Powstania Śląskie nie mają, ale też nigdy nie miały, statusu wydarzeń o charakterze centralnym, kojarzą się raczej regionalnie. W czasie obchodów być może mocniej przebiją się do dyskursu publicznego, natomiast bardzo trudno mi powiedzieć, na ile ta pamięć o nich faktycznie się utrwali – mówi PAP dr Sebastian Rosenbaum, historyk z Oddziału IPN w Katowicach.
Polska Agencja Prasowa: Jakie miejsce w pamięci zbiorowej Polaków zajmują Powstania Śląskie?
Dr Sebastian Rosenbaum: Powstania Śląskie nie mają, ale też nigdy nie miały, statusu wydarzeń o charakterze centralnym, kojarzą się raczej regionalnie.
Jednak w okresie Polski Ludowej, szczególnie od lat sześćdziesiątych i początku lat siedemdziesiątych, kiedy w Warszawie pojawił się tzw. śląski desant z Edwardem Gierkiem na czele, Powstania Śląskie zaczęły być mocniej wpisywane w mapę ówcześnie konstruowanej i dyktowanej przez władzę pamięci społecznej. Sprzyjały temu również produkcje z obszaru popkultury – myślę przede wszystkim o filmach Kazimierza Kutza, które miały przecież ogólnopolski rezonans.
Odnoszę wrażenie, że te powstania jednak ciągle są wydarzeniem silnie rezonującym w regionie. Natomiast w perspektywie centralnej, odgrywają rolę raczej podrzędną i to chyba nawet jeszcze bardziej podrzędną niż Powstanie Wielkopolskie.
PAP: Z czego może to wynikać?
Dr Sebastian Rosenbaum: Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Może to wynikać z pewnej regionalnej specyfiki Śląska. Z jednej strony był on ważnym regionem ze względu na swoje uprzemysłowienie, bogactwo, a także znaczenie dla ekonomii i gospodarki krajowej. Z drugiej jednak strony na Śląsku widzimy specyfikę osobliwości narodowościowych, językowych czy kulturowych, a także komplikacje historyczne tego obszaru.
Zauważmy, że powstania były wyrazem bardzo silnych propolskich postaw dużej części społeczności regionu górnośląskiego po I wojnie światowej, ale plebiscyt górnośląski z marca 1921 r. strona polska przegrała. W plebiscycie rozstrzygającym o przynależności tego regionu, w 60 proc. głosów społeczeństwo górnośląskie opowiedziało się za Niemcami, mimo że władze w tym rejonie sprawowała nie administracja niemiecka, lecz aliancka Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa, która była złożona z przedstawicieli Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii, a teren plebiscytowy był okupowany przez wojska sojusznicze.
Dr Sebastian Rosenbaum: W PRL-u budowano pomniki, organizowano wielkie manifestacje, aby podkreślić właśnie to, że Polska komunistyczna jest spadkobierczynią powstań w swojej antyniemieckości, plebejskości, robotniczo-chłopskim profilu polityczno-socjalnym. Oczywiście był to mit polityczny.
Widzimy zatem, że ten obszar jest trochę niejasny, trudny do rozgryzienia. Może również to sprawia, że pamięć o Powstaniach Śląskich we współczesnej kulturze pamięci, lecz i w tej wcześniejszej, zajmuje drugorzędne miejsce. Nie jest ono tak eksponowane jak w przypadku powstań narodowych – Kościuszkowskiego, Listopadowego, Styczniowego. Ponadto ranga Powstań Śląskich i pamięci o nich jest dużo niższa niż np. ranga pamięci o tzw. czynie legionowym. To Józef Piłsudski oraz czyn legionowy są rdzeniem kultury pamięci dotyczącej okresu odradzania się Rzeczypospolitej.
PAP: Czy fakt, że powstania były skierowane przeciwko Niemcom, był w czasie PRL wykorzystywany propagandowo?
Dr Sebastian Rosenbaum: Oczywiście. Trzeba pamiętać, że zwłaszcza w pierwszych latach powojennych, a później w okresie rządów Władysława Gomułki, ten akcent antyniemiecki był bardzo silny. Z oczywistych względów rozgrywano zaszłości spowodowane przez II wojnę światową, odwoływano się do naturalnej niechęci społeczeństwa polskiego do Niemców, a także podnoszono antyniemieckie ostrze powstań. Władze Polski Ludowej zarówno w tej tuż powojennej fazie, jak i po powrocie Gomułki w czasie odwilży bardzo mocno wykorzystywały antyniemiecki potencjał powstań, lansując i propagując te zrywy po to, by legitymizować własną władzę. Obóz komunistów chciał wykreować taką opowieść, w której Polska Ludowa jest pewnego rodzaju punktem docelowym, do którego dążyli powstańcy.
PAP: Jak to wówczas tłumaczono?
Dr Sebastian Rosenbaum: Podstawową grupą powstańców byli ludzie z najniższych warstw społecznych. Wskazywano zatem, że powstańcy chcieli państwa robotników i chłopów, państwa, w którym nie ma Niemców, ale i takiego, które przeciwstawia się Niemcom, walczy z nimi i ich pokonuje. W związku z tym ta antyniemieckość i plebejskość Powstań Śląskich bardzo dobrze pasowały do konceptu politycznego komunistów.
W PRL-u budowano pomniki, organizowano wielkie manifestacje, aby podkreślić właśnie to, że Polska komunistyczna jest spadkobierczynią powstań w swojej antyniemieckości, plebejskości, robotniczo-chłopskim profilu polityczno-socjalnym. Oczywiście był to mit polityczny.
PAP: Czy wtedy była to nadal pamięć regionalna, czy zaczynała być już ogólnopolska?
Dr Sebastian Rosenbaum: Pamięć o Powstaniach Śląskich zawsze była jednak bardziej pamięcią regionalną. Trzeba natomiast pamiętać, że dzisiaj mamy często wypaczony obraz regionalności tej pamięci, ponieważ kojarzymy ją mocno z Katowicami, gdzie znajduje się duży Pomnik Powstańców Śląskich. Natomiast w rzeczywistości jest to pamięć górnośląska. Ten historyczny region jest obecnie podzielony między dwa województwa – opolskie oraz śląskie z Katowicami jako centrum. Trzeba pamiętać, że to na terenie województwa opolskiego znajduje się Góra Świętej Anny, czyli jedno z ważniejszych miejsc pamięci związanych z powstaniami. Tam powstało również pierwsze muzeum czynu powstańczego, które zresztą istnieje do dziś. Powiedziałbym zatem, że to pamięć katowicko-opolska.
Dr Sebastian Rosenbaum: Trzeba pamiętać, że to na terenie województwa opolskiego znajduje się Góra Świętej Anny, czyli jedno z ważniejszych miejsc pamięci związanych z powstaniami. Tam powstało również pierwsze muzeum czynu powstańczego, które zresztą istnieje do dziś. Powiedziałbym zatem, że to pamięć katowicko-opolska.
W okresie Polski Ludowej mit powstań był bardzo mocno eksponowany właśnie na poziomie tych dwóch województw – wówczas katowickiego i opolskiego. Oczywiście ta pamięć nie mogła być wyłącznie regionalna, ponieważ nie możemy sobie wyobrazić aż tak daleko posuniętego regionalizmu, zwłaszcza w państwie scentralizowanym, jakim była PRL. Cała powstańcza narracja była wpleciona w narrację ogólnopolską – wplatano ją w opowieść o walce o wyzwolenie społeczne, rozumiane jako marksistowska walka klasowa robotników przeciwko klasie posiadaczy. Tutaj to się świetnie nadawało, bo górnicy, robotnicy śląscy walczyli przeciwko Niemcom w ogóle, ale także przeciwko niemieckim magnatom, fabrykantom, posiadaczom.
Powstania interpretowano jako walkę wyzwoleńczą, walkę z germanizacją, walkę o polskość i polską kulturę, co, jak wiemy, było bardzo silnie eksponowane również w ogólnopolskim projekcie budowania społecznej pamięci zbiorowej. W czasie Polski Ludowej nie było podręcznika do historii, w którym nie byłoby mowy o Powstaniach Śląskich. One były na różne sposoby eksponowane i przywoływane na skalę ogólnopolską, zwłaszcza w okolicach 50. rocznicy wybuchu III Powstania, czyli w 1971 r.
PAP: Dlaczego akurat w tym czasie?
Dr Sebastian Rosenbaum: Po części mogło się to wiązać z tym – choć to nadal rzecz do zbadania – że po upadku Gomułki w grudniu 1970 r. i przejęciu szefowania KC PZPR przez Edwarda Gierka, który był wcześniej I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego w Katowicach, w Warszawie na wiodących stanowiskach w kraju znaleźli się ludzie wcześniej związani ze Śląskiem i operujący tą śląską nutą.
Można zatem mówić, że w latach siedemdziesiątych faktycznie mieliśmy do czynienia z silnym eksponowaniem tematów śląskich. Powstały wówczas różne filmy, przede wszystkim powstańcze filmy Kazimierza Kutza, które odegrały kluczową rolę w budowaniu popkulturowego wizerunku Powstań Śląskich w okresie Polski Ludowej, czy „Ptaki ptakom” Pawła Komorowskiego o wrześniu 1939 r. w Katowicach. Ale powstawały też wtedy filmy o współczesnej tematyce Śląska i sąsiedniego Zagłębia, np. o budowie Huty „Katowice” (serial „Ślad na ziemi” Zbigniewa Chmielewskiego czy film Janusza Kidawy „Pejzaż horyzontalny”). Wątki śląskie podejmowano także w licznych serialach, poczynając od „Czerech pancernych i psa” Konrada Nałęckiego z postacią Gustlika jako archetypicznego Ślązaka. Więcej seriali o śląskiej tematyce pojawiło się jednak w latach osiemdziesiątych, to były „Blisko, coraz bliżej” Zbigniewa Chmielewskiego o rodzinie Pasterników czy „Biała wizytówka” Filipa Bajona o niemieckiej arystokracji. Tematy tego rodzaju pojawiały się również w takich serialach jak „Polonia Restituta” Bohdana Poręby.
Zatem w jakimś stopniu Powstania Śląskie stały się okresie PRL częścią pamięci powszechnej i częścią wizji historii, którą lansowała władza. Natomiast zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie, na ile faktycznie przeniknęły one do świadomości np. mieszkańców Mazowsza, Wielkopolski czy Pomorza, myślę, że w jakimś stopniu pewnie tak, ale raczej jako fakt na obrzeżach historii. Natomiast na Górnym Śląsku to jedno z kluczowych wydarzeń historycznych XX wieku i jako takie zawsze będzie odgrywało ogromną rolę w kulturze pamięci regionu.
PAP: Czy przełom 1989 r. zmienił charakter tej pamięci?
Dr Sebastian Rosenbaum: To faktycznie była cezura, która oznaczała uwolnienie szeroko rozumianej refleksji oraz uwolnienie badań historycznych od jarzma ograniczeń cenzuralnych z okresu komunizmu. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że od tego momentu można było prowadzić nieograniczone badania naukowe i już niespętane ideologicznie. Trudno przecież powiedzieć, że w czasach Polski Ludowej można było na większą skalę pisać krytycznie o postawach powstańców, opisywać je w sposób bardziej zniuansowany; że można było dostrzec więcej punktów widzenia, próbować zobaczyć racje różnych stron i nie sakralizować tych powstań. „Sakralizacja” może nie jest dobrym słowem w kontekście całkowicie laickiej polityki Polski Ludowej, ale czasem odnosi się wrażenie, że mieliśmy jednak do czynienia z takim procesem.
Jednak paradoksalnie w 1989 r. doszło nie tyle do uwolnienia badań nad Powstaniami Śląskimi, ile wręcz do ich uwiądu. Nastąpił okres kilkunastoletniego osłabienia zainteresowania tymi zrywami.
PAP: Z czego mogło to wynikać?
Dr Sebastian Rosenbaum: Myślę, że mógł to być wynik przesytu materiałem, poczucia, że to temat, który w zasadzie został wyeksploatowany przez komunistów i w sumie nie warto już go podejmować; być może również wynik przesytu całym tym ceremoniałem i powstańczą fetą. Możliwe, że wpływ na to miała także niezdolność do zmierzenia się z tą problematyką. Możemy zauważyć różnych publicystów, którzy próbowali budować odmienne narracje o powstaniach: mówili o zrywach jako o wojnie domowej, jako o interwencji polskiej na Górnym Śląsku, a nawet jako o zakamuflowanej wojnie polsko-niemieckiej. Budowano narracje opowieści inne od tej, jaka obowiązywała w Polsce Ludowej. Trzeba mieć jednak świadomość, że były one bardzo słabo oparte na refleksji badawczej.
Mieliśmy do czynienia z tworzeniem narracji publicystycznie uproszczonych, zmierzających do mitologizacji konstrukcji narracyjnych o wydarzeniu historycznym. Jest to tylko wtedy dobre, kiedy na drugim biegunie rozwijają się jednak badania, które pozwalają na ambiwalencję tych mitologizowanych zjawisk. Tego w przypadku Powstań Śląskich nie mamy. Prowadzono niewiele badań, a ta tendencja utrzymuje się do dziś. Widzimy bardzo przyczynkarskie nastawienie do Powstań Śląskich, zresztą nie jest to temat specjalnie popularny wśród historyków. Może to faktycznie wynikać z poczucia, że wiele już o tym napisano. Jednak może być to też świadomość, która odstręcza historyków: to, że czas powstań jest szalenie pogmatwaną i gęstą materią faktograficzną, którą bardzo trudno rozgryźć; wydaje się czasem, że coś zostało już wielokrotnie opisane, aż nagle pojawia się nowy dokument i stawia dotychczasowe ustalenia pod znakiem zapytania. Kwestia Powstań Śląskich budzi także głębokie emocje i bywa manipulowana politycznie przez różne środowiska, czasem nawet całkowicie przeciwstawne. To również może zniechęcać badaczy do zajmowania się tym zagadnieniem.
Dr Sebastian Rosenbaum: Przez najbliższe trzy, cztery lata o powstaniach będzie się opowiadać na wszystkie możliwe sposoby: będzie dużo imprez, dyskusji, ceremonii, obchodów, upamiętnień. Czy w tym wszystkim znajdzie się miejsce na głębszą refleksję? Śmiem wątpić, zwłaszcza że bywa tak, iż ceremoniał jest dość pusty.
PAP: Czy nadchodząca setna rocznica wybuchu I Powstania, a także kolejne lata upamiętniające rocznice dwóch kolejnych zrywów mogą wpłynąć na pamięć o powstaniach, także w zasięgu ogólnopolskim?
Dr Sebastian Rosenbaum: Przez najbliższe trzy, cztery lata o powstaniach będzie się opowiadać na wszystkie możliwe sposoby: będzie dużo imprez, dyskusji, ceremonii, obchodów, upamiętnień. Czy w tym wszystkim znajdzie się miejsce na głębszą refleksję? Śmiem wątpić, zwłaszcza że bywa tak, iż ceremoniał jest dość pusty.
Jednak nie będzie to rocznica obchodzona wyłącznie na Górnym Śląsku, chociażby Senat RP przypomniał ostatnio o rocznicy wybuchu I Powstania. Są więc zatem pewnego rodzaju gesty na poziomie ogólnopolskim. Ostatnio uczestniczyłem także w przygotowaniu wystawy poświęconej Wojciechowi Korfantemu jako głównemu protagoniście polskiej opcji w czasie powstań, która była prezentowana w Warszawie.
Powstania być może mocniej przebiją się do dyskursu publicznego, natomiast bardzo trudno mi powiedzieć, na ile ta pamięć o nich faktycznie się utrwali. Nie umiem po prostu sobie wyobrazić, jak mogłyby te zrywy zadziałać na większą skalę w świadomości społecznej całej Polski. Motorem do tego mogłoby być np. zrealizowanie dobrego filmu, bo to takie medium, które ma bardzo silny rezonans społeczny. Tworzone są filmy o Piłsudskim, o Legionach – to te tematy są nam serwowane w popkulturze, która ma najsilniejsze oddziaływanie. Jednak o tym, że zobaczymy fabułę o Powstaniach Śląskich, nie słyszałem.
Dużym odzewem cieszyła się np. książka Szczepana Twardocha „Drach”, która w sposób nieortodoksyjny dotyka także tematyki powstańczej. Zatem nie ceremoniały, obchody czy rytuały, które się organizuje i o których się zapomina trzy dni później, lecz właśnie zjawiska ze sfery kultury, takie jak film, książka czy spektakl teatralny, przekształcają trwale pewną świadomość społeczną i zbiorową.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /