Po agresji III Rzeszy na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. wycofujące się NKWD zamordowało tysiące polskich obywateli przetrzymywanych w sowieckich więzieniach. Tylko we Lwowie - jak wynika z szacunków pionu śledczego IPN - zamordowano co najmniej 4 tys. osób.
Do zbrodni doszło też poza Lwowem, m.in. w Łucku, Wilnie i na innych terenach II Rzeczypospolitej zagarniętych przez ZSRS w 1939 r. Niemiecka inwazja na Związek Sowiecki spowodowała odwrót Armii Czerwonej, dlatego - jak stwierdzili to prokuratorzy IPN w Katowicach, którzy prowadzili śledztwo w tej sprawie - członkowie Biura Politycznego KC WKP(b) na czele z Józefem Stalinem i szefem NKWD Ławrentiją Berią podjęli decyzję o ewakuacji lub mordowaniu więźniów.
Po rozpoczęciu 22 czerwca 1941 r. wojny niemiecko-sowieckiej w więzieniach lwowskich przy ulicach Jachowicza, Kazimierzowskiej, Łąckiego, Zamarstynowskiej oraz w odległym od Lwowa o 65 km Złoczowie przebywali - jak czytamy w uzasadnieniu postanowienia kończącego śledztwo IPN - "więźniowie narodowości polskiej i ukraińskiej, pozostający do dyspozycji NKWD w prowadzonych przeciwko osadzonym sprawach karnych".
Mimo że w trzech ujętych w dokumentacji NKWD więzieniach 10 czerwca 1941 r. przebywało 5 tys. 145 więźniów, to jednak podczas ataku niemieckiego na Lwów 22 czerwca - we wszystkich lwowskich więzieniach - znacznie więcej. Poza działającymi w podziemiu niepodległościowym Polakami do lwowskich więzień trafiali również bowiem Ukraińcy - zwłaszcza po stłumieniu 24 czerwca powstania wywołanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, której członkowie uznali, że atak Niemców na Związek Sowiecki i wycofywanie się z Lwowa Armii Czerwonej i administracji sowieckiej będzie sprzyjało podjęciu walki o niepodległą Ukrainę.
Po rozpoczęciu 22 czerwca 1941 r. wojny niemiecko-sowieckiej w więzieniach lwowskich przy ulicach Jachowicza, Kazimierzowskiej, Łąckiego, Zamarstynowskiej oraz w odległym od Lwowa o 65 km Złoczowie przebywali - jak czytamy w uzasadnieniu postanowienia kończącego śledztwo IPN - "więźniowie narodowości polskiej i ukraińskiej, pozostający do dyspozycji NKWD w prowadzonych przeciwko osadzonym sprawach karnych".
Egzekucje więźniów rozpoczęły się we Lwowie już w pierwszym dniu inwazji III Rzeszy - 22 czerwca 1941 r., a ciała chowano wówczas m.in. na Wzgórzu Wuleckim i na Piaskach. Egzekucje wykonywano do 28 czerwca 1941 r., zwłoki pozostawiając już na miejscu masowych zbrodni - w więzieniach, z których największe znajdowało się przy ul. Kazimierzowskiej - były to osławione "Brygidki", gdzie przetrzymywano wielu polskich działaczy podziemia niepodległościowego.
Nie jest znana dokładna liczba osób zamordowanych w więzieniach lwowskich i w czasie ewakuacji. Najczęściej podawany szacunek to około 4 tys. zamordowanych - podał pion śledczy IPN.
W informacji ze śledztwa IPN czytamy, że w wyniku paniki Sowietów w nocy z 24 na 25 czerwca 1941 r. służby więzienne NKWD opuściły na kilkanaście godzin więzienie "Brygidki", a także więzienie na Zamarstynowie. Części więźniów +Brygidek+ udało się wydostać. Otworzyli drzwi kilku cel i przez bramę główną uciekli na wolność. Wielu więźniów zostało w celach obawiając się prowokacji ze strony strażników. Zamieszanie wywołane paniką wśród Sowietów minęło dość szybko i 25 czerwca nad ranem ok. godz. 4. służby więzienne powróciły wzmocnione oddziałami wojsk pogranicza NKWD - podali prokuratorzy IPN.
Mimo że w trzech ujętych w dokumentacji NKWD więzieniach 10 czerwca 1941 r. przebywało 5 tys. 145 więźniów, to jednak podczas ataku niemieckiego na Lwów 22 czerwca - we wszystkich lwowskich więzieniach - znacznie więcej. Poza działającymi w podziemiu niepodległościowym Polakami do lwowskich więzień trafiali również bowiem Ukraińcy - zwłaszcza po stłumieniu 24 czerwca powstania wywołanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, której członkowie uznali, że atak Niemców na Związek Sowiecki i wycofywanie się z Lwowa Armii Czerwonej i administracji sowieckiej będzie sprzyjało podjęciu walki o niepodległą Ukrainę.
"W +Brygidkach+ więźniów znajdujących się na dziedzińcu zapędzono do cel ogniem karabinów. Po opanowaniu sytuacji zwolniono więźniów kryminalnych i przystąpiono do mordowania więźniów politycznych, których rozstrzelano w celach. Około 350 zwłok wrzucono do wspólnej mogiły na podwórzu tzw. spacerniku z tyłu budynku od ulicy Kazimierzowskiej i przysypano warstwą ziemi. W więzieniu na Zamarstynowskiej enkawudziści dokonali mordu na dziedzińcu i w budynku. Wśród pomordowanych przeważali mężczyźni, ale były też kobiety w różnym wieku, młodzież szkolna w mundurkach gimnazjalnych i akademickich. Widoczne obrażenia były różne, najwięcej osób zginęło od strzału w tył głowy, były też ciała z rozpłatanymi czaszkami" - głosi informacja ze śledztwa.
Więźniowie pozostawili na ścianach budynków napisy: "bądźcie zdrowi", "ja ginę", "nas tu mordują", "idę na przesłuchanie i więcej nie wrócę", były też podpisy więźniów.
Poza zbrodniami w "Brygidkach" i na Zamarstynowie Sowieci dokonali też masowej zbrodni w więzieniu przy ul. Łąckiego (obecnie znajduje się tam Muzeum Ofiar Reżimów Okupacyjnych). "Tuż przed bramą wejściową do budynku był świeżo wykopany grób o wymiarach 6 x 4 m, w którym znajdowali się pomordowani więźniowie, przykryci ziemią unoszoną przez wydobywające się gazy gnilne. W budynku więzienia w celach o pow. 6 x 6 m znajdowało się kilkadziesiąt trupów, zarówno kobiet jak i mężczyzn. Na ciałach widać było ślady uprzedniego pobicia, obrażenia na głowach zadane gumowymi nahajkami wypełnionymi ołowiem. Nahajki takie pozostały w celach. Więźniowie mordowani byli przy użyciu broni palnej, mieli roztrzaskane czaszki, na ścianach były ślady kul" - podali prokuratorzy IPN.
W informacji ze śledztwa IPN czytamy, że w wyniku paniki Sowietów w nocy z 24 na 25 czerwca 1941 r. służby więzienne NKWD opuściły na kilkanaście godzin więzienie "Brygidki", a także więzienie na Zamarstynowie. Części więźniów +Brygidek+ udało się wydostać. Otworzyli drzwi kilku cel i przez bramę główną uciekli na wolność. Wielu więźniów zostało w celach obawiając się prowokacji ze strony strażników. Zamieszanie wywołane paniką wśród Sowietów minęło dość szybko i 25 czerwca nad ranem ok. godz. 4. służby więzienne powróciły wzmocnione oddziałami wojsk pogranicza NKWD - podali prokuratorzy IPN.
Z informacji ze śledztwa IPN dowiadujemy się też, że ostatnie oddziały Armii Czerwonej krążąc w nocy z 28 na 29 czerwca ciężarówkami po Lwowie podpalały publiczne gmachy, w tym również więzienie "Brygidki".
"Małe grupki sowieckich żołnierzy opuszczały miasto jeszcze w niedzielę rano. W poniedziałek, 30 czerwca, nad ranem do Lwowa najpierw wkroczył ukraiński batalion Nachtigall, a kilka godzin później wojska niemieckie. Jeszcze przed ich wkroczeniem, mieszkańcy Lwowa ruszyli masowo do więzień i zgodnie z przewidywaniami wynikającymi z unoszącego się nad miastem fetoru rozkładających się w wysokich temperaturach zwłok, odnaleźli setki pomordowanych więźniów" - podał pion śledczy IPN, zwracając uwagę, że po wkroczeniu do Lwowa Niemcy fotografowali i kręcili filmy na terenie więzień.
"Wszystkich dopuszczono do oględzin zwłok. Do wynoszenia zamordowanych i układania ich na podwórzach zapędzono zebranych w łapankach przez ukraińskich żołnierzy lwowskich Żydów. Ujawnienie w więzieniach zwłok pomordowanych władze niemieckie wykorzystywały w celach propagandowych" - dodano.
Poza mordowaniem więźniów również tzw. ewakuacja więźniów, która przeobrażała się w marsze śmierci, była dla nich olbrzymią tragedią. Plan ewakuacji na Wschód, po decyzji w tej sprawie Ławrentija Berii z 23 czerwca 1941 r., realizowano we Lwowie wysyłając kolejne transporty w głąb Związku Sowieckiego.
"Więźniów ewakuowano koleją z Dworca Kleparowskiego przez Złoczów, Tarnopol, Czortków, Berdyczów, gdzie w więzieniu mieszczącym się w klasztorze Karmelitów osadzono część więźniów, pozostałych kierując dalej na wschód" - czytamy w postanowieniu końcowym śledztwa IPN, w którym powołano się m.in. na publikacje Krzysztofa Popińskiego "Drogi śmierci" oraz Jerzego Węgierskiego "Lwów pod okupacją sowiecka 1939-1941".
"NKWD - w pierwszym dniu wojny - zdołało jeszcze ewakuować 800 więźniów z któregoś z więzień lwowskich; pędzono ich piechotą aż do Moskwy, dokąd przybyli 28 sierpnia 1941 r. Po drodze, kto nie mógł iść, ten został przebity bagnetem, po czym konwojent badał puls, czy skonał, jeśli nie, to powtórnie przebijał. Z Moskwy ewakuowano ich dalej, już koleją. Gdy w połowie listopada zostali dowiezieni do Pierwouralska, okazało się, że przeżyło tylko 248 osób" - czytamy.
"Zabójstwa będące przedmiotem niniejszego postępowania wyczerpują znamiona przestępstwa określonego w art. 118a § 1 pkt 1 kk albowiem sprawcy dokonali ich w celu wsparcia polityki ZSRR umotywowane każdorazowo przyczynami narodowościowymi, co wynika z faktu, iż zbrodnicze zachowania popełniano wyłącznie wobec Polaków i Ukraińców, w związku właśnie z taką ich narodowością. Nadto w części przypadków przestępcza działalność była umotywowana politycznie. Odnosi się to do zbrodni popełnionych wobec osób, które podejmowały działalność konspiracyjną wymierzoną przeciwko władzy radzieckiej" - podsumowali prokuratorzy IPN.
Masakry więzienne NKWD we Lwowie - jak ocenił to pion śledczy IPN - były zbrodniami wojennymi, zbrodniami komunistycznymi i zbrodniami przeciwko ludzkości, popełnionymi z racji motywów narodowościowych i politycznych po inwazji wojsk niemieckich na Związek Sowiecki.
"Zabójstwa będące przedmiotem niniejszego postępowania wyczerpują znamiona przestępstwa określonego w art. 118a § 1 pkt 1 kk albowiem sprawcy dokonali ich w celu wsparcia polityki ZSRR umotywowane każdorazowo przyczynami narodowościowymi, co wynika z faktu, iż zbrodnicze zachowania popełniano wyłącznie wobec Polaków i Ukraińców, w związku właśnie z taką ich narodowością. Nadto w części przypadków przestępcza działalność była umotywowana politycznie. Odnosi się to do zbrodni popełnionych wobec osób, które podejmowały działalność konspiracyjną wymierzoną przeciwko władzy radzieckiej" - podsumowali prokuratorzy IPN.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ pat/