Stefania Wilczyńska - najbliższa współpracownica Janusza Korczaka - pozostawała zawsze w cieniu Starego Doktora. O życiu kobiety, bez której Dom Sierot przy Krochmalnej nie mógłby istnieć, opowiada Magdalena Kicińska w niedawno wydanej książce "Pani Stefa".
Była "prawą ręką" doktora Korczaka; od chwili powstania Domu Sierot do jego tragicznej likwidacji „kochana Pani Stefa”, jak nazywały ją dzieci, wiernie wspierała Starego Doktora. "Przez cały czas, przed wojną i podczas wojny, Korczak pracował razem z panią Stefanią Wilczyńską. Współpracowali ze sobą przez całe życie. Nawet śmierć ich nie rozłączyła.[...] Wszystko, co jest związane z osobą Korczaka – internat, propagowanie miłości do dzieci itd. – wszystko to jest wspólnym dorobkiem obojga. Trudno określić, gdzie zaczyna się Korczak, a gdzie kończy się Wilczyńska” - pisał kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum.
Postać Stefanii Wilczyńskiej za jej życia i po śmierci pozostawała jednak w cieniu sławy Janusza Korczaka. Jedną z intencji autorki biografii - Magdaleny Kicińskiej - było oddanie sprawiedliwości kobiecie, bez której Dom Sierot przy Krochmalnej w Warszawie nie mógłby istnieć. Okazało się to jednak trudne, bo Wilczyńska nie zostawiała po sobie wielu dokumentów, a większość z jej współpracowników i wychowanków już nie żyje. Już ustalenie jej pochodzenia okazało się ogromnym wyzwaniem. W historii jej rodziny więcej jest znaków zapytania niż faktów. Nie wiadomo nawet, od kiedy rodzina zaczęła używać nazwiska Wilczyńscy. Wychowankowie zapamiętali, że była bezszelestna, pojawiała się nieoczekiwanie i tak samo znikała. I być może z tego samego powodu o niej zapomniano – zniknęła w cieniu Janusza Korczaka.
"Przez cały czas, przed wojną i podczas wojny, Korczak pracował razem z panią Stefanią Wilczyńską. Współpracowali ze sobą przez całe życie. Nawet śmierć ich nie rozłączyła.[...] Wszystko, co jest związane z osobą Korczaka – internat, propagowanie miłości do dzieci itd. – wszystko to jest wspólnym dorobkiem obojga. Trudno określić, gdzie zaczyna się Korczak, a gdzie kończy się Wilczyńska” - pisał kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum.
Wiadomo, że Stefania Wilczyńska urodziła się 26 maja 1886 roku w Warszawie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Skończyła znaną w Warszawie pensję Jadwigi Sikorskiej, potem studiowała przyrodę na uniwersytecie w belgijskim Liege. Po powrocie do Warszawy w 1909 r. podjęła pracę w zaniedbanym przytułku dla żydowskich sierot na ulicy Franciszkańskiej, prowadzonym przez Towarzystwo "Pomoc dla Sierot". Wykazała się energią i zmysłem organizacyjnym i wkrótce została mianowana kierowniczką. Tam poznała Janusza Korczaka. W 1912 r. zorganizowali oni finansowany przez Towarzystwo "Pomoc dla Sierot" nowy dom dla dzieci żydowskich w Warszawie przy ul. Krochmalnej 92.
7 października Korczak, Wilczyńska i 85 dzieci zamieszkali w nowym budynku. Wychowawcy pracowali bez wynagrodzenia, a Wilczyńska wyprowadziła się ze swego zamożnego domu rodzinnego, aby zamieszkać z dziećmi. Korczak stosował nowatorskie metody pedagogiczne, niektóre pomysły, jak na przykład system dyżurów, podsunęła mu pani Stefania.
W 1914 roku Janusz Korczak zostaje powołany do wojska, kierownictwo Domu Sierot, w którym liczba wychowanków rośnie, a warunki materialne stale się pogarszają, objęła Wilczyńska. Samodzielnie kierowała sierocińcem do 1918 roku, kiedy Korczak powrócił z wojny. Ida Merżan, jedna z wychowanek Wilczyńskiej wspominała: "Pani Stefa była z nami cały czas. Wstawała przed nami, ostatnia kładła się spać, nawet chora nie przerywała pracy. (...) Wysoka, w czarnym fartuchu, włosy ostrzyżone po męsku, zawsze uważna i czujna, nawet podczas odpoczynku pamiętała o każdym dziecku. W nocy wstawała, by przykryć dzieci, wysadzić moczące się, dowiedzieć się, czemu któreś jęczy przez sen. (...) Dom był pełen pani Stefy, czuliśmy wszędzie jej myśl, troskę".
"Miałem dom, gdzie za tatusia była Stefa, a za mamusię - Korczak" - wspominał Szlomo Nadel, jeden z niewielu żyjących wychowanków domu przy Krochmalnej. To Wilczyńska odpowiadała za codzienność sierocińca, pierwsza wstawała i ostatnia kładła się spać, całe dnie poświęcała na pielęgnowanie dzieci i opiekę nad nimi. To Stefania pilnowała dyscypliny, dlatego wielu wychowanków zapamiętało ją jako osobę surową, wymagającą - w przeciwieństwie do Korczaka, który emanował serdecznością. Czy Wilczyńska kochała Korczaka? - zastanawia się Kicińska, ale - jej zdaniem - nie sposób tego ustalić. Jasne jest jednak, że dla możliwości współpracy z nim zrezygnowała z życia rodzinnego i prywatnego. "Ja nie umiem ani ładnie mówić, ani dużo pisać. Potrafię tylko pracować, i to powoli, ostrożnie” – pisała o sobie Wilczyńska w liście do Rywki Zwykielskiej w 1937 roku.
W 1931 r. Wilczyńska odbyła podróż do Palestyny. Po powrocie do Domu Sierot zastała, wbrew temu, czego oczekiwała, wzorowy porządek; czuje się niepotrzebna, myślała o emigracji na stałe. Także Korczak coraz częściej mówi o konieczności przekazania pracy w Domu Sierot w ręce młodszych wychowawców. W 1937 roku, po 25 latach pracy, Wilczyńska odeszła z Domu Sierot i rozpoczęła pracę w Centrali Towarzystw Opieki nad Sierotami i Dziećmi Opuszczonymi jako konsultant do spraw wychowawczych. W 1938 r. Wilczyńska wyjechała do Palestyny, chciała pracować nad zasadami wychowywania dzieci w kibucach. Tęskniła jednak za dziećmi z Domu Sierot. W maju 1939 roku powróciła z Palestyny, by razem z nimi przetrwać nadchodzące straszne czasy.
W getcie Dom Sierot początkowo funkcjonował przy ul. Chłodnej 33, a następnie w budynku pod podwójnym adresem Sienna 16/ Śliska 9. Ani Korczak ani Wilczyńska nie zgodzili się na propozycje ratunku, ukrycia się na aryjskiej stronie. Zginęli razem z dziećmi w Treblince w sierpniu 1942 roku.
Książka "Pani Stefa" Magdaleny Kicińskiej ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.(PAP)
aszw/ mhr/