Krakowski IPN obchodzi 20-lecie istnienia. „Wiele było przełomowych momentów, ale najgłośniejszym echem odbiło się ujawnienie w 2003 roku w Krakowie pierwszych nazwisk tajnych współpracowników SB” – mówi PAP dyrektor krakowskiego oddziału IPN dr hab. Filip Musiał.
Jak przypomina dwa lata później pojawiła się tzw. lista Wildsteina, a potem głośna publikacja "Księża wobec bezpieki" ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, przy której historycy z IPN byli konsultantami.
"Niezwykle istotne było także opublikowanie 8,5 tys. nazwisk niemieckich zbrodniarzy z KL Auschwitz oraz odnalezienie szczątków 23 żołnierzy podziemia niepodległościowego – bohaterów, których w czasach stalinowskich zamordowano i skazano na zapomnienie" - podkreśla dr Filip Musiał.
PAP: Proces wychodzenia z komunistycznej przestrzeni trwa 30 lat, IPN towarzyszy temu przez ostatnie 20. Jak widzi pan jego rolę?
Dyrektor krakowskiego oddziału IPN dr hab. Filip Musiał: Przez pół wieku Polacy nie mieli dostępu do prawdziwej wiedzy historycznej. Równolegle funkcjonowały – czasem sprzeczne ze sobą – przekazy rodzinne i oficjalna propagandowa narracja władz. Od roku 1989 mamy szansę poznawać nasze prawdziwe dzieje, ale proces wychodzenia ze spuścizny postkomunistycznej jest – i musi być – długotrwały. Jest jednocześnie trudny, bo wiąże się często z koniecznością zredefiniowania naszego spojrzenia na to, co przeżyliśmy my albo nasi przodkowie. IPN pełni w tym procesie rolę ważną. Udostępniamy akta komunistycznej bezpieki osobom, które były rozpracowywane, dzięki czemu mogą poznać własne losy nieco pełniej, ale też zrozumieć, jak bardzo SB nadzorowała ich życie, a czasem w nie ingerowała. Pion śledczy IPN pełni kluczową rolę w rozliczaniu zbrodni nazistowskich i komunistycznych, co nie jest łatwe. Prokuratorzy mogą stawiać zarzuty tylko wtedy, gdy udowodnią komunistycznym zbrodniarzom, że złamali prawo obowiązujące w PRL, udowodnią konkretnemu funkcjonariuszowi przestępstwo przeciwko konkretnej osobie. Pion lustracyjny dba o jawność życia publicznego. Z kolei zatrudnieni w IPN naukowcy opisują dzieje PRL z uwzględnieniem zakulisowych, nieznanych dotąd działań komunistycznej policji politycznej. Instytut odgrywa zatem kluczową rolę w przybliżaniu naszych wyobrażeń o przeszłości do jej rzeczywistego obrazu.
PAP: Czy któreś ze śledztw prowadzonych przez pion śledczy w Krakowie zakończyło się postawieniem sprawców przed sądem?
Dr hab. Filip Musiał: Ściganie zbrodni komunistycznych jest niezwykle trudne, dlatego skuteczność w stawianiu zbrodniarzy jest mniejsza niż byśmy sobie życzyli. Ale te śledztwa przynoszą ogromną liczbę informacji, których nie dałoby się zdobyć w inny sposób. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zakończyła 1912 śledztw dotyczących zbrodni nazistowskich i komunistycznych. Udało nam się postawić przed sądem 54 sprawców zbrodni, m.in. funkcjonariuszy wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa publicznego w Krakowie i Kielcach oraz powiatowych placówek UB z województw małopolskiego i świętokrzyskiego, a także członków aparatu represji PRL w związku ze zbrodniami komunistycznymi popełnionymi w okresie stanu wojennego. Do cennych informacji pozyskanych przez prokuratorów należały m.in. ustalenia dotyczące struktury i działalności niemieckich organów "wymiaru sprawiedliwości" na obszarze Generalnego Gubernatorstwa, systemu pracy przymusowej na tym terenie w okresie okupacji, charakteru i skali represji sowieckich organów ścigania, podejmowanych po zakończeniu działań wojennych wobec podziemia niepodległościowego, zbrodniczych działań funkcjonariuszy UB i SB czy działań represyjnych realizowanych wobec członków opozycji po wprowadzeniu stanu wojennego.
PAP: W krakowskim oddziale IPN prowadzone były śledztwa dotyczące zbrodni popełnionych przez Niemców na terenie obozu KL Auschwitz-Birkenau oraz śmierci w 1977 roku krakowskiego studenta Stanisława Pyjasa. Jakie są ich efekty?
Dr hab. Filip Musiał: Śledztwo dotyczące śmierci Stanisław Pyjasa zostało umorzone. Z badań, które przeprowadzono po ekshumacji jego szczątków, wynika, że zmarł po upadku ze schodów, co nie wyklucza udziału osób trzecich. I ta teza nadal jest najbardziej prawdopodobna historycznie, tym bardziej że funkcjonariusze SB starali się utrudnić śledztwo tak, by nie dało się wyjaśnić, co działo się tuż przed śmiercią Pyjasa. Taką też tezę, jako najbardziej prawdopodobną, przyjął prokurator w postanowieniu kończącym śledztwo.
Śledztwo dotyczące zbrodni nazistowskich w KL Auschwitz jest wielowątkowe. Przynosi bezcenne materiały historyczne dotyczących chociażby liczby ofiar czy odpowiedzialności karnej członków załogi obozu, które mają znaczenie dla badaczy II wojny światowej i Holokaustu. W jego wyniku powstała licząca ponad 8,5 tys. nazwisk baza załogi tego obozu. W ramach śledztw dotyczących innych obozów, której istniały na terenie okupowanej Polski, oddziały IPN starają się stworzyć podobne bazy, co jest pomocne w ściganiu zbrodniarzy. W krakowskiej Komisji powstaje baza członków załogi KL Płaszów, a ustalenia dotyczące żyjących zbrodniarzy są dokonywane w ramach międzynarodowej pomocy prawnej.
PAP: Jak duże są zasoby krakowskiego archiwum i jak wielu osobom udostępniono do tej pory teczki?
Dr hab. Filip Musiał: Mamy jeden z największych zbiorów archiwalnych spośród wszystkich oddziałów IPN. To ponad 6 km bieżących akt. Są one bardzo zróżnicowane. To m.in. akta operacyjne i administracyjne bezpieki, teczki osobowe funkcjonariuszy, ale także na przykład akta paszportowe. Do tego należy dodać ponad pół kilometra kartotek i materiały audiowizualne, na przykład ponad 230 filmów, z których większość bezpieka nakręciła podczas działań operacyjnych. Poza pozyskiwaniem dokumentów wytworzonych przez komunistyczny aparat represji staramy się gromadzić zbiory przekazywane przez instytucje, także polonijne, oraz osoby prywatne. Przekazują nam rodzinne pamiątki i zbiory w ramach projektu „Archiwum Pełne Pamięci”. Jesteśmy szczególnie dumni z posiadania powielacza używanego przez opozycjonistów z AGH oraz unikatowych zdjęć, m.in. z czasów "pierwszej Solidarności". W naszych zbiorach znajduje się też przekazany przez Papieski Instytut Studiów Kościelnych w Rzymie kompletny zbiór stenogramów audycji i serwisów informacyjnych Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego, wyemitowanych od 1940 roku.
Naszą misją jest jak najszersze udostępnianie zgromadzonych archiwaliów. Do tej pory wgląd do dokumentów otrzymało ponad 6 tysięcy osób inwigilowanych. Tylko w ubiegłym roku udostępniliśmy prawie 21 tysięcy tomów akt, z czego aż 9 tysięcy naukowcom i prawie 2 tysiące dziennikarzom. W publicznym inwentarzu dostępnym na stronach internetowych Instytutu opublikowaliśmy informacje o ponad 170 tysiącach akt z naszego archiwum.
Do naszych zadań należy też uczestnictwo w procedurze nadawania odznaczeń Krzyż Wolności i Solidarności. Dzięki naszej pracy to niezwykle zaszczytne odznaczenie Prezydent RP nadał już ponad 550 dawnym opozycjonistom z Małopolski.
PAP: Jaka tematyka badawcza interesuje pracowników krakowskiego IPN?
Dr hab. Filip Musiał: Krakowski oddział IPN specjalizuje się w badaniach nad komunistycznym aparatem represji. Wydaliśmy publikacje fundamentalne dla rozpoznania metod, struktur i sposobów działania bezpieki i funkcjonowania poszczególnych jej pionów. W Krakowie ukazuje się m.in. seria „Normatywy aparatu represji”, która zbiera dokumenty, instrukcje i okólniki wydawane przez kierownictwo aparatu bezpieczeństwa.
W ciągu 20 lat wydaliśmy 400 publikacji, w tym 200 książek naukowych, Każda z nich ma znaczenie. Dominują te dotyczące komunistycznego aparatu represji, cywilnego i wojskowego. Dużą popularnością cieszy się seria „Kościół w okowach”, poświęcona represjom wobec Kościoła i seria "Niezłomni" – o hierarchach, którzy opierali się działaniom UB i SB. Wyraźny jest też nurt publikacji dotyczących konspiracji wojennej i powojennej oraz opozycji z lat 1976-1989. W znacznym stopniu koncentrujemy się na badaniach, które pozostają poza sferą zainteresowania ośrodków akademickich.
Zorganizowaliśmy ponad 60 konferencji naukowych, ale najistotniejsze wydaje się to, że IPN w Krakowie jest największym w Małopolsce ośrodkiem badań nad powojenną historią Polski. Zatrudniamy czterech doktorów habilitowanych i 19 doktorów nauk humanistycznych i społecznych. W żadnej z małopolskich uczelni nie ma tylu specjalistów z zakresu historii Polski XX wieku. Prowadzone przez nas projekty mają decydujące znaczenie dla opisu najnowszych dziejów Polski.
PAP: Stosunkowo niedawno powstało Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Jakie są efekty jego działalności w Małopolsce?
Dr hab. Filip Musiał: Komórka ta działa w Krakowie od czterech lat. Dotychczas udało się odnaleźć szczątki 23 żołnierzy podziemia niepodległościowego. 13 z nich zostało zidentyfikowanych, a kilku ponownie pochowano zgodnie z ceremoniałem wojskowym, co jest szczególnie ważne dla ich rodzin. Ma także olbrzymie znaczenie dla procesu budowania społecznej świadomości historycznej. 14 września na cmentarzu Rakowickim w Krakowie odbędzie się pogrzeb Stanisława Szajny, partyzanta kilku formacji niepodległościowych, adiutanta ks. Władysława Gurgacza, a 19 września w Rzykach pogrzeb por. Mieczysława Kozłowskiego, dowódcy oddziału partyzanckiego "Błysk", działającego na ziemi wadowickiej. Pion poszukiwań nie ogranicza się jedynie do badań związanych z powojennymi ofiarami komunizmu. W jego zainteresowaniu pozostają też osoby zamordowane przez okupanta niemieckiego czy przez Sowietów, a także polegli w 1939 r. żołnierze Wojska Polskiego. Także ich staramy się na terenie Małopolski odnaleźć.
PAP: Jakie były najtrudniejsze momenty w tej 20-letniej historii?
Dr hab. Filip Musiał: Codzienność IPN to współpraca z wieloma instytucjami w trakcie badań naukowych i projektów edukacyjnych. Ponieważ ingerujemy w materię historyczną i próbujemy odkłamywać dzieje Polski, napotykamy często na opór. Jednym z takich momentów było upublicznianie pierwszych nazwisk tajnych współpracowników SB. Ten proces zaczął się w Krakowie w 2003 roku. Potem był rok 2005 i upublicznienie tzw. listy Wildsteina, a więc informacji o przechowywanych w IPN materiałach archiwalnych dotyczących funkcjonariuszy UB i SB, kandydatów na tajnych współpracowników oraz tajnych współpracowników, a także osób rozpracowywanych przez komunistyczną policję polityczną. Trzecim ważnym momentem, który odczuliśmy w sensie ogromnego zainteresowania medialnego była publikacja ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego "Księża wobec bezpieki". Pracownicy IPN byli konsultantami historycznymi w trakcie prac nad tą pozycją.
Pewnie można by wskazywać i kolejne zbliżone wydarzenia, ale te trzy – jak sądzę – miały znaczenie szczególne. Przede wszystkim dlatego, że w tamtych latach dopiero rozpoczynał się proces upubliczniania nazwisk tajnych współpracowników bezpieki. Trzeba pamiętać, że każde z tych wydarzeń wiązało się z podaniem do publicznej wiadomości informacji o czyjejś tajnej współpracy z komunistycznym aparatem represji. Za każdym razem były to momenty, w których nasze wyobrażenia zderzały się z prawdą historyczną zapisaną w dokumentach. Jestem przekonany, że dyskusja jak było: czy tak, jak pamiętamy, czy tak, jak wynika z badań naukowych, szybko się nie skończy. Zwłaszcza w tych wątkach, które dotyczą kwestii personalnych.
PAP: Pierwszym dyrektorem krakowskiego oddziału IPN w l. 2000-2005 był Janusz Kurtyka, który w 2010 roku zginął w katastrofie smoleńskiej. Jaki był jego wpływ na działania Instytutu?
Dr hab. Filip Musiał: Janusz Kurtyka ukształtował sposób myślenia o IPN, najpierw w oddziale w Krakowie, a potem w centrali w Warszawie. Jak mówił: "wolni ludzie w wolnym kraju maja prawo do wiedzy o swojej historii". Powtarzał też, że powinniśmy się zachować tak, jakby powstanie warszawskie było wygrane. Chciał zatem, byśmy zaczęli myśleć „kategoriami niepodległego państwa” i wolnych obywateli. Postrzegał IPN jako instytucję, która "budzi naród do wielkości". Wierzył bowiem, że dzięki poszerzaniu historycznej świadomości i badaniom będziemy w stanie odzyskać tożsamość narodową, tłumioną przez pięćdziesiąt lat komunizmu.
PAP: Co jest najważniejszym zadaniem IPN-u, w tym krakowskiego, na następne lata?
Dr hab. Filip Musiał: Chcemy nadal badać komunistyczny aparat represji, ale przesunąć punkt ciężkości na bezpiekę wojskową, która wciąż jest „biała plamą”. Potrzebujemy intensywniejszych badań nad II wojną światową; brakuje publikacji ukazujących historię regionu w sposób całościowy. Planujemy też zajęcie się dziejami opozycji i oporu społecznego od odwilży 1956 do roku 80. Nie działały wówczas – przynajmniej do przełomu lat 1976/1977 – grupy liczne ani silne, ale były i radziły sobie w skrajnie niekorzystnych warunkach. Nasza wiedza o tym przedsierpniowym, przedsolidarnościowym oporze jest wciąż skromna.
Poza nauką będziemy kontynuować ustawowe zadania związane z edukacją, upamiętnianiem, poszukiwaniem narodowych bohaterów, ściganiem zbrodni komunistycznych, lustracją czy udostępnianiem akt. Po 20 latach działania jesteśmy bowiem wciąż na początku drogi poznawania naszej prawdziwej historii, odkłamywania komunistycznej propagandy, odbudowywania narodowej tożsamości, odrzucania postkomunistycznej spuścizny i zwracania się w stronę tradycji niepodległościowej.(PAP)
rozmawiała Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ wj/