80 lat temu z Berlina wyjechał pierwszy pociąg deportujący 1013 berlińskich Żydów. Adolf Hitler chciał, żeby stolica III Rzeszy była „wolna od Żydów”. Wielu zagrożonych deportacją uznało, ze jedyną ucieczką jest samobójstwo.
Pierwszy pociąg specjalny wiozący 1013 berlińskich Żydów wyjechał 18 października 1941 roku z dworca Gruenewald. Trafili oni do getta Litzmannstadt (Łódź). Niemiecka kolej udzieliła SS 50-procentowej zniżki grupowej na przewozy.
"Pomysł był perfidny: gmina żydowska w stolicy Rzeszy miała zorganizować deportację Żydów z Berlina" - pisze dziennik "Die Welt". 1 października 1941 roku "administracja miasta poinformowała gminę, że wkrótce rozpoczną się pierwsze +przesiedlenia+ berlińskich Żydów na Wschód. Duża synagoga przy Levetzowstrasse w dzielnicy Tiergarten została zamieniona w +obóz przejściowy". W tym miejscu 15 października musieli zgromadzić się ludzie przeznaczeni do deportacji, o czym informowały ich rozkazy gestapo (...)" - pisze gazeta.
Społeczność starała się złagodzić narzucone wymogi. "Rozpoczęła się doskonale zorganizowana gorączkowa działalność" - wspominała Hildegard Henschel, żona ostatniego przewodniczącego gminy. "Żywność, lekarstwa, środki sanitarne, środki do prania, ubrania, buty z magazynu odzieżowego, wszystko przywieziono na Levetzowstrasse i w ciągu kilku godzin działały oddzielne kuchnie dla dorosłych i dzieci, oddział szpitala żydowskiego z lekarzami i pielęgniarkami pracował jako oddział wypadkowy i pierwszej pomocy, był wydzielony żłobek dla małych dzieci pod kierunkiem pielęgniarek dziecięcych i nauczycielek przedszkola" - powiedziała Henschel.
"Pomysł był perfidny: gmina żydowska w stolicy Rzeszy miała zorganizować deportację Żydów z Berlina" - pisze dziennik "Die Welt". 1 października 1941 roku "administracja miasta poinformowała gminę, że wkrótce rozpoczną się pierwsze +przesiedlenia+ berlińskich Żydów na Wschód. Duża synagoga przy Levetzowstrasse w dzielnicy Tiergarten została zamieniona w +obóz przejściowy". W tym miejscu 15 października musieli zgromadzić się ludzie przeznaczeni do deportacji, o czym informowały ich rozkazy gestapo (...)" - pisze gazeta.
Wszystkie te wysiłki "nie mogły jednak uczynić losu, jaki czekał ludzi stłoczonych w synagodze, bardziej znośnym. Gdy tylko Żydzi wyznaczeni do pierwszego pociągu deportacyjnego zebrali się razem, starsi musieli wsiąść na ciężarówki i zostali odwiezieni do Gruenewald, młodsi musieli iść pieszo" - pisze "Die Welt".
Pochód "setek Żydów przeszedł w biały dzień przez dzielnice Moabit, Charlottenburg i Halensee, aż dotarł do stacji Gruenewald położonej w środku malowniczego willowego osiedla na zielonych obrzeżach Berlina. Konwój musiał również przejść wzdłuż Kurfuerstendamm (główna ulica zachodniej części Berlina - PAP) lub przynajmniej przeciąć ruchliwy bulwar; dokładna trasa nie jest znana. Jedno jest pewne: wielu berlińczyków obserwowało te wydarzenia, ale nie było żadnych reakcji" - podkreśla tygodnik "Der Spiegel".
"Ofiary wiedziały, że "nie ma mowy o buncie; jedynym możliwym buntem było samobójstwo" - stwierdziła Hildegard Henschel. "Właśnie takiej drogi wyjścia szukało wielu berlińskich Żydów. Szacuje się, że jednego dnia, w połowie października 1941 roku, 280 osób odebrało sobie życie, ponieważ otrzymało wezwanie do deportacji lub spodziewało się jej" - pisze "Die Welt".
"Wielu Żydów prześladowanych przez narodowych socjalistów (...) zakończyło dręczącą niepewność, popełniając samobójstwo - w samym Berlinie liczbę tę szacuje się na 7000. Nie wierzyli zapewnieniom, że obywatele żydowscy zostają wysłani na Wschód, aby pracować i budować nowe życie" - pisze "Der Spiegel".
"Die Welt" przypomina, że znany aktor filmowy i teatralny Joachim Gottschalk był żonaty z Metą Wolff, aktorką żydowskiego pochodzenia. "Gottschalk nie zgodził się na rozstanie z żoną, choć Goebbels (minister propagandy - PAP) wywierał na niego ogromną presję. W październiku 1941 roku jego żona i ich ośmioletni syn zostali powiadomieni, że mają być gotowi do deportacji" - pisze gazeta". Gottschalk wraz z żoną postanowili odebrać życie sobie i dziecku 6 listopada 1941 roku.
"Dla Reichsbahn (niemieckich kolei) każdy transport oznaczał transakcję handlową" - stwierdził cytowany przez "Spiegla" badacz Holokaustu Raul Hilberg.
"Wielu Żydów prześladowanych przez narodowych socjalistów (...) zakończyło dręczącą niepewność, popełniając samobójstwo - w samym Berlinie liczbę tę szacuje się na 7000. Nie wierzyli zapewnieniom, że obywatele żydowscy zostają wysłani na Wschód, aby pracować i budować nowe życie" - pisze "Der Spiegel".
Od 400 osób w transporcie "SS jako zleceniodawca otrzymało od Deutsche Reichsbahn 50-procentową zniżkę grupową. Ostatecznie jednak deportowani musieli sami zapłacić rachunki - władze niemieckie wspomogły się "specjalnym kontem" Związku Żydów Rzeszy w Niemczech. Wraz z deportacją majątek Żydów przeszedł na własność III Rzeszy. Szczegółowy dekret z listopada 1941 roku legalizował rabunek i całkowite wywłaszczenie - przypomina "Spiegel".
Wkrótce po pierwszej deportacji w październiku 1941 roku Joseph Goebbels zanotował w swoim dzienniku: "Najważniejsze jest to, aby stolica Rzeszy była wolna od Żydów; i nie spocznę (...), dopóki ten cel nie zostanie całkowicie osiągnięty". Spełniał tym samym życzenie samego Hitlera, który przekazał, że "Żydzi muszą być stopniowo usuwani z całych Niemiec", a Berlin miał być pierwszy. W ciągu następnych trzech i pół roku ze stolicy deportowano 50 tys. Żydów.
"Wcześniej celem reżimu było zmuszenie jak największej liczby Żydów do ucieczki za granicę poprzez pozbawienie praw obywatelskich, izolację społeczną i stopniowe odbieranie środków do życia. Około 90 tys. berlińskich Żydów zdołało w trudnych warunkach opuścić kraj. Jednak w październiku 1941 roku w Wielkiej Rzeszy Niemieckiej zakazano Żydom emigracji. Narodowi socjaliści przystąpili do fizycznej eksterminacji" - przypomina "Spiegel".
Ostatni pociąg deportacyjny odjechał z Berlina do Theresienstadt (Terezin - miasto zamienione w olbrzymie getto i obóz koncentracyjny na terenie Protektoratu Czech i Moraw) 27 marca 1945 roku - zaledwie sześć tygodni przed końcem istnienia III Rzeszy.
W maju 1945 roku w Berlinie żyło już tylko 8 tys. ze 160 tys. Żydów, którzy żyli w Berlinie na początku rządów Hitlera - przypomina "Spiegel".
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
bml/ jo/ ap/