Mnie gwiazdorstwo nie interesowało. W domu, potem w szkole teatralnej, nauczono mnie pokory. Wobec zawodu i wobec życia – wyznała przed laty Krystyna Feldman, odtwórczyni roli tytułowej w filmie Krzysztofa Krauzego „Mój Nikifor”. 15 lat temu wszedł on na ekrany kin.
"Mój Nikifor" opowiada historię Epifaniusza Drowniaka – znanego jako Nikifor Krynicki – polskiego malarza prymitywisty łemkowskiego pochodzenia. W tytułową rolę wcieliła się Krystyna Feldman. W pozostałych wystąpili m.in. Roman Gancarczyk (Marian Włosiński), Lucyna Malec (Hanna Włosińska), Artur Steranko (Doktor Rosen), Ewa Wencel (Dyrektorka "Zachęty") i Marian Dziędziel (Pszczelarz Ferek). Autorami scenariusza byli Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze. Film otrzymał m.in. Kryształowy Globus - główną nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Karlowych Warach.
Kreacja w filmie Krauzego okazała się dla Feldman gigantycznym sukcesem. Aktorka zdobyła wiele nagród, m.in. Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2004 roku, Orła – nagrodę Polskiej Akademii Filmowej w roku 2005. W tym samym roku na festiwalach w Karlowych Warach i Valladolid otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki.
Kreacja w filmie Krauzego okazała się dla Feldman gigantycznym sukcesem. Aktorka zdobyła wiele nagród, m.in Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2004 roku, Orła – nagrodę Polskiej Akademii Filmowej w roku 2005. W tym samym roku na festiwalach w Karlowych Warach i Valladolid otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki. Czytelnicy miesięcznika "Film" nagrodzili ją w tej samej kategorii Złotą Kaczką w 2005 roku. W wywiadzie udzielonym magazynowi z tej okazji Feldman powiedziała: „Mnie gwiazdorstwo nie interesowało. W domu, potem w szkole teatralnej, nauczono mnie pokory. Wobec zawodu i wobec życia".
Wieloletni przyjaciel aktorki z Teatru Nowego im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu, aktor Andrzej Lajborek, wspomina w wywiadzie dla PAP: "Zawsze mogłem się do niej zwrócić. Kiedy miałem jakieś wątpliwości, ona pomagała. To była osoba bardzo sympatyczna, kochająca aktorów i aktorstwo. Była nauczona teatru zespołowego, w którym wszyscy sobie wzajemnie pomagają. Teatru nie tylko głównych postaci, lecz wszystkich aktorów grających w spektaklu. Wyznawała takie wartości. Nie umiała być inna". "Nauczono ją najlepszej kindersztuby teatralnej, jaka w międzywojniu istniała i ona nigdy tego nie straciła. Teatr bardzo zmienił się za jej życia, a ona ciągle była z tamtych czasów" – podsumował Lajborek.
Aktorka Antonina Choroszy zdradziła PAP, że dzieliła garderobę z Krystyną Feldman od pierwszego dnia swojej pracy w Teatrze Nowym w Poznaniu aż do śmierci artystki. „Była to osoba nieprzeciętnie inteligentna, błyskotliwa, dowcipna i skora do żartów" – podkreśliła Choroszy. "Wspominam Krystynę Feldman z nieustającym podziwem dla jej profesjonalizmu. Zawsze punktualna, przygotowana do pracy i nigdy nienarzekająca na trudy, jakie niesie ze sobą zawód aktorki. Nawet mimo starszego wieku. Pracowita i wymagająca wobec siebie" – kontynuowała aktorka. "Zdarzało się, że ironicznie dialogowała ze swoim odbiciem w garderobianym lustrze, mówiąc krytyczne uwagi na temat postępów w swojej pracy. Bawiło mnie to ogromnie. To było wspaniałe show!" – dodała.
Krystyna Feldman urodziła się 1 marca 1916 roku we Lwowie. Choć za życia aktorki wszystkie źródła, jak i ona sama podawały datę 1 marca 1920 roku. Wychowała się w rodzinie polsko-żydowskiej. Jej ojcem był znany i ceniony aktor teatralny Ferdynand Feldman, matką zaś wokalistka operowa Katarzyna Feldman z domu Sawicka. W 1934 roku ukończyła lwowskie gimnazjum im. Królowej Jadwigi. Maturę zdała eksternistycznie. Po trzech latach nauki w roku 1937 ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie. Egzamin aktorski, do którego przygotowywał ją we Lwowie aktor i reżyser Janusz Strachocki, zdała eksternistycznie. 1 września debiutowała w Teatrze Miejskim we Lwowie. Zagrała wówczas chłopca w bajce "Kwiat paproci" reżyserowanej przez Janusza Warneckiego. W teatrze tym występowała do 1939 roku. Podczas wojny była łączniczką Armii Krajowej. W międzyczasie - w latach 1939-41 - prowadziła Teatr Robotniczy w Zimnej Wodzie. Po wojnie występowała w wielu polskich teatrach m.in. w Katowicach, Jeleniej Górze, Opolu, Szczecinie, Łodzi i od 1983 roku, aż do śmierci, na stałe związana była z Teatrem Nowym w Poznaniu.
W filmie zadebiutowała epizodyczną rolą dewotki w „Celulozie” Jerzego Kawalerowicza (1953). W dorobku ma ponad 60 ról telewizyjnych i filmowych, m.in. w „Lalce” Wojciecha Hasa, „Yesterday” i „Pociągu do Hollywood” Radosława Piwowarskiego, „Pogrzebie kartofla” Jana Jakuba Kolskiego, „Pianiście” Romana Polańskiego, „Starej baśni” Jerzego Hoffmanna, a także w serialu „Jan Serce” Piwowarskiego.
W filmie zadebiutowała epizodyczną rolą dewotki w "Celulozie" Jerzego Kawalerowicza (1953). W dorobku ma ponad 60 ról telewizyjnych i filmowych, m.in. w "Lalce" Wojciecha Hasa, "Yesterday" i "Pociągu do Hollywood" Radosława Piwowarskiego, "Pogrzebie kartofla" Jana Jakuba Kolskiego, "Pianiście" Romana Polańskiego, "Starej baśni" Jerzego Hoffmanna, a także w serialach "Jan Serce" Piwowarskiego i popularnym "Świecie według Kiepskich". Pomimo pokaźnego życiorysu teatralnego najczęściej wśród szerszej publiczności kojarzono ją właśnie jako babkę Rozalię Kiepską.
Epizody stanowią większość jej filmografii. Feldman nie odbierała tego jednak pejoratywnie. W jednym z wywiadów dla magazynu "Kino" wyznała, że "epizod to projekcja postaci bardzo skondensowanej, zwięzłej, ale zawsze pełnej. Pełny, żywy człowiek, chociaż rola epizodyczna. W niedużym fragmencie trzeba strzelić w dziesiątkę". "Epizod ani nie ogranicza aktora, ani w niczym mu nie ujmuje" – mówiła. Zresztą aktorka nie lubiła dzielenia ról na te większe i mniejsze epizodyczne. W 2004 roku, wypowiadając się dla "Przekroju "zaznaczyła, że "rola to rola. Nie można więc grać byle jak. Epizod czemuś służy. I trzeba dać z siebie wszystko".
Współscenarzystka "Mojego Nikifora", reżyserka Joanna Kos-Krauze, pytana w rozmowie z PAP o Feldman i obsadę głównej roli odpowiedziała: "Ona była Nikiforem, nie musiała go grać. Całym jej życiem była sztuka. To był człowiek, który żył dla sztuki". "Kiedy byliśmy w Krynicy i Krysia grała w filmie Jurka Bogajewicza +Boże skrawki+. dowiedzieliśmy się, że jest w pensjonacie obok nas. Poszliśmy się z nią spotkać. Wyglądała nawet nie jak siostra bliźniaczka, ale jak brak bliźniak Nikifora. To było fenomenalne spotkanie. Nie do wymyślenia" – opowiadała reżyserka. Kos-Krauze oceniła, że aktorce „udało się stworzyć coś fantastycznego”. „Krysia w tej roli była fenomenem. To była dla mnie jedna z najpiękniejszych, nie tylko zawodowych przygód" – podkreśliła.
„Kiedy pojechała na próbną charakteryzację i ją ucharakteryzowano, zrobiła takie wrażenie, że dwie pamiętające Nikifora kobiety uciekły, myśląc, że to idzie właśnie on” – zdradził aktor Andrzej Lajborek.
Podobnie kreację Feldman ocenił Lajborek. "Kiedy pojechała na próbną charakteryzację i ją ucharakteryzowano, zrobiła takie wrażenie, że dwie pamiętające Nikifora kobiety, uciekły myśląc, że to idzie właśnie on" – zdradził aktor.
Marian Włosiński, który przecież dobrze znał Nikifora, będąc jego przyjacielem i prawnym opiekunem, powiedział o Feldman w roli malarza samouka: "Jest genialna. Porusza się i gestykuluje jak on, wygląda identycznie". Nic dziwnego, że Krzysztof Krauze wiele lat zabiegał o realizację "Nikifora" z Krystyną Feldman w roli głównej. Powstało 20 wersji scenariusza. Sama Feldman przyznała swego czasu w wypowiedzi podanej przez "Film", że przyjęła tę rolę "głównie ze względu na niezwykłego reżysera".
"Ta rola była pointą jej życia, jej aktorstwa, myślenia o tym zawodzie" – ocenił Lajborek. "Była taka, jak jej role. Nie wyobrażała sobie nawet, że może gwiazdorzyć. Zawsze jeździła tramwajem, autobusem. Przy tym bardzo wierząca. Uważała, że jej życiem od początku do końca kieruje Bóg" – wyznał, dodając ponadto, że Feldman „umiała rozmawiać ze wszystkimi”. „To jedna z ostatnich takich osób. Nie wiem, czy mógłbym w tej chwili wskazać inną osobę, która posiada takie przymioty… Myślę, że nie" – zaznaczył aktor.
W Poznaniu na tyłach Teatru Nowego znajduje się Zaułek Krystyny Feldman. W 2018 roku na jednej ze ścian bloku osiedla Armii Krajowej na Ratajach, gdzie mieszkała aktorka, namalowano mural z jej wizerunkiem. Pokazuje to, że mimo iż od śmierci Feldman minęło już ponad 12 lat(zmarła 24 stycznia 2007 roku – przyp. PAP), poznaniacy wciąż o niej pamiętają. "Była wartością, z którą wszyscy się utożsamiali. Jak wchodziła do tramwaju czy autobusu, połowa pasażerów wstawała, żeby mogła wybrać sobie dowolne miejsce" – wspomina Lajborek. Choroszy dodała: "Często mówiła mi, że teatr jest jej domem. Pani Krystyna Feldman pokochała Poznań, choć mnie mówiła nieraz, że jej serce pozostało we Lwowie".
Ostatnim filmem, w którym zagrała, był "Ryś" Stanisława Tyma z 2007 roku. W Teatrze Nowym krótko przed śmiercią grała Weronikę w "Fauście" w reżyserii Janusza Wiśniewskiego, występowała też w monodramie Roberta Glińskiego "I to mi zostało..." - na podstawie opowieści biograficznej o Feldman "Festiwal tysiąca i jednego epizodu", spisanej przez Tadeusza Żukowskiego.
Była zafascynowana Józefem Piłsudskim. "W jej pokoju, naprzeciwko wejścia, wisiał duży portret marszałka Piłsudskiego. Zawsze, kiedy były jego urodziny albo imieniny, paliły się tam świece" – wyznał Lajborek.
1 marca 2016 roku ukazała się nakładem Wydawnictwa Miejskiego Posnania we współpracy z Teatrem Nowym w Poznaniu odnaleziona spadkobierców aktorki powieść jej autorstwa - "Światła, które nie gasną". (PAP)
autor: Mateusz Wyderka
mwd/ wj/