Jeśli sytuacja nie będzie eskalować wydaje mi się, że nie ma konieczność, aby głos zabierał prezydent Andrzej Duda - ocenił w poniedziałek wiceszef MSZ Marcin Przydacz odnosząc się do wypowiedzi prezydenta Rosji dotyczącej przyczyn wybuchu II wojny światowej.
W ubiegłym tygodniu prezydent Rosji Władimir Putin skrytykował wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Putin wyraził m.in. ocenę, że przyczyną II wojny światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a pakt monachijski z 1938 r. Podkreślił też wykorzystanie przez Polskę układu z Monachium do realizacji roszczeń terytorialnych dotyczących Zaolzia. Przekonywał m.in., że we wrześniu 1939 r. Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami i w tym kontekście "niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał".
W niedzielę w związku z wypowiedziami Putina ukazało się oświadczenie premiera Mateusza Morawieckiego. "Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej współczesnej scenie geopolitycznej" - oświadczył szefa polskiego rządu.
Część polityków opozycji krytykowała prezydenta Andrzeja Dudę za brak reakcji na słowa Putina. Lider PO Grzegorz Schetyna we wpisie na Twitterze ocenił, że słowa Putina są niegodne i fałszywe. Dodał jednak, że nie można zaakceptować "braku reakcji prezydenta".
Przydacz pytany w poniedziałek w TVP Info o zarzuty polityków opozycji stwierdził, że sekwencja odpowiedzi strony polskiej na wypowiedzi prezydenta Rosji była odpowiednia. Jak przypomniał w pierwszej kolejności resort wystosowano notę protestacyjną do ambasadora Rosji, a następnie wystosował swoje oświadczenie. Wezwany też został do MSZ, w ramach procedury dyplomatycznej, ambasador Rosji w Polsce, a następnie wypowiedział się premier Mateusz Morawiecki.
"Jeśli sytuacja nie będzie eskalować wydaje mi się, że nie ma konieczność, aby głos w sprawie zabierał prezydent Duda" - powiedział Przydacz.
"Chcę bardzo silnie podkreślić: pan prezydent jest na bieżąco informowany i na bieżąco interesuje się tą sprawą również w kontekście oświadczenia pana premiera. Sam jestem w bieżącym kontakcie z Kancelarią Prezydenta, więc tutaj jest pełen przepływ informacji" - dodał wiceszef MSZ.
Przydacz podkreślił, że w Polsce powinniśmy utrzymać "pewnego rodzaju jedność, jeśli chodzi o ocenę wydarzeń historycznych, ale też o jedność w zakresie obrony dobrego imienia Polski, Polaków, Polaków poległych podczas II wojny światowej". "Mam nadzieję, że przy tej okazji ataku zewnętrznego tę jedność uda nam się zbudować" - powiedział. Zaznaczył jednocześnie, że trudno ją będzie zachować, kiedy czyta się komentarze "szeregu polityków głównie z opozycji".
Wiceszef MSZ: słowa Putina mogą paradoksalnie wzmocnić świadomość Zachodu nt. II wojny światowej
Wypowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina mogą paradoksalnie sprawić, że w Europie Zachodniej wzrośnie świadomość tego, czym była druga wojna światowa i że Polska była ofiarą hitlerowskich Niemiec, ale też Rosji sowieckiej - mówił w poniedziałek wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.
Szynkowski vel Sęk był pytany w TVPInfo, dlaczego nie ma "jasnych, klarownych deklaracji" polityków na Zachodzie Europy na słowa prezydenta Rosji Władimira Putina dotyczące genezy wybuchu drugiej wojny światowej.
Według wiceministra niektóre siły polityczne we Francji wierzące w to, że partnerski dialog z Federacją Rosyjską jest możliwy w sytuacji, w której Moskwa nie dotrzymuje zobowiązań międzynarodowych, nie szanuje prawa międzynarodowego, okupuje Krym, nie wypełnia porozumień mińskich "charakteryzują się małą przenikliwością i swego rodzaju naiwnością".
"Jestem ciekaw, jak politycy francuscy czują się z wpisem ambasady rosyjskiej w Paryżu w jednym z mediów społecznościowej, w którym ambasada Federacji Rosyjskiej, a więc reprezentacja Rosji w stolicy Francji, zestawia Francję i Wielką Brytanię razem z hitlerowskimi Niemcami, jako trzy reżimy zła" - powiedział wiceszef MSZ.
"Jeżeli ktoś dzisiaj w Polsce mówi, że nasza reakcja jest nieodpowiednia, czy zbyt słaba, niedostateczna, to zachęcam do tego, żeby porównać to z oskarżeniem rzuconym przez ambasadę Rosji we Francji wobec tych dwóch państw i czekać tam na reakcję" - dodał wiceminister spraw zagranicznych.
Szynkowski vel Sęk wyraził przekonanie, że wypowiedzi prezydenta Rosji mogą w konsekwencji sprawić, że w Europie Zachodniej wzrośnie świadomość co do tego, czym był i jakie miał konsekwencje pakt Ribbentrop-Mołotow.
"Mam przekonanie, że świadomość tego, że pakt Ribbentrop-Mołotow był podstawą wybuchu drugiej wojny światowej i następnie zbrodniczego podziału strefy wpływów pomiędzy sowiecką Rosję i Niemcy, nie był powszechnie znany w zachodniej Europie" - powiedział Szynkowski vel Sek.
Według niego "być może paradoksalnie te słowa, ta próba falsyfikacji historii, ten atak propagandowy, w efekcie spowoduje, że dyskusja na ten temat pozwoli wzmocnić świadomość w krajach Europy Zachodniej, czym w istocie była druga wojna światowa i tego, że Polska była jej największą ofiarą i że była nie tylko ofiarą hitlerowskich Niemiec, ale też Rosji sowieckiej".(PAP)
autor: Marzena Kozłowska
mzk/ par/
"Apelowałbym o to, żeby przy tego typu okazjach może nie budować sobie swojej kampanii wyborczej, bo tutaj wchodzi w grę interes RP, obrona naszej historii" - podkreślił.
Przydacz przyznał, że opozycja ma prawo do krytykowania rządu za wiele spraw, ale - jak wskazał - nie jest najlepszym pomysłem, aby w tego typu sytuacji próbować "podszarpywać" polski rząd czy prezydenta. (PAP)
autor: Rafał Białkowski
rbk/ godl/