„Une Histoire Visuelle de Solidarność” przybliża moment „braterskiego związku” między Polakami a Francuzami, jaki zaistniał po powstaniu Solidarności – pisał recenzent wielkiego paryskiego dziennika „Le Monde”. Praca Ani Szczepańskiej zyskuje nad Sekwaną entuzjastyczne recenzje.
Książka Ani Szczepańskiej, analizująca zdjęcia fotograficzne i filmowe epopei pierwszego wolnego związku zawodowego w obozie sowieckim, zaczyna się mottem, w którym białoruska noblistka Swiatłana Aleksijewicz przytacza słowa cenzora radzącego, by nie zajmować się małymi, ludzkimi historiami. A to dlatego, że „potrzeba nam wielkiej historii. Prawdą jest to, o czym marzymy, czym chcemy być”.
Autorka, wykładowczyni Sorbony, historyk kina i realizatorka filmów dokumentalnych, budując historię Polski przełomowych lat 80, ubiegłego wieku, wychodzi od „śladów niemal niedostrzegalnych i niepełnych, deformujących to, co się stało i jednocześnie w całej pełni ukazujących wydarzenie historyczne. Polistyrenowe szałasy, w których śpią stoczniowcy też są częścią historii”. W ten sposób opowiada o sierpniowym strajku w Stoczni Gdańskiej i strajku głodowym w warszawskim kościele Św. Marcina, jak i o drukarzach podziemnej Solidarności.
Krzyże, portrety papieskie i ikony Maryjne poza polem widzenia pozostawiają wiele warstw historii, które nie mieszczą się w kadrze – pisze Ania Szczepańska. Na stronach jej pracy są zdjęcia kobiet, które przez odrutowane okno rozmawiają ze strajkującymi mężami. Jest i niepublikowane zdjęcie śpiącego Lecha Wałęsy. Zachodni reporterzy i ich redakcje woleli pokazywać go w pozach bardziej pasujących do blasku ludowego trybuna.
Małe ludzkie historie, odnalezione przez autorkę bynajmniej nie spychają jej „Historii...” w przyczynkowość. „W moich badaniach wychodzę od obrazów, z nich budowana jest historia. Podobnie, gdy słucha się świadków, to ważne są również przerwy, momenty milczenia, wahania. To wszystko wyraża stosunek człowieka do historii i do przyszłości” – tłumaczy badaczka w rozmowie z PAP.
„Wybrałam obrazy jako filtr, przez który patrzeć będę na tę historię” – mówi Szczepańska. „Spotykając się z Francuzami, widziałam, jak na wspomnienie Solidarności oczy zaczynały im błyszczeć i czułam, że ich stosunek do tej historii jest bardzo specjalny i 40 lat później, nadal bardzo żywy” - dodaje.
Autorka, która przyznaje, że wybór badacza jest „na równi sprawą rozsądku, co pragnienia”, powiedziała PAP, że „historycy często nie przyznają się, że w pracy naukowej kieruje nimi również perspektywa osobista, że wybór tematu jest nie tylko racjonalny, ale wynika z pragnień. Wrażliwość i wyobraźnię budowane są przez rozum, ale nie tylko. To połączona konstrukcja”.
Entuzjastyczny recenzent katolickiego dziennika „La Croix” pisze, że „Ania Szczepańska poprzez syntezę obrazów chwyta moment możliwej zgody w kraju rozdartym, gdy chodzi o interpretację swej historii”.
Urodzona w Polsce, a wychowana we Francji Ania Szczepańska przyznaje, że na historię Solidarności patrzy jednocześnie z polskiej i francuskiej perspektywy. Jej sposób widzenia jest, jak stwierdza, wynikiem skrzyżowania spojrzeń jej studentów, ciekawych nieznanej im Polski i pytań zadawanych przez publiczność po prowadzonych przez nią projekcjach polskich filmów.
Te dyskusje – mówi – „pozwalają mi zrozumieć, co widzą Francuzi, czego nie dostrzegają, czego nie rozumieją albo rozumieją inaczej niż ja. Pod wpływem tych doświadczeń za każdym razem od nowa stawiam sobie pytania i buduję swą analizę w dialogu z innymi, którzy nie są mną, ale stanowią w jakiś sposób moje alter ego. Jest we mnie doświadczenie podwójnej tożsamości, którą odczuwa każdy emigrant i która buduje konceptualne i emocjonalne tło dla mojego widzenia świata i polskiej historii”.
Ta podwójna tożsamość spowodowała zapewne, że czytelnik – jeszcze nie polski, bo książka jest dostępna tylko po francusku – zobaczyć może i zrozumieć, skąd się brały zapał, fascynacja i „miłość od pierwszego wejrzenia artystów i intelektualistów francuskich do Solidarności”. Owa miłość „była w równym stopniu polityczna, co estetyczna. Polska przynosiła im prawdziwe postacie z krwi i kości, które na teraźniejszość tłumaczyły ideały ich przeszłości”.
z Paryża Ludwik Lewin (PAP)
llew/ wj/