
Przeżyli wojnę. W obozowych, najbardziej dramatycznych z możliwych okolicznościach. A jednak wyszli z tego cało. Bohaterki i bohaterowie książki Karoliny Sulej „Historie osobiste. O ludziach i rzeczach w czasie wojny”. Jedenaście osób, dziś dobiegających setki lub już nieżyjących, wysłuchanych przez autorkę, w ostatnim momencie, w ostatnich chwili.
Wszystkich bohaterów łączy umiejętność mówienia wprost, bez zatajania i bez upiększania. I pamięć: precyzyjna, szczegółowa, opisująca detale wojennego życia, pobytu w obozach. Przedmioty – drobiazgi: spinki, rękawiczki, falbanka są jak klucze do niezwykłych wspomnień.
Akapit, który właściwie wyjaśnia niezwykły zamysł książki, pojawia się w przywołaniu spotkania autorki z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską, więźniarką Ravensbrück: „Najtrudniejsze w opowiadaniu historii obozowej nie jest samo jej ponowne przeżywanie, ale to, żeby oddać wydarzenia naprawdę realnie. Trzeba więc pamięć znów dostosować do tamtej sytuacji. Pozbyć się gruzu następnych dekad i doświadczeń. Wyczyścić zdania, które nasuwają się odruchowo, całymi zbitkami, zmobilizować się i ze zrozumieniem wysłuchać pytań rozmówcy. Ci, którzy nie chcą o swoją pamięć zawalczyć, będą o obozach opowiadać tak, jakby nic nie mówili. Dlaczego tak się dzieje? Na przykład ze względów propagandowych – by się przypodobać. Lub ze względów towarzyskich. Czasem po to żeby pokazać że w obozach było lepiej niż w rzeczywistości. Częściej – żeby pokazać, że było gorzej niż w rzeczywistości. Siebie pokazać inaczej. W pozytywnym świetle”.
Uświadomienie sobie i szczere nazwanie tego procesu – pułapki tak wielu wojennych wspomnień – sprawia, że rozmowy z bohaterami „Historii osobistych” mają siłę szczerego wyznania i precyzyjnego opisu. Opowieści są częścią niezwykłego kalejdoskopu stworzonego przez Karolinę Sulej z ludzkich historii, zdjęć i przedmiotów. Połączenie tych trzech „rodzajów bytów” przenosi współczesnego czytelnika w czas wojny. Sytuacje graniczne stają się trójwymiarowe, żywe – są osadzone w realiach i REALIACH.
Opowieści bohaterów tej książki, inaczej niż to zazwyczaj słyszymy we wspomnieniach z czasów wojny (gdzie dominują wydarzenia), skoncentrowane są wokół przedmiotów, elementów garderoby, drobiazgów osobistych. Opowiadający z precyzją przywołują kształty, kolory, faktury butów, sukienek płaszczy, chustek. Wspominają działania i pragnienia pozwalające zadbać o wygląd i zdobyć garderobę umożliwiającą przetrwanie. Uświadamiają ważność ciepłego ubrania i siłę pragnienia posiadania kolorowej sukienki w obozie, tak, w obozie. Sukienka staje się jakimś łącznikiem z normalnością.
Książka Karoliny Sulej przypomina, że życie podczas wojny składało się z bardzo wielu elementów, również dobrze nam znanych: wojenna rzeczywistość, jak każda inna, składała się z szeregu relacji z przedmiotami, sytuacji i zachowań zwyczajnych, codziennych, odmiennych od „historyczno-obozowego” kontekstu. Fizjologia nie zanika przecież w trakcie wojny. Ludzkie marzenia i potrzeby są niezmienne, choć oczywiście jakoś tłumione przez tragedię. Ale po jakimś czasie wychodzą na powierzchnię, stają się – paradoksalnie – ważne: odruch wyciągania pasma włosów spod obozowej chustki, wbrew zakazom i niebezpieczeństwu brutalnej kary, a w zgodzie z imperatywem dbania o wygląd i zachowania prawa do indywidualności przypomina o sile ludzkiej natury. Skądinąd realizm i szczegółowość wspomnień byłych więźniów przypomina o tym, jak bardzo dbanie o siebie było żmudną, heroiczną, niemal niemożliwą częścią obozowego życia, częścią walki o przetrwanie. Jedna z bohaterek mówi: „Trzeba się myć. Trzeba się ubrać i uczesać. Choćby nie wiem jak człowiek być znużony i udręczony”.
Wśród zachowań i sytuacji, o których łatwiej jest zapomnieć, bo nie pasują do czarno-białego obrazu wojny, znajdujemy pielęgniarki w warszawskim getcie – dziewczyny opalające się na dachu szpitala przy Stawkach. Wspomina o nich Alina Margolis. Matka Helgi Hoškovej-Weissowej w obozie we Flossenburgu wyszywa córce wzorki na kołnierzyku lichej sukienki, aby – jak wspomina Helga – „nudna granatowa szmata, dzięki mamie wydała mi się najpiękniejsza na świecie”. Irena Perkowska-Szczypiorska prosiła o przysłanie na Pawiak jedwabnej apaszki, pudru i szminki. Zuzanna Ginczanka, której ostatnimi zapisanymi w więzieniu słowami są „szpilki do włosów i pantofle na podeszwie sznurkowej nr 38”.
To, co oczywiste w przypadku archeologicznych badań zamierzchłych cywilizacji – przedmioty, umknęło z pola widzenia większości badaczy II wojny światowej, obozów i Holokaustu. Zdominowały te badania słowa, siła emocji albo chłód historiograficznego profesjonalizmu. Podobnie jak heroizm i dramat wydarzeń przykryły mozół i nie-heroiczność codzienności.
Dzięki „Historiom osobistym”, i przedmiotom stanowiącym punkt wyjścia do nich, możemy zbliżyć się do tamtej rzeczywistości bardziej, niż studiując historyczne opisy, analizy i opracowania, a nawet wspomnienia – te, które wpisując się w kontekst Historii (przez wielkie „H”) z różnych względów przeoczają istotne drobiazgi – klucze do rozumienia przeszłości i jej świadków, uczestników.
Paulina Stolarek
Źródło: MHP