Handel dziełami sztuki to lukratywny biznes i dlatego przemyt dóbr kultury w ostatnich latach rośnie. Zarabiają na tym przestępcy i grupy terrorystyczne, które w ten sposób finansują swoją działalność – mówili w środę w Parlamencie Europejskim w Brukseli uczestnicy konferencji na ten temat.
Europosłanka Anna Fotyga (PiS), która była organizatorką konferencji „Finansowanie terroryzmu poprzez handel dobrami kultury”, wskazywała, że w 2017 wartość sprzedaży na rynku sztuki przekroczyła 56 mld euro, z czego w Europie było to ok. 20 mld euro. „To wielki rynek, który jest w wysokim stopniu nieregulowany. Wiele transakcji odbywa się w tajemnicy, bez poddania nazwiska sprzedawcy i kupującego” – zaznaczyła. Dlatego, jak mówiła, ułatwia to handel zrabowanymi dobrami kultury. Jak wskazywała, temat na forum unijnym jest rzadziej omawiany, niż pranie brudnych pieniędzy, przemyt narkotyków czy ludzi.
W konferencji wziął udział pułkownik Matthew Bogdanos, który na początku pierwszej dekady tego wieku był dowódcą oddziału amerykańskich marines podczas wojny w Iraku. Zajmował się tam odzyskiwaniem dóbr kultury skradzionych z Muzeum Narodowego Iraku w Bagdadzie. Zostało ono splądrowane po rozpoczęciu interwencji amerykańskiej w Iraku, która zakończyła się obaleniem rządów Saddama Husajna. Obecnie Bogdanos kieruje specjalną grupą amerykańskich prokuratorów, zajmującą się dziełami sztuki, które stały się obiektem szabrowników i trafiły na amerykański rynek.
"Niszczenie dzieł sztuki to także zbrodnia. Historia Kambodży, Afganistanu, Syrii czy Iraku pokazała, że poprzedza ona zbrodnie przeciw ludzkości" – mówił amerykański ekspert. "Zniszczenie dziedzictwa kulturowego to zabranie ludziom ich tożsamości, pozbawienie także ich własnej przyszłości" – tłumaczył.
Bogdanos opowiedział swoją historię z czasu wojny w Iraku. „Byłem wtedy w Basrze. Poprosiłem przełożonych, by wysłali mnie do Bagdadu, by zatrzymać rabowanie muzeum w tym mieście. Dostaliśmy się do niego i rozpoczęliśmy dochodzenie” – relacjonował Bogdanos. Jak mówił, w ciągu kilku miesięcy, poprzez spotkania z lokalnymi przywódcami, wprowadzenie amnestii dla tych, którzy ukradli dobra kultury i chcą je zwrócić, odwiedzanie poszczególnych miejsc w stolicy Iraku, m.in. meczetów, kawiarni, oddziałowi udało się odzyskać kilka tysięcy skradzionych dóbr kultury.
Jak przekonywał, handel dziełami sztuki to biznes ciągle opłacalny na tyle, że Państwo Islamskie w swojej strukturze w ramach departamentu surowców naturalnych powołało dwa wydziały – ropy naftowej i antyków, z zadaniem pozyskiwania środków finansowych na swoją działalność. Jak mówił, aby przeciwdziałać handlowi dziełami sztuki i kultury, należy mieć szeroką siatkę kontaktów na świecie – w domach aukcyjnych, pośród sprzedawców dzieł sztuki, wśród służb i stale z nimi współpracować. Tłumaczył, że często takie kradzione dzieła przebywają długą drogę, z kraju do kraju, zanim trafią do jakiegoś domu aukcyjnego.
Tess Davis, dyrektor wykonawcza organizacji Koalicja Starożytności powiedziała na konferencji, że bardzo trudno oceniać skalę finansowania terroryzmu poprzez przemyt dóbr kultury, z uwagi na to, że jest to rynek nieregulowany. „To największy nieregulowany rynek na świecie” – podkreśliła. Jej zdaniem ten brak przejrzystości i regulacji pozwala na wykorzystywanie go do m.in. do prania brudnych pieniędzy, unikania opodatkowania czy finansowania terroryzmu.
Z kolei Mariya Polner, ekspert Światowej Organizacji Celnej, zwróciła uwagę, że cena zabytku u szabrownika w państwie pochodzenia zabytku jest wielokrotnie niższa od tej, którą płaci końcowy odbiorca. "Mamy do czynienia z prawdziwym łańcuchem, którego ogniwami są pieniądze. To kwestia ceł i służb skarbowych. Przez ostatnie lata poznaliśmy swoje braki i słabości. Tego typu przestępstwa są kompleksowe. Potrzebujemy bardziej skoordynowanej współpracy pomiędzy różnymi służbami" – mówiła Polner.
Gilles De Kerchove, unijny koordynator ds. zwalczania terroryzmu, zaznaczył, że wiele zrabowanych dóbr kultury jest ciągle w magazynach i będą stopniowo trafiały na rynek. Dlatego, jak mówił, tak trudno jest oceniać skalę zjawiska. Jego zdaniem jednym z wyzwań związanych z tym problemem są różne reżimy prawne dotyczące walki ze zjawiskiem nielegalnego handlu dobrami kultury; problemem jest też brak ogólnoeuropejskiej strategii. „Mamy w UE strategię walki z handlem narkotykami, ale nie ma strategii walki z przemytem dóbr kultury” – wskazał. Dodał, że należy też mocniej zająć się egzekwowaniem prawa, żeby wysłać jasny sygnał, że UE będzie z tym zjawiskiem walczyć. Potrzebne jest także, w jego opinii, dofinansowanie odpowiednich służb, m.in. Europolu.
W konferencji obok przedstawicieli wielu organizacji międzynarodowych, służb policyjnych, celnych, muzeów oraz prawników i dyplomatów udział wziął także archeolog Marek Lemiesz, który współtworzył zespół zabezpieczający dobra kultury w ramach polskich kontyngentów wojskowych w Iraku i Afganistanie. Przedstawiciel Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego przedstawił polski dorobek, w tym najnowszą inicjatywę, jaką jest powołanie Międzynarodowego Ośrodka Szkoleń i Badań nad Dziedzictwem Kultury w Zagrożeniu.
Po powstaniu Państwa Islamskiego doszło do grabieży dziedzictwa kulturowego w Iraku, Syrii i Libii. W odpowiedzi krajowe i międzynarodowe organy ścigania zacieśniły współpracę w celu udaremnienia przemytu dóbr kultury i odzyskania skradzionych dzieł. W lipcu 2018 r. Europol pomógł Włochom w odzyskaniu obiektów archeologicznych o wartości prawie 40 mln euro, podczas gdy Interpol, Światowa Organizacja Celna i różne agencje krajowe wspólnie podjęły w ciągu ostatnich dwóch lat udane działania, które doprowadziły do odzyskania 41 tys. dóbr kultury i do dziesiątek aresztowań.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ mc/