Dostarczając książki na telefon, organizując spotkania online i utrzymując więź z czytelnikami – poznańskie księgarnie w czasach pandemii walczą o przetrwanie. Księgarze przyznają, że ich los zależy od miłośników książek, czekają też na systemowe wsparcie.
Właściciele księgarń w stolicy Wielkopolski przyznają, że również ich dotknęły skutki ograniczeń związanych z pandemią. Kryzys zaostrza fakt, że mają ograniczone możliwości korzystania z różnego rodzaju dotacji, a te, zwłaszcza na kulturę, są sukcesywnie obcinane.
Obecnie, podobnie, jak wiosną, część poznańskich księgarń bierze udział w akcji #KsiążkaNaTelefon. Druga odsłona ogólnopolskiego przedsięwzięcia wspierającego małe, niezależne księgarnie w trakcie lockdownu odbywa się pod hasłem "Kupuj książki lokalnie".
Monika Synoradzka z działającej w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu księgarni Bookowski powiedziała PAP, że atutami kameralnych księgarń są "doświadczenie i ludzie".
"Kupując książkę kameralnie, możemy liczyć na rozmowę, poradę, sugestię, w jakim kierunku literackim się wybrać. Stali klienci są dla nas jak dobrzy znajomi, każdego nowego próbujemy zaprosić do zbudowania stałej relacji. Jesteśmy przestrzenią spotkań osób ze świata literatury: autorów, wydawców, redaktorów, tłumaczy czy ilustratorów oraz tych, którzy do świata literackiego zaglądają, aby oderwać się od codzienności" – powiedziała.
Synoradzka przyznała, że podczas wiosennego lockdownu, gdy Zamek był zamknięty, sytuacja księgarni była szczególnie trudna.
"Stacjonarnie nie mogliśmy działać, działaliśmy więc w warunkach domowych. Zachowując reżim sanitarny obsługiwaliśmy zamówienia mailowo, przez komunikatory i telefonicznie. Książki dostarczaliśmy sami, jeżdżąc rowerami po mieście, poza Poznań wysyłaliśmy kurierem" – powiedziała.
Zdaniem Moniki Synoradzkiej w trakcie lockdownu szczególnie istotne było utrzymywanie kontaktu z czytelnikami.
"Przez pewien okres organizowaliśmy spotkania online – z tłumaczami, autorami i ilustratorami. Później zapraszaliśmy niektórych przyjaciół na rozmowy online o literaturze i rekomendowanie książek. Wiele osób oglądało te spotkania. W ten sposób staraliśmy się zainteresować księgarnią i o sobie przypominać" – wyjaśniła.
Także i teraz Bookowski, działając stacjonarnie tak długo, jak się da, przygotowuje się do przejścia do pracy w sieci. "Jeśli trzeba będzie, będziemy działać online; będziemy robić wirtualne spacery po księgarni, z omówieniem nowości. Online będziemy realizować zamówienia" – powiedziała.
Jolanta Maćkowiak-Piasecka ze Składu Kulturalnego przyznała, że także jej księgarnia włączyła się w akcję #KsiążkaNaTelefon.
"Zwiększyliśmy również aktywność w mediach społecznościowych. Aktywności te pomogły przetrwać trudny okres, w którym odczuliśmy wyraźny spadek obrotów. W tym czasie bardzo ważne było wsparcie stałych klientów, mających świadomość naszej trudnej sytuacji" – powiedziała.
Krystyna Adamczak z księgarni "z Bajki" powiedziała PAP, że w jej przypadku pandemia skutkowała nagłym odwołaniem licznych warsztatów i spotkań zaplanowanych w jej księgarni.
"Już pod koniec lutego przedszkola i szkoły zaczęły wycofywać się z warsztatów i spotkań. Przygotowaliśmy wykłady online, uczestniczyło w nich więcej osób, niż pomieściłoby się w księgarni, ale ponieważ nie było ich na miejscu, nie kupili u nas książek" – powiedziała.
Gdy księgarnia przez pewien czas musiała być zamknięta, Krystyna Adamczak zdecydowała się wprowadzić sprzedaż książek z dostawą do domu.
"Zakładałam oryginalne maseczki, umieszczałam relacje w mediach społecznościowych – cieszyły się wielkim entuzjazmem. Zamówień było coraz więcej, zwłaszcza przed świętami" – przyznała.
Ze względu na poważny spadek obrotów Adamczak poprosiła spółdzielnię mieszkaniową, na terenie której działa księgarnia, o obniżenie czynszu za lokal użytkowy.
"Otrzymałam odpowiedź odmowną: jedno zdanie, bez uzasadnienia. Na Facebooku umieściłam mój długi na dwie strony list, rachunek na 3,5 tys. zł, odpowiedź spółdzielni oraz pytanie – co z tym mogę zrobić? Wywołało to lawinę: ludzie pisali zewsząd. Dało mi to wiele siły, potwierdzenie, że taka praca, codzienne małe rzeczy, ale robione z wielką miłością mają sens. Cały maj to był piękny zalew klientów w księgarni" – powiedziała.
Krystyna Adamczak przyznała, że w tym szczególnym roku jej księgarnia mogła liczyć na wsparcie rozmaitych podmiotów, instytucji oraz wiernych czytelników. Wiele zaprzyjaźnionych szkół kupowało u niej nagrody książkowe dla uczniów.
"Wybierali nas z troski o przetrwanie księgarni. To był ich świadomy wybór. Wiedzą, ze w Internecie jest taniej, ale zależy im na naszym istnieniu. Chcą tutaj przychodzić na warsztaty, chcą spotkań z pisarzami, autorami, chcą naszej księgarni" – powiedziała.
Monika Synoradzka podkresliła, że w trudnej sytuacji pomysłowość prowadzących księgarnie kameralne nie ma granic. To nie tylko dostarczanie książek do odbiorców – na terenie Poznania nawet w godzinę od złożenia zamówienia, ale też chociażby dobieranie, dopasowywanie konkretnych tytułów na podstawie ogólnych informacji o odbiorcach.
"Rozpoczęliśmy współpracę z deweloperami – osobom, które kupują mieszkanie i nie mają wiele czasu, po określeniu zainteresowań rekomendujemy i kompletujemy biblioteczkę. Uczelnie i szkoły kupują u nas bony, które wręczają swoim absolwentom. Jesteśmy w stanie dostarczyć książki w godzinę od realizacji zamówienia – nawet na ławkę w parku" – powiedziała.
Synoradzka podkreśliła, że księgarnie kameralne są odrębną grupą podmiotów sprzedających książki.
"Ostatnio na jednej z grup księgarzy kameralnych ktoś napisał, że klientka wróciła do księgarni oddać książkę, bo znalazła ją w Internecie o 15 złotych tańszą. Co możemy na to powiedzieć? A to, że jako księgarze kameralni nigdy nie będziemy rywalizować z sieciowymi księgarniami i sklepami internetowymi ceną. Nie jest to możliwe w sytuacji, w której bywa, że jedna z sieci sprzedaje swoim klientom książki w cenie o złotówkę niższej niż cena, za jaką księgarnie kameralne kupują ją w hurtowni" – powiedziała.
Krystyna Adamczak podkreśliła, że aby tego typu księgarnie przetrwały, potrzebne jest wprowadzenie rozwiązań systemowych.
"Widzę potrzebę wprowadzenia prawa, które ureguluje system dystrybucji i stałą cenę dla wszystkich podmiotów. W moim przypadku spółdzielnia mieszkaniowa nie obniżyła mi czynszu i nie zamierza tego zrobić – ma do tego prawo. Wiem, że inne miasta ustanowiły specjalne stawki dla takich podmiotów, które generują wyższe dobra. Żaden dom kultury nie działa bez dotacji; nasza księgarnia ma tak szeroką ofertę edukacyjno-kulturalną, że może być postrzegana jako taki podmiot" – powiedziała.
Jak dodała, jej dotychczasowi klienci widzą i doceniają jej starania; jeśli mogą, stać ich na to, aby wydać na książkę więcej – zamiast najtańszego dostawcy w Internecie wybierają księgarnię kameralną.
Organizatorzy kampanii #KsiążkaNaTelefon przypominają, że księgarnie stacjonarne to nie tylko sklepy z książkami – w 2019 roku zorganizowały co najmniej 1000 bezpłatnych wydarzeń literackich dla dzieci, młodzieży, dorosłych i seniorów. Ponad 200 wydarzeń dla czytelników odbyło się m.in. w trakcie ogólnopolskiego festiwalu Noc Księgarń.
Jak podkreślono, lokalne księgarnie stacjonarne to często firmy rodzinne – w przeciwieństwie do sieci większość z nich, ze względu na drastyczny spadek sprzedaży książek, nie przetrwa pandemii. Właśnie dlatego na pomoc małym księgarniom ruszyli czytelnicy, autorzy, media i blogerzy, którzy zachęcają do kupowania książek w małych, lokalnych książnicach. (PAP)
Autor: Rafał Pogrzebny
rpo/ joz/