Niemiecka prasa zastanawia się w niedzielę w jaki sposób konsekwencje II wojny światowej wpływają dzisiaj na politykę i społeczeństwo RFN. Widać to m.in. w podejściu Niemców do kwestii obronności.
"Dokładnie osiemdziesiąt lat minęło od wybuchu II wojny światowej. Naoczni świadkowie wymierają. Jednak wiele wskazuje na to, że dziedzictwo i doświadczenie tej wojny wciąż kształtują dzisiejsze pokolenie millenialsów" - czytamy w magazynowym niedzielnym wydaniu konserwatywnego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS).
Jego zdaniem dobrobyt nie jest w stanie zamazać poczucia winy, które przechodzi z pokolenia na pokolenie. Stąd pamięć o narodowym socjalizmie, wojnie i Holokauście przetrwała jako składowa część konfliktów międzypokoleniowych i rodzinnych.
"To, czego dziadkowie doświadczali i co zrobili, żyje w umysłach dzieci i wnuków. Wojna, która rozpoczęła się osiemdziesiąt lat temu, trwa nadal. Jako niepokój, paraliżujące poczucie nieadekwatności i fiksacji na temat przeszłości. Jako niezdolność do podejmowania decyzji i wykorzenienie" - diagnozuje "FAS".
Lewicowo-liberalny "Tagesspiegel" publikuje z kolei wywiad z jednym z najbardziej wpływowych obecnie niemieckich politologów Herfriedem Muenklerem. Naukowiec rozwiewa złudzenia, które pod koniec XVIII wieku zasiał Immanuel Kant: "Nie będzie świata bez wojen". Przyznaje jednocześnie, że szczególnie dwa ostatnie lata II wojny światowej w sposób szczególny wpłynęły na niemieckie postrzeganie wojska i użycia siły militarnej.
"Liczba ofiar wśród niemieckich żołnierzy i cywili w ostatnim roku wojny była prawie tak wysoka jak w całej wojnie. Pod koniec wojny Niemcy z pierwszej ręki doświadczyli cierpienia, które wcześniej zadawali innym. To wciąż kształtuje pamięć polityczno-kulturową. Polityka i społeczeństwo z rezerwą podchodzą do korzystania z wojska" - ocenia naukowiec.
"80 lat temu nazistowskie Niemcy popełniły pierwszą z niezliczonych zbrodni wojennych i rozpoczęły II wojnę światową. Na śpiących mężczyzn, kobiety, dzieci i starców w Wieluniu spadły bomby. Dziś wielu obywateli zagłosuje na AfD - partię, która w swoich szeregach toleruje nacjonalistów i prawicowych ekstremistów. W takim dniu jak dzisiaj jest to podwójnie bolesne" - pisze niedzielne wydanie bulwarówki "Bild".
W konsekwencji, jak pokazuje stanowisko Niemiec ws. udziału w misji wojskowej w cieśninie Ormuz u wybrzeży Iranu, RFN osłabia spójność NATO i zdolność Europy do działania.
"W efekcie Trump, Putin czy Iran mogą podzielić Europejczyków. Niemieckie przekonanie, że powściągliwość ratuje pokój i jednocześnie brak zastanowienia nad tym, że wcześniejsze zaangażowanie mogłoby zapobiec eskalacji konfliktu, to problem" - konstatuje Herfried Muenkler.
"Bild am Sonntag" wychodząc od rocznicy II wojny światowej przypomina, że w niedzielę odbywają się wybory do parlamentów krajowych dwóch landów wschodnich Niemiec - Saksonii i Brandenburgii.
"80 lat temu nazistowskie Niemcy popełniły pierwszą z niezliczonych zbrodni wojennych i rozpoczęły II wojnę światową. Na śpiących mężczyzn, kobiety, dzieci i starców w Wieluniu spadły bomby. Dziś wielu obywateli zagłosuje na AfD - partię, która w swoich szeregach toleruje nacjonalistów i prawicowych ekstremistów. W takim dniu jak dzisiaj jest to podwójnie bolesne" - pisze niedzielne wydanie bulwarówki "Bild".
Jak dodaje zarazem, ostrzeżenia ze strony CDU, Zielonych i SPD, że mieszkańcom Saksonii i Brandenburgii w żadnym wypadku nie wolno głosować na AfD brzmią jak moralizatorskie wywody nauczyciela z podstawówki.
"Nie da się tego słuchać. +Wybory+ to jedyna broń, jaką obywatele mają, kiedy chcą się bronić przed polityką, której nie rozumieją i której nie chcą. To takie proste. I takie bolesne" - konkluduje "Bild am Sonntag".
Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ bjn/