Jeśli uznać, że Rosja tak naprawdę nigdy nie była po właściwej stronie historii, to nie może mieć ona pretensji do traktowania jej jak autorytetu moralnego i globalnego arbitra. A dla Putina to równie ważne jak broń jądrowa – pisze Leonid Bershidsky z Bloomberga.
W artykule pt. "Najnowsza obsesja Putina - nowa narracja o II wojnie światowej" publicysta ocenia, że prezydent Władimir Putin i jego doradcy w sferze polityki zagranicznej nie mogli nie dostrzec, że na świecie dominująca dotąd narracja o II wojnie światowej uległa zmianom na rzecz motywów antyrosyjskich. "Kreml jest skrajnie uwrażliwiony na takie sygnały, przy czym nie tylko ze względu na propagandę używaną w polityce wewnętrznej, ale również dlatego, że międzynarodowa pozycja tego państwa jest zdobyczą wojenną uzyskaną w wyniku II wojny" - podkreśla Bershidsky, który przed pięcioma laty opuścił Rosję, udając się na emigrację.
W jego ocenie, "jeśli Związek Radziecki będzie postrzegany bardziej jako sojusznik Hitlera, jakim był oczywiście na początku wojny, niż jego pogromca, którym był pod koniec", to taka narracja podkreślająca niegodziwość tego państwa, podważy mocarstwowe ambicje Rosji. W wyniku II wojny "Związek Radziecki zdobył przecież nie tylko kontrolę nad Europą Wschodnią, ale uzyskał wysoką pozycję w powojennej architekturze międzynarodowej oraz stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ" - przypomina Bershidsky. Dodaje, że dla Putina potwierdzeniem statusu supermocarstwa jest "przywilej autorytatywnego orzekania, co jest prawdą, a co fałszem, co jest dobre, a co złe, tak jak czynią Stany Zjednoczone".
W artykule, który ukazał się 10 stycznia na opiniotwórczym portalu Bloomberg, Bershidsky analizuje powody, dla których Putin od jakiegoś czasu intensywnie zajmuje się historią. Publicysta przypomina m.in., że 75. rocznica zakończenia II wojny światowej była dla prezydenta Rosji jedynym wartym odnotowania wydarzeniem w nadchodzącym roku, na które zwrócił uwagę w swym orędziu noworocznym.
Wygląda na to, że II wojna światowa stała się ostatnio obsesją Putina, który "ciągle i przy każdej nadarzającej się okazji wraca do tematu, opowiadając o swoim zagłębianiu się w dokumenty archiwalne. Wspomniał zresztą, że pracuje nad artykułem naukowym na temat wojny" – podkreśla publicysta. "Nawet jak na przywódcę, który uczynił ze zwycięstwa Związku Radzieckiego nad nazistami (postrzeganego przez wielu w Rosji jako triumf nad zgniłą Europą) kamień węgielny nowej rosyjskiej tożsamości narodowej, tak widoczne zaangażowanie emocjonalne Putina w sprawę II wojny i czas, jaki na to poświęca, zdumiewa" – podkreśla publicysta.
Przez wiele lat Rosję Sowiecką postrzegano na Zachodzie głównie jako sojusznika, który pomógł pokonać Hitlera i bez którego nie byłoby możliwe pokonanie przez aliantów III Rzeszy. "Nawet w najgorszych latach zimnej wojny zwycięski sojusz Związku Radzieckiego, USA, Wielkiej Brytanii i Francji przypominał, że współpraca jest możliwa" – czytamy w na portalu Bloomberg.
Sposób myślenia o roli, jaką podczas II wojny odegrał ZSRR, stopniowo się jednak zmienia. By potwierdzić tę tezę, Bershidsky cytuje ubiegłoroczną wypowiedź obecnego brytyjskiego premiera Borisa Johnsona. Zapytany o swój największy zawód na niwie zawodowej, Johnson odpowiedział, że była nią kwestia resetu i możliwości powrotu do dobrych stosunków z Moskwą.
"Naprawdę sądziłem tak samo jak wielu szefów dyplomacji i premierów rządów, że możemy otworzyć z Rosją nowy rozdział. To wspaniały kraj, z którym wspólnie walczyliśmy przeciwko faszyzmowi. To było bardzo, bardzo rozczarowujące, gdy okazało się, że się myliłem" – oznajmił Johnson. Komentator Bloomberga przypomina te słowa premiera Wielkiej Brytanii i podkreśla, że Kreml, który jest wyjątkowo wrażliwy na punkcie swej roli w polityce międzynarodowej, nie potrafił się pogodzić z rosnącym znaczeniem państw Europy Wschodniej na kontynencie.
Zbliżenie się do Zachodu państw takich jak Polska czy kraje bałtyckie wpłynęło na interpretację historii na Zachodzie, czego skutkiem była m.in. niedawna rezolucja Parlamentu Europejskiego, przypominająca o roli paktu Ribbentrop-Mołotow w doprowadzeniu do wybuchu II wojny światowej i stawiająca na jednej poziomie reżym nazistowski i komunistyczny.
Uchwała Parlamentu Europejskiego stała się powodem silnej irytacji rosyjskiego kierownictwa i samego Putina. Z zapisu debaty z udziałem rosyjskich historyków, jaki ukazał się w pierwszym, tegorocznym numerze pisma "Rossija w głobalnoj politikie", która często dostarcza impulsów ideologicznych dla działań Kremla, wynika jednoznacznie, że Rosja może wpłynąć na zmianę trendów narracyjnych w opowieści o II wojnie światowej na swoją korzyść. "Musi tylko uznać Izrael za swego jedynego sojusznika w walce z +falą zwrotną+, czyli tendencjami podważającymi rolę ZSRR, a Polskę za głównego przeciwnika" – wskazywali historycy.
Argumentem, który przemawia za takim podejściem jest to, że "Izrael nigdy nie zgodzi się na podejmowane przez rządy Polski i krajów bałtyckich nacjonalistyczne próby narzucenia własnej narracji, które mają odsunąć od nich raz na zawsze zarzuty, że miejscowi podejmowali współpracę z nazistami w wypadku Holokaustu" - pisze Bershidsky, który urodził się w rodzinie moskiewskich Żydów.
Polityka historyczna polskiego rządu, który chce przedstawiać ten kraj jako niewinną ofiarę zarówno rosyjskiej, jak i niemieckiej agresji, rzeczywiście wciąż natyka się na opór w Izraelu oraz wśród żydowskiej diaspory rozsianej po całym świecie - argumentuje.
Bershidsky, który od kilku lat przebywa w Berlinie, wskazuje, że Kreml może się starać wykorzystać również trudności rysujące się w relacjach na linii Unia Europejska–Warszawa. Wywołała je reforma sądownictwa forsowana przez polski rząd.
Jaki będzie scenariusz rosyjskiej kontrofensywy w tym konflikcie pamięci? - pyta publicysta. Sugeruje, że będzie on zapewne zgodny z przepisem przygotowanym przez historyka z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU) Fiodora Gajdę, który specjalizuje się w historii politycznej Rosji w XIX w. Historyk przedstawił ją w ramach debaty zorganizowanej przez pismo "Rossija w głobalnoj politikie".
"Głównym kozłem ofiarnym jest dla nas zatem Polska. Jeśli my i europejscy biurokraci potrzebujemy wspólnego wroga, myślę, że Polska będzie najlepszym kandydatem. Największą uwagę należy zwrócić właśnie na Polskę – i to właśnie dzieje się dzisiaj. Naszym głównym sojusznikiem jest Izrael. Zgadzam się całkowicie, ten temat należy rozwinąć: Żydzi w Armii Czerwonej i tak dalej" - zasugerował Gajda.
Gajda proponuje również, by Rosja na każdym kroku podkreślała, że do zwycięstwa przyczyniły się wszystkie byłe republiki radzieckie, a więc, że nie był to tylko wysiłek Rosji. Zwiększyłoby to bowiem, jego zdaniem, siłę rosyjskiej propagandy historycznej. W swoich ostatnich wystąpieniach prezydent Putin zrealizował dokładnie tę linię. "Zagrał dokładnie tymi kartami" - jak ujął to Bershidsky.
Inni uczestnicy wspomnianej dyskusji proponowali także, by w sferze polityki historycznej Rosja zawarła strategiczne porozumienie z Chinami na zasadzie wzajemnego uznania przodującej roli odegranej przez to ostatnie państwo w walce z faszyzmem na wschodzie i przez ZSRR – na zachodzie Eurazji.
"W ciągu najbliższych kilku miesięcy możemy się spodziewać, że rosyjska kontrofensywa pamięciowa będzie się rozwijać, przy czym również w całkiem nieoczekiwanych kierunkach" – konkluduje komentator Bloomberga.
Z Moskwy Katarzyna Matuszewska (PAP)
km/ mars/ kar/