65 lat temu, 13 maja 1952 r. Najwyższy Sąd Wojskowy skazał na śmierć sześciu oficerów-lotników oskarżonych o „udział w spisku mającym na celu obalenie siłą władz państwa i szpiegostwo”. Wszyscy skazani zostali rozstrzelani. Większość z nich w czasie II wojny światowej walczyła w lotnictwie PSZ na Zachodzie.
8 maja 1952 r. przed Najwyższym Sądem Wojskowym na tajnej rozprawie przeciwko tzw. kierownictwu konspiracji Wojsk Lotniczych stanęło ośmiu oficerów oskarżonych w procesie tzw. grupy kierownictwa konspiracji Wojsk Lotniczych. Byli to: płk Bernard Adamecki, płk August Menczak, płk Józef Jungraw, ppłk Stanisław Ziach, ppłk Aleksander Majewski, ppłk Władysław Minakowski, ppłk Szczepan Ścibior i ppłk Stanisław Michowski.
Wszyscy wymienieni oficerowie, z wyjątkiem płk Adameckiego (walczył w Armii Krajowej, uczestnik Powstania Warszawskiego) i płk Menczaka (walczył w Polskiej Armii Ludowej, uczestnik Powstania Warszawskiego), w czasie II wojny światowej pełnili służbę w lotnictwie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, m.in. w Dywizjonach Bombowych 304 i 305.
Śledztwo prowadzone wobec nich przez Zarząd Informacji Wojsk Lotniczych i Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego było wyjątkowo brutalne. Kontrolę nad nim sprawował płk Antoni Skulbaszewski. Współpracowali z nim płk Władysław Kochan i ppłk Naum Lewandowski.
W opinii prof. Jerzego Poksińskiego ppłk Lewandowski, oficer Armii Czerwonej przeniesiony do WP w 1945 r., odegrał w śledztwie szczególną rolę. „Był człowiekiem prymitywnym, o wybujałych ambicjach. Miał skłonności sadystyczne. Całkowicie reżyserował tę część śledztwa, którą sam powadził” - pisał o Lewandowskim prof. Pokiński. (Jerzy Poksiński „+TUN+. Tatar-Utnik-Nowicki”)
Rozprawa miała charakter tajny, bez udziału obrony. Przewodniczył jej płk Piotr Parzeniecki.
Z wyjątkiem ppłk Minakowskiego wszyscy oskarżeni pod wpływem stosowanych wobec nich tortur przyznali się do zarzucanych im czynów.
Piotr Woźniak, przebywający w jednej celi z ppłk Minakowskim, w swoich wspomnieniach tak przedstawiał metody stosowane w trakcie przesłuchań: "Najpierw po 8 godzin dziennie trwało śledztwo przez cały tydzień, później po szesnaście godzin i wreszcie w trzecim tygodniu po 22 godziny intensywnego śledztwa, bez przerwy, przy trzech zmianach śledczych. Gdy to nie skutkowało, rozpoczynał się drugi okres o ostrzejszym rygorze. Te same godziny śledztwa (...) z tą różnicą, że obowiązywała więźnia nieruchoma postawa siedząca.(...) Potem, jeżeli ktoś się nie załamał, zaczynała podczas przesłuchań obowiązywać więźnia postawa stojąca oraz postawa stojąca nieruchoma".
Piotr Woźniak, przebywający w jednej celi z ppłk Minakowskim, w swoich wspomnieniach tak przedstawiał metody stosowane w trakcie przesłuchań: "Najpierw po 8 godzin dziennie trwało śledztwo przez cały tydzień, później po szesnaście godzin i wreszcie w trzecim tygodniu po 22 godziny intensywnego śledztwa, bez przerwy, przy trzech zmianach śledczych. Gdy to nie skutkowało, rozpoczynał się drugi okres o ostrzejszym rygorze. Te same godziny śledztwa (...) z tą różnicą, że obowiązywała więźnia nieruchoma postawa siedząca.(...) Potem, jeżeli ktoś się nie załamał, zaczynała podczas przesłuchań obowiązywać więźnia postawa stojąca oraz postawa stojąca nieruchoma".
Woźniak wspominał, że po kilku tygodniach stosowania takich metod więźniowie doprowadzani byli do stanu, w którym składali wszelkie pożądane zeznania. „Kto tego nie przeżył, ten nigdy nie jest w stanie zrozumieć i uwierzyć, jakie tortury stosowano wobec osób, które już nigdy nie przemówią” – dodawał Woźniak.
W akcie oskarżenia sporządzonym przez ppłk Iwana Amonsa (zatwierdzonym w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej przez ppłk Mariana Frenkiela) stwierdzono, iż w lipcu 1946 r. płk Adamecki, wówczas komendant Technicznej Szkoły Lotniczej, z polecenia płk Franciszka Hermana, rozpoczął tworzenie tajnej organizacji w Wojskach Lotniczych, której celem miało być obalenie siłą władzy państwowej oraz prowadzenie działalności szpiegowskiej na rzecz mocarstw imperialistycznych. W ciągu miesiąca do organizacji zwerbowany miał zostać szef sztabu Kwatermistrzostwa Wojsk Lotniczych, płk Menczak, a następnie pozostali oskarżeni.
Ppłk Amons zażądał kary śmierci dla pięciu oskarżonych. Natomiast dla płk Adameckiego, ppłk Majewskiego i ppłk Ziacha kar długoletniego więzienia. W uzasadnieniu mówił m.in.: "Proces ten to jeszcze jedno zdemaskowanie nikczemnej garstki wykolejeńców narodu polskiego, którzy zdradzili swój kraj i wiernie służyli agentom świata imperialistycznego, dążąc do nowej pożogi wojennej".
13 maja 1952 r. sąd wydał wyroki kary śmierci wobec sześciu oficerów, w tym także płk Adameckiego. Na kary dożywotniego więzienia skazano ppłk Majewskiego i ppłk Ziacha. Zgromadzenie Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego odrzuciło wnioski skazanych i ich rodzin o rewizję wyroków. Prezydent RP Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski.
7 sierpnia 1952 r. na terenie więzienia mokotowskiego zostali rozstrzelani: płk Bernard Adamecki, płk August Menczak, płk Józef Jungraw, ppłk Władysław Minakowski, ppłk Szczepan Ścibior i ppłk Stanisław Michowski.
Prof. Poksiński w cytowanej już książce "TUN. Tatar-Utnik-Nowicki", poświęconej represjom wobec oficerów WP w latach 1949-1956, pisał: "Naczelna Prokuratura Wojskowa już w grudniu 1954 r. miała pełną świadomość tego, że w sprawie tej brutalnie złamano prawo (...) Poinformowano o tym, kierownictwo państwa i partii: Bieruta, Zawadzkiego, Ochaba i marsz. Rokossowskiego. Polecili oni nadal badać sprawę. (...) Wnioski, które sformułowała prokuratura były przerażające".
Komunistyczne władze państwowe nie podjęły jednak żadnych działań, których efektem byłaby rehabilitacja i zwolnienie niewinnych ludzi przebywających w więzieniach.
Dopiero 26 kwietnia 1956 r. Najwyższy Sąd Wojskowy wznowił postępowanie wobec płk Adameckiego i pozostałych oficerów. Dzień później Naczelna Prokuratura Wojskowa umorzyła je, uznając, że w postępowaniu przygotowawczym nie było żadnych dowodów na potwierdzenie stawianych w oskarżeniu zarzutów. (PAP)
mjs/ ls/