Wybitni zawodnicy sportów motorowych i działacze Polskiego Związku Motorowego spotkali się w sobotę w Warszawie z okazji jubileuszu 70-lecia organizacji. Uroczysta gala była także okazją do świętowania 90. urodzin mistrza kierownicy Sobiesława Zasady.
Polski Związek Motorowy powstał w 1950 roku z połączenia dwóch organizacji o bogatych, wieloletnich tradycjach - Automobilklubu Polski i Polskiego Związku Motocyklowego. Przez 70 lat rozwinął się ze stowarzyszenia skupiającego grono miłośników motoryzacji w organizację nie tylko zarządzającą wszystkimi dyscyplinami sportów motorowych ale prowadzącym również działalność gospodarczą pozwalającą na samowystarczalność finansową.
Prezes PZM Michał Sikora witając gości jubileuszu podkreślił, że od lat działalność związku opiera się na dwóch filarach - sporcie i działalnoiści gospodarczej. W obu tych dziedzinach nie brakowało sukcesów - sytuacja finansowa jest stabilna, a zawodnicy co roku sięgają po mistrzowskie tytuły w różnych dyscyplinach. "Ten rok także rozpoczął się dla nas bardzo dobrze - zauważył - bo Bartosz Zmarzlik uznany został za najpopularniejszego sportowca Polski w plebiscycie +Przeglądu Sportowego+".
Przypomniał rolę dwóch wieloletnich szefów związku - nieżyjącego Romana Pijanowskiego i Andrzeja Witkowskiego, dziś honorowego prezesa PZM. "Te dwie osoby, kierujące związkiem przez blisko 60 lat, zbudowały jego dzisiejszą pozycję. Prezes Pijanowski w trudnych latach pięćdziesiątych uporał się ze wszystkimi przeszkodami i położył podwaliny pod finansową niezależność Związku, Andrzej Witkowski z powodzeniem przeprowadził nas przez równie trudny okres transformacji ustrojowej" - powiedział.
Na uroczystość zaproszono kilkunastu najwybitniejszych zawodników, ale z różnych powodów nie wszyscy mogli stawić się w Warszawie. Nie zawiódł jak zwykle Sobiesław Zasada, któremu towarzyszyła żona Ewa, wieloletnia pilotka wybitnego kierowcy. Trzykrotny mistrz Europy, zwycięzca 150 rajdów, dziękując za urodzinowe życzenia i gromkie "Sto lat" skomentował żartobliwie, że powinien usłyszeć "jeszcze sto lat", bowiem jego zdaniem... życie zaczyna się po dziewięćdziesiątce.
Nie bez wzruszenia Sobiesław Zasada obejrzał przygotowany specjalnie na tę okazję film prezentujący sylwetki kilkunastu sportowych bohaterów 70-lecia. Wspominał przy okazji swój ostatni wielki rajd - afrykańskie Safari, w którym - jako 67-latek - wystąpił z żoną jako pilotem. "Muszę przyznać, że ta impreza wydała mi się łatwiejsza, niż edycje sprzed lat - ocenił. - W moich czasach rajdy miały po kilka tysięcy kilometrów, także nasz Rajd Polski miał trasę długości ponad 3 tysiące kilometrów".
Krzysztof Hołowczyc żartował, że nadal żyje w nim sportowych duch i mimo upływu lat wciąż stawia przed sobą ambitne cele. Na poważnie zaś zwrócił uwagę na rolę pilota w rajdowej załodze. "Zawsze powtarzam, ja jestem tylko +fizycznym+, który trzyma +to okrągłe+, a to pilot najlepiej wie gdzie i jak szybko jechać" - powiedział, przypominając swego wieloletniego partnera z załogi - Macieja Wisławskiego.
Zarówno Hołowczyc, jak i żużlowy mistrz świata Bartosz Zmarzlik bardzo mocno podkreślają rolę kibiców w sporcie. "To dla nich się ścigamy, to oni głośno nas dopingują i przeżywają nasze zwycięstwa i porażki" - mówi. Zgadza się z nim najlepszy żużlowiec świata ubiegłego roku: "Na każdym wirażu i na każdej prostej niemal czuję, jak niesie mnie entuzjazm kibiców".
Trójka sportowych herosów - Zasada, Hołowczyc i Zmarzlik z okazji jubileuszu wyróżnieni zostali okolicznościowymi dyplomami 70-lecia PZM.
W 70-letniej historii Polskiego Związku Motorowego zapisała się cała plejada sportowych bohaterów - poczynając od Sobiesława Zasady poprzez Jerzego Szczakiela, Tomasza Golloba, Mariana Bublewicza, Janusza Kuliga, Krzysztofa Hołowczyca, Kajetana Kajtanowicza, Roberta Kubicę, Karola Basza, Tadeusza Błażusiaka, Jacka Czachora, Jakuba Przygońskiego, Rafała Sonika, Jarosława Hampela do Bartosza Zmarzlika. To tylko kilkanaście nazwisk - nie sposób wymienić wszystkich, którzy sięgali po wielkie sportowe sukcesy i budowali pozycję PZM, do czego przyczyniła się przecież wielotysięczna rzesza bezimiennych często trenerów, menadżerów i działaczy różnego szczebla. (PAP)
sab/ co/