W Hucie Pieniackiej w obwodzie lwowskim na Ukrainie upamiętniono 76. rocznicę zbrodni na polskiej ludności tej nieistniejącej dziś wsi. W uroczystościach wzięli udział m.in. przedstawiciele władz, bliscy ofiar i Polacy mieszkający na Ukrainie.
„Zbrodnia w Hucie Pieniackiej jest porażającym świadectwem tego, co w istocie oznaczała ówczesna akcja antypolska, będąca niczym innym, jak ludobójczą czystką etniczną” - podkreślił prezydent Andrzej Duda w liście wystosowanym do uczestników i organizatorów niedzielnych obchodów.
Jak dodał, zbrodnia w Hucie Pieniackiej „pozostaje nigdy niemilknącym ostrzeżeniem przed nienawiścią, przed zajadłym nacjonalizmem, który w przedstawicielu innego narodu każe widzieć śmiertelnego wroga wbrew fundamentalnym zasadom duchowym i moralnym, które kształtują nasze człowieczeństwo”.
„Nie możemy naprawić zła, które zostało wyrządzone Polakom na Wołyniu i Podolu. Nie możemy przywrócić życia okrutnie zamordowanym. Możemy jednak wspólnie – my, Polacy i Ukraińcy – wyciągnąć wnioski z tragicznych wydarzeń historii, tak aby przeszłość nie ciążyła nad teraźniejszością (...)” - zaznaczył szef polskiego państwa w liście odczytanym przez sekretarza stanu w kancelarii prezydenta RP Adama Kwiatkowskiego.
Prezydent zwrócił też uwagę, że „nawet w potwornym czasie wołyńskiej eksterminacji zdarzały się przypadki, iż Polacy doświadczali od Ukraińców solidarności i wsparcia, niesionego często z narażeniem życia tych, którzy pomagali”.
"Głęboko wierzę, że historia nie musi dzielić Polaków i Ukraińców, jeśli tylko zostanie ona oceniona prawdziwie, uczciwie i sprawiedliwie" - wskazał.
W poprzedzonych ekumenicznym nabożeństwem uroczystościach wzięła też udział m.in. wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, która w rozmowie z dziennikarzami podkreśliła, że potrzebna jest "rzetelna pamięć o takich zbrodniach". "Tylko prawda jest gwarantem tego, że to się już nigdy więcej nie wydarzy” - powiedziała.
Według niej od tego należy zacząć w polsko-ukraińskich relacjach. „Dopiero gdy staniemy w prawdzie, możemy wybaczyć, a wybaczenie jest niezbędnym elementem budowania dobrych relacji” - dodała.
Wiceszef IPN Krzysztof Szwagrzyk podkreślił, że Polska będzie oczekiwać zgód ze strony ukraińskiej na przeprowadzenie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych. "Wierzę, że tak się stanie i będziemy mogli tutaj za pewien czas - oby to był czas nieodległy - modlić się już przy grobach, a nie przy pomniku (...)" - oznajmił. "Wierzę, że w sprawie Huty Pieniackiej nasz polski głos, nasze oczekiwania zostaną zrozumiane i wysłuchane" - dodał.
„Uciekałem razem z sąsiadką, moim bratem, ona miała jeszcze troje dzieci. Uciekaliśmy na Majdan Pieniacki. Tam mieszkała siostra mojej mamy” - wspominał w rozmowie z dziennikarzami 84-letni Franciszek Bąkowski, ocalały ze zbrodni w Hucie Pieniackiej. Pan Franciszek stracił wtedy dziesięcioro członków rodziny, w tym rodziców i brata. „Zostali spaleni w stodole” - mówił łamiącym się głosem.
„Wśród wielu okrucieństw zdarza się moment humanitarny. Jeden z żołdaków kazał nam iść do kościoła. Inny, pewnie starszy szarżą – prawdopodobnie to był Ślązak, który służył w SS Galizien – po polsku powiedział: matka, schowaj się z tymi dziećmi” - dodał Bąkowski.
„Poszliśmy na zaplecze domu i (siedzieliśmy) w takich kopcach po ziemniakach”, uciekliśmy, jak się uspokoiło we wsi – powiedział.
„Co roku przyjeżdżamy tu, by modlić się, bo jest to ziemia zlana krwią, to nasza historia, o której musimy pamiętać” - zauważyła w rozmowie z PAP prezes organizacji Związek Polaków „Orzeł Biały" w Brodach Natalia Celuch. „Trzeba opowiadać dzieciom, wnukom o tej historii, by to zło nigdy się nie powtórzyło” - dodała.
Do zbrodni w zamieszkałej przez ludność polską wsi Huta Pieniacka doszło 28 lutego 1944 r. Tego dnia ukraińscy żołnierze 4. Galicyjskiego Pułku Ochotniczego SS (złożonego z ochotników do Dywizji SS "Galizien"), dowodzeni przez niemieckiego dowódcę oraz wspierani przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i członków paramilitarnego oddziału ukraińskich nacjonalistów, dokonali pacyfikacji polskiej ludności - mężczyzn, kobiet i dzieci.
Według szacunków ze śledztwa IPN w Krakowie zginęło wówczas ok. 850 osób. W Hucie Pieniackiej znajdowali się również ci Polacy, którzy uciekli z innych miejscowości w obawie przed mordami, dokonywanymi przez ukraińskich nacjonalistów i wspierających ich chłopów.
Z Huty Pieniackiej Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ mal/