75 lat temu, 22 lutego 1947 r., Sejm Ustawodawczy przyjął ustawę o amnestii. Jej celem było rozbicie wciąż bardzo silnego podziemia antykomunistycznego. Amnestia objęła ponad 75 tys. osób. Mimo obietnic reżimu wiele z nich trafiło ponownie do więzień, niektóre skazano na śmierć.
Latem 1945 r. wciąż bardzo słabe władze Polski kontrolowanej przez Związek Sowiecki zdały sobie sprawę, że dotychczasowa strategia bezwzględnego zwalczania podziemia antykomunistycznego jest całkowicie nieskuteczna. 22 lipca Krajowa Rada Narodowa uchwaliła amnestię dla osób, które „popełniły przestępstwa” przed datą ogłoszenia tego dokumentu. Amnestia miała polegać na ujawnieniu się żołnierzy AK pozostających w konspiracji. Równolegle z nią trwały aresztowania żołnierzy i oficerów Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj. Wszyscy z nich byli nakłaniani do wsparcia amnestii. 1 sierpnia w drodze na Cmentarz Wojskowy na Powązkach aresztowano byłego szefa Kedywu KG AK płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”. W kolejnych tygodniach próbował on negocjować z komunistami korzystniejsze warunki amnestii, tak aby obejmowała również oficerów Armii Krajowej.
9 września w prasie i radiu ukazała się „Deklaracja Delegata Sił Zbrojnych Obszaru Centralnego AK o wyjściu z konspiracji”. Mazurkiewicz argumentował, że ówczesna sytuacja międzynarodowa i powołanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej skłania do przejścia „definitywnie z podziemi konspiracji do dawnej twórczej i pożytecznej pracy dla Odrodzonego Państwa”. W prasie konspiracyjnej został uznany za zdrajcę. Amnestia okazała się porażką komunistów. Ujawniło się zaledwie 15 tys. żołnierzy AK i innych organizacji podziemia. Propaganda utrzymywała, że było ich niemal trzy razy tyle. Wielu „amnestionowanych” w kolejnych latach powróciło do więzień bezpieki. Ten los spotkał m.in. „Radosława”, który był więziony w latach 1949–1953. Duża część „amnestionowanych” w obawie przed ponownym aresztowaniem powróciła do walki w oddziałach partyzanckich. Rok 1946 okazał się szczytowym okresem rozwoju podziemia antykomunistycznego, a zarazem czasem największego nasilenia terroru komunistycznego. Tylko na terenie Białostocczyzny wykonano wówczas 230 wyroków śmierci zasądzonych przez komunistyczny „wymiar sprawiedliwości”.
9 września w prasie i radiu ukazała się „Deklaracja Delegata Sił Zbrojnych Obszaru Centralnego AK o wyjściu z konspiracji”. Mazurkiewicz argumentował, że ówczesna sytuacja międzynarodowa i powołanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej skłania do przejścia „definitywnie z podziemi konspiracji do dawnej twórczej i pożytecznej pracy dla Odrodzonego Państwa”.
Luty 1947 r. był istotnym momentem w procesie kształtowania się nowego systemu władzy. Wyłoniony w sfałszowanych wyborach Sejm Ustawodawczy wybrał na prezydenta Bolesława Bieruta, najważniejszego funkcjonariusza reżimu. Kilkanaście dni później uchwalono „małą konstytucję”, która do porządku prawnego wprowadzała sowieckie wzory ustrojowe, m.in. instytucję Rady Państwa. Jednocześnie coraz bardziej totalitarny reżim starał się formalnie nawiązywać do dawnych tradycji polskiej państwowości, ale też w celach propagandowych nawoływać do pojednania narodowego. Te akcenty pojawiły się już w pierwszym przemówieniu Bieruta po wyborze na urząd prezydenta.
19 lutego 1947 r., w dniu uchwalenia małej konstytucji, Sejm Ustawodawczy rozpoczął rozpatrywanie projektu kolejnej amnestii. Następnego dnia „Życie Warszawy” pisało: „Na mocy działania ustawy amnestyjnej każdy przestępca polityczny będzie miał możność powrotu do uczciwej pracy, jeżeli wykaże dobrą wolę porzucenia działalności przestępczej”. Ustawa zakładała darowanie wyroków dla skazanych na kary do 5 lat więzienia, zmniejszenie ich do połowy – dla skazanych na kary od 5 do 10 lat i zmniejszenie o 1/3 – dla skazanych na kary powyżej 10 lat więzienia. Kary śmierci lub dożywocia zamieniano na 15 lat więzienia. Warunkiem uzyskania amnestii przez żołnierzy podziemia było dobrowolne zaniechanie „przestępczej działalności” oraz stawienie się przed władzami bezpieczeństwa. Zapisy ustawy otwierały szerokie pole do interpretacji dla podporządkowanych bezpiece sędziów. Z amnestii wyłączano bowiem przypadki „świadczące o tym, że sprawca jest świadomym i niepoprawnym wrogiem narodu i państwa”, czyli m.in. „zbrodnie szpiegostwa”. W praktyce komunistycznego „wymiaru sprawiedliwości” zarzut ten był stawiany szczególnie często ze względu na jego oddziaływanie propagandowe.
Już 23 lutego powołano tzw. komisje amnestyjne. Stawiający się żołnierze podziemia podawali prawdziwe dane personalne, pseudonim, nazwę oddziału, a także dane dowódcy. Składali broń. Obrazy z komisji amnestyjnych pokazywano w Polskiej Kronice Filmowej z 13 marca 1947 r. Szczególną uwagę przywiązywano do pokazywania członków Narodowych Sił Zbrojnych oddających broń. „Z tej broni nie padnie już ani jeden bratobójczy strzał. Amnestia – ostatnia sposobność zawrócenia z błędnej drogi” – mówił lektor. W „Kronice” można było zobaczyć także rodziny więźniów czekających na nich przed bramami więzień.
Już 23 lutego powołano tzw. komisje amnestyjne. Stawiający się żołnierze podziemia podawali prawdziwe dane personalne, pseudonim, nazwę oddziału, a także dane dowódcy. Składali broń.
Odpowiedzią podziemia były artykuły w coraz bardziej nielicznych gazetkach konspiracyjnych. „Wiedząc, że ich naród nienawidzi, nowocześni targowiczanie – o dziwo – ogłaszają na szeroką skalę zakrojoną amnestię dla opozycji, to znaczy dla 90 proc. narodu polskiego. Kto i komu obiecuje amnestię? Za jakie winy na ławie oskarżonych znalazła się olbrzymia większość Polaków? Czy za to, że Polacy chcą być Polakami? Chcą mieć Polskę wolną i naprawdę demokratyczną, że nienawidzą swych oprawców, przez Komintern narzuconych Polsce pod nazwą rządu polskiego. […] Przeliczą się zdrajcy Ojczyzny i fałszerze historii” – pisano na łamach „Walki” wydawanej w Łomży. W „Głosie znad Narwi” ostrzegano, że celem amnestii jest zlikwidowanie organizacji podziemnych, a następnie ponowne wyłapanie pojedynczych, pozbawionych broni żołnierzy.
W sztabach poszczególnych oddziałów oraz wśród zwykłych żołnierzy trwały gorące dyskusje o amnestii. Często decydującym argumentem na rzecz wyjścia z podziemia było rosnące zmęczenie fizyczne i psychiczne żołnierzy podziemia i coraz mniejsze nadzieje na wybuch wojny Zachodu ze Związkiem Sowieckim, która przyniosłaby prawdziwe wyzwolenie. Mniejszość kierowała się słowami mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”: „Amnestia jest dla złodziei, a my jesteśmy Wojsko Polskie”. Ostatecznie jednak również on zdecydował się w czerwcu 1947 r. na ujawnienie. We wrześniu wydał swój ostatni rozkaz i przekazał dowództwo kpt. Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”. Zdając sobie sprawę z zagrożenia aresztowaniem, wspólnie z grupą swoich podkomendnych oraz Inspektorem Inspektoratu Lubelskiego WiN Władysławem Siłą-Nowickim podjął próbę ucieczki na Zachód. Przerzut za granicę był najprawdopodobniej prowokacją UB. Został aresztowany. 15 listopada 1948 r. zapadły wyroki. Wobec mjr. Dekutowskiego sąd orzekł siedmiokrotną karę śmierci. Pozostałych oskarżonych również skazano na śmierć. Dekutowski został zamordowany 7 marca 1949 r. w więzieniu mokotowskim. Jako jedyny ze skazanych przeżył Władysław Siła-Nowicki, któremu karę śmierci zamieniono na dożywocie (więzienie opuścił w grudniu 1956).
Prezes białostockiego rejonu WiN kpt. Franciszek Potyrała „Oracz” odmówił podpisania odezwy wzywającej do ujawnienia, lecz podjął również kroki zmierzające do storpedowania akcji. Próbował też zabronić podkomendnym ujawniania danych na temat oddziałów.
Prezes białostockiego rejonu WiN kpt. Franciszek Potyrała „Oracz” odmówił podpisania odezwy wzywającej do ujawnienia, lecz podjął również kroki zmierzające do storpedowania akcji. Próbował też zabronić podkomendnym ujawniania danych na temat oddziałów. Dążył także do stworzenia własnej organizacji – „Wolność i Sprawiedliwość”. Został odsunięty od sprawowanej funkcji, a na czele Okręgu WiN Białystok stanął kpt. Józef Ochman „Orwid”, który nakazał ujawnienie wszystkich podległych mu żołnierzy. Wydał również wyrok śmierci na swego byłego dowódcę, który wykonano w nocy z 3 na 4 kwietnia 1947 r.
Nieszczęśliwie potoczyły się losy innego z dowódców podziemia. Ppor. Jerzy Karwowski „Newada”, dowódca Pogotowia Akcji Specjalnej Okręgu Olsztyńskiego NZW, zdecydował się na próbę ucieczki na Zachód. Po jej niepowodzeniu powrócił na rodzinną Białostocczyznę i ujawnił się przed komisją amnestyjną. Półtora roku później został aresztowany przez bezpiekę i poddany brutalnemu śledztwu. Został skazany na karę śmierci. Prawdopodobnie dzięki zeznaniom kilkunastu ukrywanych przez niego Żydów wyrok zamieniono na karę 15 lat więzienia. Wolność odzyskał w roku 1955. W 1991 r. wyrok został formalnie uchylony. Zmarł w 2000 r.
Ofiarą amnestii był także gen. August Emil Fieldorf „Nil”. Gdy w październiku 1947 r. powrócił z zesłania do jednego z sowieckich łagrów, podał fałszywe nazwisko.
Ofiarą amnestii był także gen. August Emil Fieldorf „Nil”. Gdy w październiku 1947 r. powrócił z zesłania do jednego z sowieckich łagrów, podał fałszywe nazwisko. Po kilku miesiącach postanowił skorzystać z amnestii. Pragnął też uzyskać emeryturę. Początkowo władze pozostawiły go w spokoju. 9 listopada 1950 r. Fieldorf został aresztowany, gdy wychodził z jednego z urzędów w Łodzi, do którego wezwano go pod pretekstem dopełnienia formalności związanych z ujawnieniem. Niemal natychmiast przewieziono go do aresztu MBP przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. 24 lutego 1953 r. wykonano na nim wyrok śmierci.
Szacuje się, że demobilizacja oddziałów antykomunistycznych sięgnęła w ciągu pierwszych kilku tygodni od ogłoszenia amnestii niemal połowy stanu osobowego. Pod koniec 1945 r. białostocki okręg Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (zjednoczonych sił Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowych Sił Zbrojnych) liczył ok. 10 tys. żołnierzy. Wiosną 1947 r. w tym samym regionie walczyło już tylko 5 tys. żołnierzy. Tym samym podziemie antykomunistyczne ostatecznie utraciło zdolność podejmowania znaczących akcji bojowych przeciwko siłom komunistycznym. Odtąd walczono o przeżycie i zdobycie środków na dalsze trwanie w oporze.
Wielu żołnierzy Niezależnego Zrzeszenia Wojskowego zdecydowało się na ujawnienie, ale utrzymywało, że należeli do Zrzeszenia WiN lub innych organizacji podziemia poakowskiego. Uważali, że będą traktowani lepiej niż przedstawiciele organizacji określanych przez propagandę komunistyczną jako „faszystowskie”.
Wielu żołnierzy Niezależnego Zrzeszenia Wojskowego zdecydowało się na ujawnienie, ale utrzymywało, że należeli do Zrzeszenia WiN lub innych organizacji podziemia poakowskiego. Uważali, że będą traktowani lepiej niż przedstawiciele organizacji określanych przez propagandę komunistyczną jako „faszystowskie”. W sumie przed komisjami stawiły się 53 tys. żołnierzy podziemia, a 23 tys. opuściły więzienia. Wielu w kolejnych miesiącach w obawie przed represjami podjęło próbę ucieczki za żelazną kurtynę. Ci, którzy pozostali w komunistycznej Polsce, byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp /