "Lilie wodne", który otrzymał trzy nominacje do Cezara. Obraz zakwalifikował się także do sekcji Un Certain Regard festiwalu w Cannes. W 2009 r. w ramach rządowej kampanii przeciwko homofobii stworzyła swój pierwszy film krótkometrażowy "Pauline". Jej kolejnymi filmami były "Chłopczyca" (2011 r.- Nagroda Jury Teddy na Berlinale za najlepszy film o tematyce LGBT) i "Girlhood" (2014). Ponadto Sciamma jest współautorką scenariuszy m.in. do filmów "Mając 17 lat" Andre Techine’a oraz "Nazywam się Cukinia" Claude’a Barrasa (2016), który przyniósł jej Cezara za najlepszy scenariusz adaptowany.
Z Wrocławia Daria Porycka (PAP)
dap/aszw/