50 lat temu, 24 lutego 1970 r., Sąd Wojewódzki w Warszawie wydał wyroki w tzw. sprawie taterników. Proces i skazanie grupy intelektualistów przemycających do PRL wydawnictwa paryskiej „Kultury” były jednym z najgłośniejszych wydarzeń politycznych okresu rządów Władysława Gomułki.
Według Jerzego Giedroycia i środowiska paryskiej „Kultury” jedną z najważniejszych dróg do przełamania dominacji komunistycznej w Polsce miało być wolne słowo, które doprowadzi do stopniowego skruszenia totalitaryzmu. Narzędziem tego długotrwałego procesu było m.in. docieranie do okupowanego kraju z dyskusjami toczonymi na łamach „Kultury” oraz, co równie istotne, „Zeszytów Historycznych” od 1962 r. przedstawiających prawdziwy obraz powojennej historii Polski. „Polityka w 70, a może nawet 80 procentach, jest dyskusją na temat historii. Nikt z nas dokładnie nie wie, o czym mówią w czasie tajnych narad członkowie biura politycznego na Kremlu. Nikt z nas nie wie, co na dnie duszy myśli i planuje Breżniew. Z historii jednak wiemy, co myśleli i planowali jego poprzednicy na przestrzeni ostatnich dwustu lat. Wnioskujemy, że Breżniew myśli podobnie jak jego poprzednicy, ponieważ w gruncie rzeczy nic się nie zmienia” – pisał w liście do Maisons-Laffitte jeden z wybitnych publicystów emigracyjnych, Juliusz Mieroszewski.
Sam Giedroyc pod koniec lat sześćdziesiątych uważał przemycanie zakazanych wydawnictw Instytutu Literackiego w Paryżu za działalność niemal straceńczą, ale niezwykle istotną. Najwięcej egzemplarzy „Kultury” docierało do Polski w pierwszych kilkunastu miesiącach po październiku 1956 r. Wówczas na łamach pisma pojawiały się teksty krajowych autorów, niekiedy publikowane pod ich własnymi nazwiskami. Kilka lat później „Kultura” była już tytułem zakazanym. Jaskrawym przykładem cenzorskiej polityki czasów Gomułki było postawienie zarzutów karnych pisarzowi Stanisławowi Catowi-Mackiewiczowi, który przesyłał do Paryża artykuły krytyczne wobec władz PRL.
Mimo wysokiej skuteczności służb granicznych do PRL docierały setki egzemplarzy „Kultury” i innych wydawnictw paryskich. W środowiskach intelektualnych istniał swoisty system wymiany. Często egzemplarze wypożyczano tylko na jedną noc. Co ciekawe, publikacje IL pojawiały się na półkach biblioteczek przedstawicieli reżimu lub związanych z nim literatów, którzy nierzadko podróżowali na Zachód. „Wszystko, co tam piszą, jest złe, kłamliwe, złośliwe i podłe” – pisał w 1969 r. Jarosław Iwaszkiewicz. Fragmenty tekstów z „Kultury” i „Zeszytów Historycznych” pojawiały się również na falach Radia Wolna Europa. Było to szczególnie istotne w momentach przełomów, np. w roku 1968.
Wiosną 1968 r. w środowisku Instytutu Literackiego ogromne nadzieje wywoływały przemiany polityczne w Czechosłowacji. Pilnie śledzono także wydarzenia związane ze zdjęciem z afisza Teatru Narodowego „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka. Redakcja z Maisons-Laffitte próbowała też nawiązać kontakty z przedstawicielami środowisk inteligenckich protestujących w marcu 1968 r. W sierpniu tego samego roku Giedroyc przyjął przybyłego z Warszawy Krzysztofa Szymborskiego, absolwenta fizyki na UW. Był on pomysłodawcą wydawania podziemnego periodyku środowiska kształtującego się po Marcu. Pragnął m.in. zdobyć powielacz i uzyskać wsparcie intelektualne Instytutu Literackiego. Giedroyc zlecił Szymborskiemu przetłumaczenie fragmentu eseju Andrieja Sacharowa.
W tym samym czasie kontakty z „Kulturą” nawiązał Maciej Kozłowski, absolwent archeologii i dziennikarstwa. W 1968 r. wyjechał do Norwegii, gdzie pracował jako górnik w kopalni węgla na Spitsbergenie. Giedroyc powierzył mu obowiązki wysłannika do Czechosłowacji. Na początku 1969 r. Kozłowski przeniósł pierwszą paczkę książek Instytutu Literackiego przez granicę czechosłowacko-polską. Nawiązał również kontakty ze środowiskiem inteligencji krakowskiej.
W styczniu 1969 r. Kozłowski wyjechał do Pragi na pogrzeb studenta Jana Palacha, który dokonał aktu samospalenia na znak protestu przeciwko agresji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Na jego grobie złożył wieniec z szarfą „od pisarzy i studentów polskich”. Atmosferę panującą w Czechosłowacji opisał w korespondencji skierowanej do redakcji „Kultury”. Na początku lutego udał się do Popradu, gdzie spotkał się z kurierami z Polski – Maciejem Włodkiem i Andrzejem Mrozem. Wspólnie stworzyli system przekazywania publikacji. Co miesiąc do PRL miano dostarczać kolejne wydawnictwa, a w drugą stronę przekazywać rękopisy nowych krajowych tekstów. Podczas pierwszej „tury” przemytu do Polski trafiło w sumie kilkadziesiąt woluminów. Z kolei przywiezione do Paryża ulotki i teksty publicystyczne złożyły się na specjalny tom poświęcony wydarzeniom roku 1968. Wiosną 1969 r. udało się przeprowadzić kolejne akcje przemytu. Coraz sprawniej także organizowało się lewicowe środowisko nowych, „pomarcowych” emigrantów w Paryżu.
1 marca 1969 r. SB zatrzymała w Warszawie czterech pracowników Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki Warszawskiej, Polskiej Akademii Nauk i Państwowego Zakładu Higieny, którzy metodą fotokopii drukowali książkę Instytutu Literackiego „Wydarzenia marcowe 1968”. Na wieść o tym związana ze środowiskiem „taterników”, znająca niektórych z aresztowanych Małgorzata Szpakowska w obawie przed zatrzymaniem zaczęła usuwać ze swojego mieszkania nielegalne druki. Jej aresztowanie nastąpiło 31 marca. Kilka dni później pod zarzutem rozpowszechniania nielegalnych tekstów został zatrzymany Krzysztof Szymborski. Bezpieka rozważała też aresztowanie socjologa Jakuba Karpińskiego, współpracownika Szpakowskiej, piszącego m.in. dla „Kultury”.
Kres działalności grupy nastąpił w ostatnich dniach maja. 25 05 przygotowujący się do kolejnej wyprawy przez Tatry Maciej Kozłowski i wyznaczona także przez Giedroycia Maria Tworkowska zostali aresztowani przez czechosłowacką Służbę Bezpieczeństwa. Przekazano ich stronie polskiej i przewieziono do Warszawy. Rozpoczęto przeszukiwanie ich mieszkań. 27 maja esbecy i milicjanci wkroczyli również do mieszkań ich przyjaciół – Ireny Lasoty, Waldemara Kuczyńskiego oraz Barbary Toruńczyk. 31 maja aresztowano też Jakuba Karpińskiego. 19 czerwca do zatrzymanych dołączył student socjologii, przyszły bard opozycji antykomunistycznej Jan Krzysztof Kelus.
W połowie czerwca na aresztowania zareagowały Radio Wolna Europa i Instytut Literacki. W opublikowanym w październiku artykule redakcyjnym „Kultury” napisano: „Jak każdy przemyt, również przemyt wolnej myśli i wolnego słowa posiada swój margines strat i związany jest z ryzykiem osobistym. Ale strażnikom państwa policyjnego nie udało się nigdy, i nigdy się nie uda, zasypać płynącego od nas strumienia”. Sytuację w PRL określono jako „Dzikie Pola bandytyzmu politycznego”.
Tę opinię potwierdzało długie i prowadzone niechlujnie śledztwo prokuratorskie. Działania te miały także wymiar propagandowy. Oskarżonym zarzucano budowanie siatki szpiegowskiej działającej dla Giedroycia. Argumentem były m.in. przekazywane przez Instytut Literacki środki na finansowanie podróży kurierów (z reguły 50 dolarów).
Proces rozpoczął się 9 lutego 1970 r. w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie. „Taterników” oskarżano m.in. o „szkalowanie ustroju i naczelnych organów PRL do podważenia socjalistycznych zasad ustrojowych”, „prowadzenie dywersji ideologicznej” i „rozpowszechnianie wrogich ustrojowi PRL publikacji”. Prokuratorzy zażądali kar: pięciu lat więzienia dla Kozłowskiego, czterech i pół dla Szymborskiego, czterech dla Tworkowskiej, czterech dla Karpińskiego i czterech dla Szpakowskiej.
Celem procesu było nie tylko skazanie „taterników”, lecz również prezentowanie propagandowego wizerunku „Kultury”. Jej autorom zarzucano zdradę narodową oraz służenie obcym interesom. Wymieniano nazwiska pisarzy i publicystów od niedawna współpracujących z IL, takich jak Leopold Tyrmand, Marek Hłasko i Henryk Grynberg.
Wyroki wydano 24 lutego 1970 r. Sąd skazał Kozłowskiego na cztery i pół roku więzienia, Karpińskiego na cztery, Szymborskiego i Tworkowską na trzy i pół, Szpakowską na trzy lata więzienia. Obniżono je następnie po rozpoznaniu rewizji przez Sąd Najwyższy – Maciejowi Kozłowskiemu do trzech lat, Jakubowi Karpińskiemu do dwóch lat i ośmiu miesięcy, Marii Tworkowskiej do jednego roku i dziewięciu miesięcy, Krzysztofowi Szymborskiemu do dwóch lat i czterech miesięcy, Małgorzacie Szpakowskiej do jednego roku i sześciu miesięcy. „Celem jej działalności było sianie fermentu, zohydzenie władzy i ustroju socjalistycznego, ale na taką krytykę w naszym kraju nie ma miejsca, bo krytyka musi budować, a nie burzyć” – stwierdzał sąd w uzasadnieniu wyroku wobec Szpakowskiej. Przedstawiciele komunistycznego wymiaru sprawiedliwości podkreślali też, że skazani powinni być wdzięczni za „humanitaryzm ludowego państwa”. Do wejścia w życie nowego kodeksu karnego tego rodzaju przestępstwa były uznawane za zbrodnię i zagrożone karą powyżej pięciu lat więzienia. Wyroki te skrócono ponownie w związku z zastosowaniem amnestii uchwalonej z okazji ćwierćwiecza „Polski Ludowej” (ustawa z lipca 1969). Ostatni więzienie opuścili Karpiński – w czerwcu 1971, Kozłowski – we wrześniu 1971 r. Jan Kelus, jego późniejsza żona Urszula Sikorska oraz Maciej Włodek w czasie procesu byli przesłuchiwani jako świadkowie, jednak z aresztu zwolniono ich dopiero w marcu 1970 r. bez procesu.
Po upadku reżimu Władysława Gomułki nowa ekipa rządząca dążyła do przedstawienia się na arenie międzynarodowej jako liberalna i tolerancyjna wobec zagranicznych ośrodków emigracyjnych. Od 1971 r. wydawnictwa „Kultury” napływały do PRL znacznie szerszym strumieniem. Dopiero powstanie zorganizowanej jawnej opozycji politycznej w roku 1976 sprawiło, że władze komunistyczne przystąpiły do częstszych ataków na Instytut Literacki i Radio Wolna Europa, które wspierały nowe formy walki z totalitaryzmem.
Michał Szukała (PAP)
szuk /skp /