Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek powiedział w poniedziałek podczas obchodów rocznicy Grudnia’70, że tragiczne wydarzenia sprzed 42 lat były inspiracją do marzeń o wolności i przyczyniły się do powstania Solidarności.
„42 lata temu na ulicach Gdyni rozegrał się jeden z największych dramatów w historii naszego miasta. Do spieszących do swych codziennych zajęć strzelało wojsko i milicja. Zginęli zwykli ludzie, często bardzo młodzi. Często tylko dlatego, że zmierzali do swej pracy, do szkoły” – powiedział prezydent Gdyni pod Pomnikiem Ofiar Grudnia obok Urzędu Miejskiego.
Szczurek podkreślił, że ofiara śmierci w grudniu 1970 r. wzbudziła „sprzeciw i bunt”. "Stała się inspiracją, by marzyć o wolności. Bo tamten dramat to wyraźny stygmat życia w kraju niewolnym. Rodzące się wtedy marzenia o wolności zrodziły wielki ruch Solidarności, otworzyły drogę do odzyskania przez Polskę niepodległości” – dodał.
„I choć żyjemy dziś w kraju wolnym i niepodległym to pewnie coraz trudniej wzniecić w sercu nadzieję, że doczekamy sprawiedliwego osądzenia sprawców tamtych dramatycznych wydarzeń” – zaznaczył prezydent Gdyni.
Poseł PiS, b. przewodniczący NSZZ „Solidarność” Janusz Śniadek podkreślił w przemówieniu, że ideały wolności i sprawiedliwości, za które ginęli ludzie w grudniu 1970 r. „pozostają ciągle zadaniem do spełnienia”.
„42 lata temu na ulicach Gdyni rozegrał się jeden z największych dramatów w historii naszego miasta. Do spieszących do swych codziennych zajęć strzelało wojsko i milicja. Zginęli zwykli ludzie, często bardzo młodzi. Często tylko dlatego, że zmierzali do swej pracy, do szkoły” – powiedział prezydent Gdyni pod Pomnikiem Ofiar Grudnia obok Urzędu Miejskiego.
„Dzisiaj wręcz oddalamy się od tego celu. Kolejne zakłady pracy pozostawione same sobie bez pomocy padają. Rząd zamiast zajmować się gospodarką toczy wojnę z opozycją. Wróciły czasy pogardy, niebywałej pychy i arogancji władzy. Dialog prowadzony rzekomo ze społeczeństwem jest dialogiem konia z batem” – ocenił polityk PiS.
Podczas uroczystości złożono kwiaty pod pomnikiem i odczytano apel poległych. Kompania Marynarki Wojennej oddała trzy salwy honorowe.
Popołudniowe obchody 42. rocznicy Grudnia’70 rozpoczęła msza św. w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po liturgii ponad 200 jej uczestników przeszło przez centrum Gdyni ulicą Świętojańską pod Pomnik Ofiar Grudnia przy budynku magistratu.
Pierwsza część gdyńskich obchodów rocznicy tragicznych wydarzeń sprzed 42 lat rozpoczęła się o godz. 6 rano pod Pomnikiem Ofiar Grudnia '70, nieopodal przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia Stocznia, gdzie padły pierwsze strzały do robotników.
W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR. Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. Według oficjalnych danych w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W Gdyni śmierć poniosło 18 osób.
W warszawskim procesie w sprawie sprawstwa kierowniczego masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. sądzonych już tylko trzech oskarżonych: ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek oraz dwaj dowódcy oddziałów wojska - Mirosław Wiekiera i Bolesław Fałdasz.
Gdy w 1995 r. do sądu w Gdańsku wpłynął akt oskarżenia, obejmował on 12 osób. Ława oskarżonych stopniowo zmniejszała się przez te lata z powodu problemów zdrowotnych podsądnych, ich sprawy wyłączano z postępowania. W 2009 r. zmarł oskarżony wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski. W 2011 r. sąd wyłączył sprawę głównego oskarżonego, ówczesnego szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego z powodów zdrowotnych. W tym roku biegli uznali, że Jaruzelski jest trwale niezdolny do udziału w procesach.
Od lipca 2011 r. proces ws. Grudnia '70 toczy się od nowa przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Poprzedni proces - który po 10 latach rozpraw zbliżał się już do końca - został przerwany w maju 2011 r. z powodu śmierci jednego z ławników.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im nawet dożywocie. (PAP)
rop/ abe/ mow/