Nie odbędzie się tradycyjny konkurs palm wielkanocnych w Gilowicach na Żywiecczyźnie. Odwołane zostały też warsztaty, podczas których młodzież miała się uczyć ich tworzenia – podał ośrodek kultury w Gilowicach. Decyzja ma związek z ochroną przed koronawirusem.
27. edycja konkursu miała się odbyć tradycyjnie w Niedzielę Palmową. Rokrocznie górale z Gilowic przygotowują ponad sto palm. Jurorzy oceniają dwa rodzaje palm: strzeliste "kawalerskie", a także rozłożyste, które przygotowywały panny.
Konkurs odbywa się przed gilowicką świątynią. Wcześniej palmy zostają wniesione do kościoła, gdzie odprawiona jest msza św.
Palmy "kawalerskie", które przygotowują młodzi chłopcy, powinny być dość wysokie, żeby zwrócić uwagę dziewcząt, ale nie aż tak bardzo, by nie zmieściły się w gilowickiej świątyni. To w niej się je święci. Istotna jest natomiast ich budowa. Muszą powstać z roślin, które zachowują zimą zieleń. To jałowiec, jemioła, bukszpan lub cis. Układa się je na trzpieniu warstwowo, aż do samej góry. Palmę zdobią własnoręcznie wykonane bibułkowe kwiatki. Może ich być nawet kilkaset. Ważne są bazie, które m.in. wieńczą konstrukcję.
Palmy dziewczęce, wykonywane przez panny, są rozłożyste. Powstają z gałęzi wierzby. Dziewczęta ozdabiają je zielonymi roślinami, kwiatkami z bibuły i barwnymi paseczkami z bibuły marszczonej, które trzepoczą na wietrze.
Historia tworzenia palm wielkanocnych w Gilowicach towarzyszy miejscowej parafii od jej powstania w 1925 r. Tradycja przechodziła z pokolenia na pokolenie, ale z biegiem czasu zaczęła zanikać. Uratowała ją Kazimiera Koim z Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej, która zaproponowała, by zorganizować konkurs. Przyjęło się.
Z palmami wielkanocnymi wiązało się w Gilowicach wiele znaczeń. Ich fragmenty były palone w oknie domostwa, by zabezpieczyć go przed piorunami. Głaskano nimi także zwierzęta, by dobrze się chowały.
Organizatorami konkursu są: bielski Regionalny Ośrodek Kultury, gilowicka parafia św. Andrzeja i tamtejszy ośrodek kultury, a także starostwo żywieckie. (PAP)
Autor: Marek Szafrański
szf/ robs/