Agresja Związku Sowieckiego na Polskę w 1939 r. była preludium zbrodni katyńskiej - podkreślił w piątek wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, otwierając w Warszawie międzynarodową konferencję naukową "Zbrodnia Katyńska - nowe aspekty". W Rosji wciąż mogą żyć bezpośredni sprawcy tej zbrodni - przypomniał.
W piątek mija 82. rocznica agresji Związku Sowieckiego na Polskę, co - jak zaznaczył wiceprezes IPN otwierając spotkanie badaczy - ma związek ze zbrodnią katyńską, czyli zamordowaniem wiosną 1940 r. przez funkcjonariuszy NKWD ok. 22 tys. polskich obywateli - przedstawicieli elit przedwojennej Polski.
"Gdyby nie było agresji z 17 września 1939 roku, to nie byłoby tego, co wydarzyło się wiosną kolejnego 1940 roku, czyli zbrodni katyńskiej" - podkreślił Szpytma, który jest autorem artykułów poświęconych tematyce katyńskiej i współautorem Teki Edukacyjnej IPN "Zbrodnia katyńska".
"To, co się stało w czasie agresji sowieckiej we wrześniu i w październiku oraz w następnych miesiącach było preludium tego, co spotka naszych oficerów, policjantów, naszą elitę wziętą do niewoli" - dodał, przypominając, że marsz Armii Czerwonej po 17 września 1939 r. wyznaczał szereg zbrodni m.in. we Lwowie, w Grodnie, a także w Mokranach na Polesiu. "Musimy o tym pamiętać" - dodał.
"Gdyby nie było agresji z 17 września 1939 roku, to nie byłoby tego, co wydarzyło się wiosną kolejnego 1940 roku, czyli zbrodni katyńskiej" - podkreślił Szpytma, który jest autorem artykułów poświęconych tematyce katyńskiej i współautorem Teki Edukacyjnej IPN "Zbrodnia katyńska".
Wiceprezes IPN zwrócił też uwagę, że choć o zbrodni katyńskiej wiadomo już dużo, m.in. ze względu na liczne publikacje naukowe i popularnonaukowe, ale jednak - jak zaznaczył - wciąż jest wiele rzeczy związanych z tą zbrodnią, której badacze nie znają.
"Przypomnę tak podstawową kwestię, że my dzisiaj nie znamy nazwisk wielu tysięcy ofiar tej zbrodni i nie znamy też miejsc pochówku części z nich. Wiemy kto został zamordowany i spoczywa w Katyniu, w Charkowie, w Miednoje, ale nawet nie wiemy do końca, kto spoczywa w Bykowni pod Kijowem" - powiedział Szpytma, przypominając też m.in. o jednej z największych ostatnich tajemnic zbrodni katyńskiej, czyli tzw. białoruskiej liście katyńskiej.
Białoruska lista katyńska dotyczy co najmniej 3870 osób rozstrzelanych przez NKWD na podstawie decyzji sowieckiego Politbiura z 5 marca 1940 r. Ofiary zostały najprawdopodobniej zamordowane w więzieniu w Mińsku i pogrzebane w pobliskich Kuropatach z ciałami innych ofiar stalinizmu. Lista ta - mimo wieloletnich starań polskich władz, a także prawników i historyków, u władz Białorusi i Rosji - nie została dotychczas ujawniona.
Wiceprezes IPN zwrócił też uwagę, że obecnie w Rosji zbrodnia NKWD z 1940 r. na polskich obywatelach bywa zakłamywana.
"Dzisiaj następuje zakłamywanie tej zbrodni i jest coraz większe przyzwolenie, nawet władz państwowych rosyjskich, aby ukazywały się publikacje, które sugerują, że ci sprawcy byli gdzie indziej niż byli w rzeczywistości. Temu trudno się dziwić, skoro władze nawiązują często do 17 września 1939 roku jako do czegoś pozytywnego, co dzisiaj ma miejsce także na Białorusi" - mówił Szpytma, odnosząc się do podpisanego przez Alaksandra Łukaszenkę dekretu o wprowadzeniu na Białorusi 17 września nowego święta Dnia Jedności Narodowej - określanego jako dzień rocznicy przyłączenia ziem zachodniej Białorusi do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
"Przypomnę tak podstawową kwestię, że my dzisiaj nie znamy nazwisk wielu tysięcy ofiar tej zbrodni i nie znamy też miejsc pochówku części z nich. Wiemy kto został zamordowany i spoczywa w Katyniu, w Charkowie, w Miednoje, ale nawet nie wiemy do końca, kto spoczywa w Bykowni pod Kijowem" - powiedział Szpytma, przypominając też m.in. o jednej z największych ostatnich tajemnic zbrodni katyńskiej, czyli tzw. białoruskiej liście katyńskiej.
Jednocześnie wiceszef Instytutu ocenił, że w Rosji wciąż mogą żyć funkcjonariusze NKWD, którzy byli bezpośrednimi sprawcami zbrodni katyńskiej. "Musimy założyć, że tak jak żyją jeszcze ostatni strażnicy niemieckich obozów koncentracyjnych, tak przecież jeszcze pewnie żyją ostatni sprawcy zbrodni katyńskiej. Ci młodzi enkawudziści, którzy strzelali do naszych oficerów. A mimo to, a może właśnie dlatego, następuje cały czas zakłamywanie" - dodał.
Historyk przypomniał też prezesa IPN z lat 2005-2010 Janusza Kurtykę, który był zaangażowany na rzecz wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. "Profesor Janusz Kurtyka przykładał niezwykle wielką wagę do kwestii zbadania, osądzenia i upamiętnienia zbrodni katyńskiej" - powiedział Szpytma, przypominając też, że Kurtyka zginął w drodze na uroczystości upamiętniające ofiary zbrodni katyńskiej - 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.
W konferencji naukowej, którą IPN zorganizował w związku z przypadającą w piątek 82. rocznicą agresji Związku Sowieckiego na Polskę, biorą udział badacze z Polski, Rosji i Ukrainy, prowadzący aktualnie badania nad różnymi aspektami sprawy katyńskiej. "Zagadnienie Zbrodni Katyńskiej i jej reperkusji doczekało się wielu opracowań, ale ze względu na znaczenie i złożoność nadal pozostaje polem badań naukowych" - przypomniał IPN zachęcając do oglądania transmisji z konferencji, a także podając, że prelegenci odniosą się do przebiegu zbrodni z 1940 r., jej ofiar i sprawców, a także fenomenu kłamstwa katyńskiego.
Wśród zaproszonych gości jest m.in. były ukraiński prokurator wojskowy i badacz zbrodni stalinowskich Andrej Amons, który w ubiegłym roku na konferencji z okazji 80. rocznicy zbrodni katyńskiej stwierdził, że pełna liczba zamordowanych w 1940 r. Polaków może być o prawie 4 tys. większa niż się przyjmuje w historiografii. "Są podstawy, by twierdzić, że liczba rozstrzelanych Polaków jest o 3,7 tys. większa, niż uważa się obecnie - 25,5 tys. osób, a nie 21 tys. 857, jak podaje się teraz w oficjalnych źródłach" - ocenił wówczas emerytowany prokurator. Podał też, że w obwodzie chersońskim i mikołajowskim znaleziono archiwalne dokumenty, które wskazują na obecność w tych regionach pochówków co najmniej 3,7 tys. Polaków, przetrzymywanych w więzieniach na zachodzie Ukrainy.
Do kwestii tej odniosła się we wcześniejszej rozmowie z PAP jedna z prelegentek obecnej konferencji historyk Ewa Kowalska z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Badaczka zwróciła uwagę, że analizując liczebność ofiar zbrodni katyńskiej należy brać pod uwagę wszystkie dotąd poznane dokumenty, nie tylko o tzw. decyzji katyńskiej z 5 marca 1940 r., skazującej na rozstrzelanie 14,7 tys. jeńców wojennych oraz 11 tys. aresztowanych, ale też notatkę przewodniczącego KGB ZSRS Aleksandra Szelepina skierowaną 3 marca 1959 r. do prezesa Rady Ministrów ZSRS Nikity Chruszczowa z propozycją zniszczenia akt ewidencyjnych zamordowanych wskutek decyzji 5 marca 1940 r. obywateli II RP. "Zgodnie z jej treścią rozstrzelanych zostało 21 tys. 857 osób." - przypomniała.
Do zbrodni katyńskiej, w wyniku której zamordowano ok. 22 tys. polskich obywateli, m.in. oficerów Wojska Polskiego, policjantów i osób cywilnych należących do elity II Rzeczypospolitej, doszło wiosną 1940 r. Z polecenia najwyższych władz Związku Sowieckiego, z Józefem Stalinem na czele, doszło do masowych zabójstw w Lesie Katyńskim, w Kalininie (obecnie Twer), Charkowie, a także w innych miejscach m.in. na terytorium dzisiejszej Białorusi, dokonali funkcjonariusze NKWD. Przez wiele lat władze sowieckiej Rosji wypierały się odpowiedzialności za mord, obarczając nią III Rzeszę Niemiecką.
nno/ dki/