Płk Jan Lesiak postanowił wykazać się przed swoimi przełożonymi i zastosować metody dezintegracyjne, które znał ze Służby Bezpieczeństwa. Jednak jego działalność to przykład działań absolutnie niedopuszczalnych w demokratycznym państwie – mówi PAP prof. Antoni Dudek, historyk i politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Polska Agencja Prasowa: Jaką rolę w działaniach podejmowanych wobec opozycji w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych odegrał Jan Lesiak?
Prof. Antoni Dudek: To z nim oraz z komórką Urzędu Ochrony Państwa, na której czele stał, wiążą się próby podejmowania nielegalnych działań wobec opozycji.
Płk Jan Lesiak przyszedł do UOP ze Służby Bezpieczeństwa po tzw. pozytywnej weryfikacji, podobnie zresztą jak większość funkcjonariuszy. Jako funkcjonariusz SB był pracownikiem Departamentu III MSW i zajmował się właśnie inwigilacją opozycji, w tym środowisk tzw. post-KOR-owskich, czyli m.in. Jackiem Kuroniem. Zresztą to wtedy panowie się poznali, a Kuroń zapałał sympatią do płk. Lesiaka.
Kiedy Lesiak był w tarapatach i groziła mu negatywna weryfikacja, uzyskał wsparcie ze strony Kuronia, wówczas ministra pracy w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Jan Lesiak ostatecznie został pozytywnie zweryfikowany i pozwolono mu pracować w UOP.
PAP: Czym w UOP zajmował się zatem Jan Lesiak?
Prof. Antoni Dudek: W czasach PRL zajmował się tzw. działaniami dezintegracyjnymi, czyli mówiąc krótko: skłócaniem ludzi opozycji przy pomocy plotek, agentury oraz różnego typu działań, których celem było zasianie konfliktu wewnątrz środowisk opozycyjnych. Później ten mechanizm działań postanowił zastosować w III RP wobec ugrupowań atakujących prezydenta Lecha Wałęsę. Bowiem w ówczesnych realiach ustrojowych UOP podlegał ministrowi spraw wewnętrznych, a ten – inaczej niż obecnie – był podobnie jak szefowie MON i MSZ w większym stopniu podległy prezydentowi niż premierowi.
Prof. Antoni Dudek: W czasach PRL zajmował się tzw. działaniami dezintegracyjnymi, czyli mówiąc krótko: skłócaniem ludzi opozycji przy pomocy plotek, agentury oraz różnego typu działań, których celem było zasianie konfliktu wewnątrz środowisk opozycyjnych. Później ten mechanizm działań postanowił zastosować w III RP wobec ugrupowań atakujących prezydenta Lecha Wałęsę.
PAP: Przeciwko komu była skierowana akcja Lesiaka? Na ile kluczową postacią tej akcji był Jarosław Kaczyński?
Prof. Antoni Dudek: Po upadku rządu Jana Olszewskiego powstał latem 1992 r. rząd Hanny Suchockiej, który był bardzo mocno atakowany przez część tych polityków, którzy wcześniej współtworzyli i wspierali gabinet Olszewskiego. Było to przede wszystkim Porozumienie Centrum, jednak doszło w tej partii do rozłamu i powstały nowe formacje – Ruch Trzeciej Rzeczypospolitej Jana Parysa, czyli ministra obrony w rządzie Olszewskiego, a także Ruch dla Rzeczypospolitej samego Jana Olszewskiego i grupy posłów, którzy nie akceptowali przywództwa Kaczyńskiego. Te partie mimo rywalizacji między liderami łączyła jednak niechęć do Lecha Wałęsy i do rządu Hanny Suchockiej. Organizowały one m.in. wspólnie demonstracje uliczne przeciwko prezydenturze Wałęsy, oskarżając go o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. O szerszym kontekście tamtych wydarzeń piszę obszernie w mojej ostatniej książce „Od Mazowieckiego do Suchockiej. Pierwsze rządy wolnej Polski”.
Wszystkie trzy wymienione formacje stały się obiektem działań Lesiaka i jego ludzi. Nie jestem w stanie procentowo określić, w jakim zakresie zajmowali się oni PC, a w jakim Ruchem dla Rzeczypospolitej, a jeszcze w jakim Ruchem Trzeciej Rzeczypospolitej. Najsilniejsze z nich było Porozumienie Centrum mające największą reprezentację parlamentarną i w tym sensie Jarosław Kaczyński był najważniejszym obiektem tej akcji. Wiem natomiast z dokumentów, że najbardziej chwalono się dezintegracją partii Jana Olszewskiego. Lesiak chwalił się m.in., że udało mu się rozbić trzy zarządy wojewódzkie tego ugrupowania w wyniku konfliktu wywołanego między działaczami. To jest jednak subiektywna ocena Lesiaka, której nie sposób zweryfikować.
PAP: Jakimi metodami działał Lesiak?
Prof. Antoni Dudek: Płk Jan Lesiak postanowił wykazać się przed swoimi przełożonymi i zastosować te metody dezintegracyjne, które znał ze Służby Bezpieczeństwa, wobec tych trzech partii.
Z pomocą agentury, którą dysponował, skierował agentów w struktury tych formacji; oni zaczęli pracę na modłę dawnej Służby Bezpieczeństwa – rozsiewali różnego rodzaju pogłoski, skłócali działaczy, prowokowali konflikty. Wedle niektórych przekazów uszkadzali także samochody działaczy i dokonywali włamań do siedzib tych partii. Tych ostatni działań, już stricte kryminalnych, nie udało mu się jednak później udowodnić.
Prof. Antoni Dudek: Płk Jan Lesiak postanowił wykazać się przed swoimi przełożonymi i zastosować te metody dezintegracyjne, które znał ze Służby Bezpieczeństwa, wobec tych trzech partii.
PAP: Czy te działania były skuteczne? Osiągnęły cel, jakim było rozbicie opozycji?
Prof. Antoni Dudek: Te działania na pewno doprowadziły do spotęgowania konfliktów między tymi partiami. Sam Lesiak później uważał się za autora tego, że ugrupowania prawicowe nie weszły do Sejmu II kadencji w 1993 r. Oczywiście to była przesada, bo one także z innych powodów nie weszły do kolejnego Sejmu, ale z pewnością działania zespołu Lesiaka w jakimś stopniu im zaszkodziły.
PAP: Czy Lech Wałęsa wiedział o działalności Lesiaka?
Prof. Antoni Dudek: O to się toczy spór, jednak nie ma twardych dowodów na to, że wiedział. Natomiast wydaje się prawdopodobne, że jednak wiedział, i to chociażby z jednego powodu. Lesiak o wielu swoich działaniach komunikował, prawdopodobnie nawet z pominięciem szefa Urzędu Ochrony Państwa, bezpośrednio ministrowi spraw wewnętrznych Andrzejowi Milczanowskiemu, który nadzorował UOP. Na poszczególnych notatkach Lesiaka, które kierował do góry, zachowały się właśnie adnotacje Milczanowskiego. Nad Milczanowskim z kolei był już tylko Wałęsa. Istnieje zatem wysokie prawdopodobieństwo, że Milczanowski o tych działaniach jednak informował Wałęsę, choć, jak powiedziałem, twardych dowodów na to nie ma.
PAP: Czy ta akcja to była własna inicjatywa Jana Lesiaka?
Prof. Antoni Dudek: Nawet jeśli była to inicjatywa Lesiaka, to ona była akceptowana przez ministra Milczanowskiego i on o tym wiedział. Nigdy nie dowiemy się jednak tego, czy to Lesiak przyszedł do niego z takim pomysłem sam, czy to Milczanowski wezwał go do siebie. Ponieważ Milczanowski jednak wiedział, to Lesiak nie działał na własną rękę.
Prof. Antoni Dudek: Nawet jeśli była to inicjatywa Lesiaka, to ona była akceptowana przez ministra Milczanowskiego i on o tym wiedział. Nigdy nie dowiemy się jednak tego, czy to Lesiak przyszedł do niego z takim pomysłem sam, czy to Milczanowski wezwał go do siebie. Ponieważ Milczanowski jednak wiedział, to Lesiak nie działał na własną rękę.
Kto go jednak inspirował? O tym możemy tylko gdybać. Ja jednak jestem sobie w stanie wyobrazić, że Lesiak przez cały czas czuł się zagrożony w UOP i chciał się wykazać. Ciążył przecież na nim stygmat działalności w SB. W tym czasie w UOP stopniowo dokonywała się wymiana, a nowi funkcjonariusze, którzy przyszli do służby po 1990 r., walczyli z tymi z przeszłością w SB. Może Lesiak chciał się też wykazać i przed Milczanowskim? Ten ostatni, o czym piszę w mojej książce, sugeruje z kolei, że akcja Lesiaka była odwetem na próby infiltrowania UOP przez Jarosława Kaczyńskiego i innych przywódców partii opozycyjnych.
PAP: Kiedy zdano sobie sprawę z działalności Lesiaka?
Prof. Antoni Dudek: Ta sprawa została ujawniona po zakończeniu prezydentury Lecha Wałęsy. Kiedy prezydentem został Aleksander Kwaśniewski, zmienił się również szef Urzędu Ochrony Państwa – na miejsce Gromosława Czempińskiego przyszedł Andrzej Kapkowski, też zresztą oficer dawnej SB, ale z grupy, która trzymała się obozu postkomunistycznego, a nie Wałęsy. I właśnie do Kapkowskiego przyszedł Lesiak i powiedział, że miał takie wielkie sukcesy w walce z prawicą, a teraz chętnie podejmie podobne działania w stosunku do aktualnych przeciwników Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który wówczas rządził. Kapkowski złapał się za głowę i zaczął wyjaśniać, na czym te rzekome sukcesy Lesiaka polegały.
Po zbadaniu sprawy działania Lesiaka uznał słusznie za ewidentne złamanie prawa i oddał sprawę do prokuratury, która co prawda rozpoczęła śledztwo, ale ostatecznie je umorzyła. Niektórzy łączyli to z osobą Hanny Suchockiej, która po kolejnej zmianie rządu w 1997 r. była ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. A dla niej ta sprawa także była niewygodna. Dochodzenie wznowiono dopiero po kilku kolejnych latach, w czasie pierwszych rządów PiS, i Lesiak został wtedy postawiony przed sądem. Jednak sąd ostatecznie uznał w 2008 r., że sprawa się już przedawniła. Potwierdził jednocześnie, że do nielegalnych działań ze strony Lesiaka dochodziło.
PAP: W 2006 r. Polska Agencja Prasowa uzyskała dostęp do części akt Lesiaka, które również zostały przez PAP opublikowane. Czy poznamy kiedyś pełną zawartość tzw. szafy Lesiaka?
Prof. Antoni Dudek: To jest kwestia decyzji władz obecnej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która jest spadkobiercą UOP – jeżeli szef ABW uzna, że takie materiały można odtajnić, to je odtajni.
Ja byłbym natomiast za tym, żeby to stało się jak najszybciej i aby ujawniono te dokumenty w pełnym zakresie, z tego prostego powodu, że to był przykład działań absolutnie niedopuszczalnych w demokratycznym państwie. Tym się właśnie różni system demokratyczny od autorytarnego, że w systemie demokratycznym działają oczywiście instytucje o charakterze policji politycznej – wtedy UOP, dzisiaj ABW – które strzegą ustroju państwa i tego, żeby m.in. terroryści nie byli w stanie go zdestabilizować. Nie mogą one jednak prowadzić działań o charakterze inwigilacji, a tym bardziej mnożyć konfliktów w partiach działających legalnie i niepróbujących obalać przemocą panującego ustroju. A przecież żadna z tych trzech formacji, którymi zajął się Lesiak, nie była organizacją terrorystyczną.
Prof. Antoni Dudek: Tym się właśnie różni system demokratyczny od autorytarnego, że w systemie demokratycznym działają oczywiście instytucje o charakterze policji politycznej – wtedy UOP, dzisiaj ABW – które strzegą ustroju państwa i tego, żeby m.in. terroryści nie byli w stanie go zdestabilizować. Nie mogą one jednak prowadzić działań o charakterze inwigilacji, a tym bardziej mnożyć konfliktów w partiach działających legalnie i niepróbujących obalać przemocą panującego ustroju.
Uważam, że tę sprawę dla przykładu należałoby w całości wyświetlić. Powinna powstać np. publikacja o charakterze białej księgi, gdzie te wszystkie dokumenty dotyczące płk. Lesiaka byłyby opublikowane.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /