Były poseł współrządzących w RFN socjaldemokratów Markus Meckel wypowiedział się przeciwko budowie w Berlinie pomnika ku czci polskich ofiar niemieckich zbrodni z czasów II wojny światowej. Zamiast tego proponuje centrum dokumentacji na temat wojny na Wschodzie.
Markus Meckel, który był w przeszłości m.in. przewodniczącym polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej, w artykule opublikowanym na stronie internetowej dziennika "Tagesspiegel" przypomina, że podczas II wojny światowej Polska przez prawie sześć lat pozostawała pod niemiecką okupacją, a jej ludność była ofiarą straszliwych zbrodni. Rozpoczęły się one już w pierwszych tygodniach wojny, kiedy niemieckie szwadrony śmierci zaczęły celową eksterminację polskich elit: polityków, intelektualistów, prawników, lekarzy i księży. Polacy mieli zostać narodem niewolników usługujących niemieckim panom.
"Niemieckie obozy zagłady Auschwitz, Treblinka i Majdanek powstały w Polsce. Mordowanie europejskich Żydów rozpoczęło się od Polski. Ale od samego początku tysiące Polaków znajdowało się wśród więźniów obozów koncentracyjnych" - podkreśla socjaldemokrata, dodając, że o tym terrorze i jego ofiarach niewielu w Niemczech cokolwiek wie. Między innymi dlatego przed laty polski polityk Władysław Bartoszewski domagał się wzniesienia w Berlinie pomnika dla polskich ofiar narodowego socjalizmu.
"Żądanie to zostało ostatnio przypomniane przez wielu niemieckich polityków. Zgadzam się z ideą tego wniosku, ale nadal uważam go za problematyczny. Czy naprawdę powinniśmy zacząć upamiętniać ofiary narodowego socjalizmu z podziałem na narody? A co z milionami ofiar po inwazji na Związek Sowiecki? Przecież anihilacja, która rozpoczęła się w Polsce, była kontynuowana z nie mniejszą zaciekłością po 1941 roku. Czy naprawdę zamierzamy budować dla Polaków, Białorusinów, Ukraińców i Rosjan osobne pomniki? Wówczas istnieje niebezpieczeństwo cynizmu i stajemy przed pytaniem, czy pomnik przysługuje wówczas, gdy liczba ofiar przekroczyła milion?" - pyta retorycznie Meckel.
Polityk SPD proponuje zbudować centrum dokumentacji, które badałoby i prowadziło działalność edukacyjną na temat wojny na Wschodzie oraz dawało możliwość upamiętnienia ofiar.
Meckel ubolewa też, że niemiecki Bundestag nie był w stanie uzgodnić rezolucji upamiętniającej atak na Polskę 1 września 1939 r., który zapoczątkował II wojnę światową.
"Na szczęście rocznica ta będzie obchodzona (przez innych) na wiele sposobów. Prezydent Frank-Walter Steinmeier odwiedzi Wieluń, miasto w Polsce, które zostało zbombardowane i zniszczone pierwszego dnia wojny" - nadmienia były minister spraw zagranicznych NRD, który negocjował zjednoczenie Niemiec. Zwraca też uwagę, że dla Polski początek wojny jest nierozerwalnie związany z 23 sierpnia 1939 r. - paktem Hitlera i Stalina.
"W Niemczech nie ma tradycji przypominania o tym dniu. W Rosji pakt ten jest wręcz usprawiedliwiany. Próba zainicjowania wspólnej deklaracji podczas tegorocznego forum Dialogu Petersburskiego w Bonn zakończyła się fiaskiem" - zdradza były deputowany do Bundestagu.
Meckel postuluje, by podczas innych okrągłych rocznic przypadających w tym (upadek Muru Berlińskiego) i następnym roku (75. rocznica zakończenia II wojny światowej) doceniać rolę Polski.
"My, Niemcy, powinniśmy wreszcie sobie uświadomić, że Polacy walczyli we wszystkich armiach aliantów i uwolnili nas od narodowego socjalizmu. Stalin nie dopuścił do tego, by zostało to w należyty sposób docenione i taki stan rzeczy trwa do dziś. Na uroczystości w maju 2020 roku powinniśmy razem z ówczesnymi aliantami zaprosić Polskę" - apeluje socjaldemokrata.
Proponuje też, by przeprojektować Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty w Volkspark Friedrichshain, tak by przypominał o wkładzie Polski w niemiecką historie wolności i demokracji. "Właściwe motto już na nim widnieje: +Za wolność naszą i waszą+" - konkluduje Meckel.
Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ mal/ godl/