Niewykrycie sprawców to powód umorzenia śledztwa w sprawie śmierci w 1977 r. krakowskiego studenta Stanisława Pyjasa – mówi w piątek PAP prok. Łukasz Gramza z krakowskiego oddziału IPN.
To jedno z najważniejszych śledztw, jakie w 20-letniej historii IPN prowadziła Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie. Toczyło się ono od 2008 r.
Akta postępowania to 90 tomów, liczących 18 tys. kart. W trakcie śledztwa zbadano blisko tysiąc tomów archiwalnych dokumentów i przesłuchano ponad 150 świadków, sporządzono szereg specjalistycznych ekspertyz i opinii biegłych.
"Wykonane czynności dowodowe nie pozwoliły na ustalenie, kto personalnie mógł mieć związek ze śmiercią Stanisława Pyjasa" - mówił PAP prok. Gramza. Jak podkreślił w tym postępowaniu zmieniona została kwalifikacja prawna czynu: dotyczyło ono zabójstwa, a nie – jak było w poprzednich śledztwach – śmiertelnego pobicia krakowskiego studenta.
"Według nas to zdarzenie miało charakter czynu przestępczego i polegało na tym, że Stanisław Pyjas został pozbawiony życia w sposób umyślny" - powiedział prok. Gramza. "Bezspornie udało się stwierdzić i to jest nowość, że obrażenia na ciele Stanisława Pyjasa powstały na skutek upadku z dużej wysokości i upadek nastąpił w miejscu znalezienia zwłok" – dodał.
Tym samym prokuratorzy obalili pojawiającą się wcześniej tezę, że Stanisław Pyjas został pobity, a jego ciało przeniesiono na klatkę kamienicy przy ul. Szewskiej 7, gdzie został znaleziony martwy. Wykluczono także wersję mówiącą o zabójstwie strzałem w głowę; opinię taką wyrażał jeden z rozmówców w filmie "Trzech kumpli" w reżyserii Anny Ferens i Ewy Stankiewicz. Śladów postrzału nie stwierdzili biegli po ekshumacji, przeprowadzonej w 2010 roku.
W śledztwie osłabieniu uległa także teza, że krakowski student zmarł wskutek pobicia przez nieżyjącego już byłego boksera Mariana W. – nie udało się znaleźć dowodów, że w nocy z 6 na 7 maja 1977 roku był on w kamienicy przy ul. Szewskiej 7.
Według śledczych z IPN Pyjas spadł nie dlatego, że się potknął o nierówność nawierzchni - jak brzmiała pierwsza opinia sądowo-lekarska sporządzona tuż po jego śmierci - ale spadł z dużej wysokości, przynajmniej z poziomu drugiego piętra kamienicy. Taki był wynik dodatkowych badań podjętych w śledztwie.
Śledczym nie udało się jednoznacznie stwierdzić, czy Pyjas spadł sam na skutek nietrzeźwości i utraty równowagi, czy ktoś mu w tym pomógł. "Na ciele pokrzywdzonego nie znaleziono śladów gwałtownej przemocy, co nie wykluczyło, że mógł być popchnięty. Niestety nie mamy możliwości rozstrzygnięcia, czy był to upadek samoistny czy też spowodowany działaniem innych osób" – mówił prok. Gramza.
Jak wskazano w postanowieniu o umorzeniu postępowania "nie ma przeszkód do przyjęcia wersji, że Stanisław Pyjas mógł zostać wypchnięty przez balustradę klatki schodowej przez funkcjonariuszy SB lub osoby działające z ich inspiracji", a w kontekście wszystkich zebranych dowodów hipoteza ta "wydaje się w dalszym ciągu najbliższa prawdy".
Było to już piąte śledztwo w sprawie śmierci Stanisław Pyjasa. Jak podkreślają prokuratorzy IPN od zdarzenia minęło ponad 40 lat, wielu świadków nie żyje, niektóre dokumenty zostały przez SB celowo zniszczone i dlatego szansę na ustalenie, kto stoi za tą zbrodnią były niewielkie. Nie można jednak wykluczyć, że pojawią się nowe okoliczności - np. świadek, który zgłosi się po latach.
Jako zbrodnia komunistyczna sprawa ta nie ulega przedawnieniu.
"Działalność tej niewielkiej grupy studentów, do której należał Pyjas, była traktowana przez władze bardzo poważnie, o czym świadczą różne kombinacje operacyjne SB. Nie poprzestawano na zwykłych czynnościach o charakterze inwigilacji, ale podejmowano kroki zmierzające do dezintegracji tego środowiska. SB obawiała się, że przedstawiciele krakowskich środowisk opozycyjnych nawiążą kontakty z ludźmi skupionymi wokół KOR" – powiedział PAP prok. Gramza.
Ciało Stanisława Pyjasa znaleziono 7 maja 1977 r. w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie. Prokuratura umorzyła wtedy śledztwo, uznając, że wyłączną przyczyną śmierci był nieszczęśliwy wypadek spowodowany przez samego studenta, który - najprawdopodobniej znajdując się w stanie "poważnego stanu nietrzeźwości" - potknął się o nierówności posadzki. "To spowodowało nieamortyzowany rękami upadek, utratę przytomności, obrażenia i krwotok, w wyniku którego nastąpiło zachłyśnięcie się i uduszenie" - stwierdzono.
Dla przyjaciół i znajomych Pyjasa ta wersja była niewiarygodna; wiedzieli, że interesowała się nim SB. Kilka dni później - 15 maja - założyli Studencki Komitet Solidarności.
Śledztwo wznowiono w 1991 r., potem jeszcze kilkakrotnie podejmowano i umarzano z powodu niemożności wykrycia sprawców. Według ustaleń prokuratury Pyjas został śmiertelnie pobity.
W toku dotychczas prowadzonych w tej sprawie postępowań bezspornie wykazano natomiast, że w 1977 r. śledztwo było sterowane przez SB. Zarzuty utrudniania śledztwa przedstawiono sześciu osobom. Według prokuratury w wyniku ich działalności zaprzepaszczono szanse na ustalenie okoliczności śmierci Pyjasa. Cztery z tych osób zmarły w toku postępowania, dwóch oskarżonych zostało prawomocnie skazanych. (PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ wj/