W czwartek w Berlinie rozpoczęło się sympozjum "Pamięć Europy". Polski historyk Andrzej Paczkowski wskazał na przeszkody utrudniające powstanie wspólnej pamięci o wojnie. Anglik Keith Lowe ostrzegał przed zrównywaniem komunizmu z faszyzmem.
Sympozjum o roli międzynarodowej współpracy w kształtowaniu europejskiej kultury pamięci zorganizowały Europejska Sieć Pamięć i Solidarność, Federalna Fundacja Badań nad Dyktaturą Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) oraz Europejskie Centrum Solidarności. Spotkanie jest kontynuacją dyskusji prowadzonych we wrześniu zeszłego roku w Gdańsku. Kolejne odbędzie się w 2014 roku w Pradze.
Trzydniowe obrady z udziałem niemal 200 przedstawicieli 120 instytucji i organizacji pozarządowych z 23 europejskich krajów rozpoczęły się w czwartek wieczorem od wykładów Andrzeja Paczkowskiego z Instytutu Studiów Politycznych PAN oraz brytyjskiego historyka i pisarza Keitha Lowe'a, autora głośnej książki o powojennej Europie "Dziki kontynent".
Paczkowski wskazał na liczne przeszkody utrudniające powstanie wspólnej pamięci o drugiej wojnie światowej, która - w przeciwieństwie do pierwszej wojny światowej - nie była jedynie szeregiem wielkich kampanii i bitew.
Keith Lowe wyraził zdecydowany sprzeciw przeciwko stawianiu komunizmu i faszyzmu na jednej płaszczyźnie, co jego zdaniem ma miejsce w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. W tym regionie panuje tendencja do traktowania obu tych totalitarnych systemów jako równoważnych, a nawet pokusa, by zbrodnie komunizmu stawiać na pierwszym miejscu.
"Druga Wojna otworzyła setki +małych frontów+, wyzwoliła w niewyobrażalnej skali najniższe instynkty, odruchy agresji, zapał do mordu, żądzę zemsty i rewanżu za rzeczywiste lub urojone prześladowania" - zaznaczył historyk.
Wskazał na zamordowanie przez chorwackich Ustaszy kilkuset tysięcy Serbów, Żydów i Bośniaków; dokonaną przez ukraińskich nacjonalistów "czystkę etniczną" na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, której ofiarą padło ponad 100 tys. Polaków; wojnę domową w Grecji czy udział miliona obywateli sowieckich w walkach po stronie III Rzeszy. "Z rąk polskich chłopów, często za kilo cukru lub litr wódki wręczany przez niemieckiego policjanta, zginęło zapewne kilkadziesiąt tysięcy Żydów uciekających z +likwidowanych+ gett, a drugie tyle wydano w ręce niemieckich oprawców" - przypominał Paczkowski.
"Doprawdy - chyba nic w tej wojnie nie było proste, ani jednoznaczne. Jak więc mamy wspólnie +europejsko+ pamiętać?" - pytał Paczkowski.
Za główny przedmiot odmienności Wschodu od Zachodu uznał fakt, iż "bloodlands" - "ziemie między Stalinem i Hitlerem", "dotknięte były w czasie wojny nie jedną, ale dwiema okupacjami, a krew z ich mieszkańców toczyli nie tylko Niemcy, ale też Sowieci". Podał przykład Wilna, które w czasie wojny w ciągu pięciu lat czterokrotnie zmieniało okupanta.
Paczkowski zwrócił uwagę, że istotny rozziew między pamięcią Wschodu a pamięcią Zachodu powstał w końcowej fazie wojny i na początku okresu powojennego. "Jeśli rację ma Tony Judt, że powojenna pamięć Europy została ukształtowana w latach 1945-1948, to mamy naprawdę problem z tym, jak uprawiać teraz +europejską pamięć+: jedni będą mówili o agresji anglo-amerykańskiej, inni widzieli tylko imperializm i brutalność Sowietów".
Keith Lowe mówił natomiast o kłopotach swoich rodaków z rzetelną pamięcią o drugiej wojnie światowej. Jak podkreślił, Brytyjczycy niechętnie wspominają wojnę w ciszy i skupieniu, lecz lubią "krzyczeć o niej i świętować z tego powodu". "Dajcie nam okazję do odkurzenia Spitfiresów i polatania nimi, a chętnie z niej skorzystamy" - mówił. "Jesteśmy bohaterami" - skonstatował nie bez ironii Lowe, opisując postawę swoich rodaków i wyjaśniając, że "pieczołowicie" zbudowali oni mitologię, pozwalającą im myśleć, że są lepsi od innych.
Wiele miejsca Brytyjczyk poświęcił Polakom. Byli "archetypem ofiary, ale też archetypem bohatera" - podkreślał, wspominając o polskim podziemiu antyhitlerowskim i oporze wobec komunistów. Polacy chcą być widziani jako ofiary i bohaterowie, ale byli też sprawcami - mówił Lowe, wskazując na postawę wobec Żydów w czasie wojny i po wojnie.
Jak zaznaczył, Polacy byli także kolaborantami - "nie niemieckimi, lecz kolaborantami Sowietów". Polacy wstępowali w 1945 roku do partii komunistycznej (PPR), pomagali Sowietom przejąć kontrolę nad krajem, denuncjowali żołnierzy podziemia, a teraz niechętnie o tym pamiętają - twierdził historyk.
Lowe wyraził zdecydowany sprzeciw przeciwko stawianiu komunizmu i faszyzmu na jednej płaszczyźnie, co jego zdaniem ma miejsce w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. W tym regionie panuje tendencja do traktowania obu tych totalitarnych systemów jako równoważnych, a nawet pokusa, by zbrodnie komunizmu stawiać na pierwszym miejscu.
"Faszyzm i komunizm to nie to samo. Przy wszystkich zbrodniach, nie było komunistycznego odpowiednika Auschwitz. Nie było komunistycznego odpowiednika Holokaustu" - powiedział Lowe.
Podkreślił, że o ile komunizm jest obecnie martwy, to faszyzm jest ciągle bardzo żywotny i jest bardziej niebezpieczny niż komunizm. "Radykalny nacjonalizm jest ideologią obarczającą obcych winą za wszystkie nasze problemy" - powiedział Lowe.
W piątek w obradach będą uczestniczyli między innymi Dan Diner z Uniwersytetu w Lipsku i węgierski pisarz Gyoergy Dalos. Wykład kończący konferencję wygłosi w sobotę Gesine Schwann, była pełnomocniczka niemieckiego MSZ do kontaktów z Polską.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ro/