Działania Samoobrony Społecznej i Ruchu Oporu Armii Krajowej nie byłyby możliwe, gdyby nie masowe wsparcie miejscowej ludności – mówi PAP dr Krzysztof Kacprzak, badacz podziemia antykomunistycznego na Mazowszu. 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Polska Agencja Prasowa: Ruch Oporu Armii Krajowej na Mazowszu rodził się w dramatycznym momencie chaosu po rozkazie o rozwiązaniu Armii Krajowej, podczas prowadzonych przez NKWD aresztowań i w czasie tworzenia „nowych władz”. W jakiej kondycji były struktury podziemia w momencie „zmiany okupantów”?
Dr Krzysztof Kacprzak: Latem 1944 r. struktury AK na północnym Mazowszu dążyły do wsparcia Powstania Warszawskiego. Zamiar udzielenia pomocy walczącemu miastu nie powiódł się, a struktury lokalne pozostały w dużej mierze nienaruszone. Przerwane jednak zostały więzi z dowództwem Okręgu. Ofensywa sowiecka w styczniu 1945 r. sprawiła, że struktury AK znalazły się w jeszcze trudniejszej sytuacji. Dodatkowy chaos wprowadził rozkaz dowódcy Armii Krajowej gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka” o rozwiązaniu AK. Można powiedzieć, że żołnierze znaleźli się w dramatycznej sytuacji. Rozkaz docierał w najdalsze części Mazowsza z dużym opóźnieniem. Działały już oddziały NKWD dokonujące aresztowań. Narastał opór społeczny wobec nowej okupacji, ale jednocześnie brakowało jednoznacznych dyrektyw co do strategii w nowej sytuacji. Lokalni dowódcy AK postanawiali działać na własną rękę, w oparciu o sieci kontaktów z okresu okupacji niemieckiej. Wysiłki te próbował koordynować jeden z twórców wywiadu Armii Krajowej, kpt. Stefan Szmakfefer, który zalecał podkomendnym przejście w stan „uśpienia”.
PAP: Niedawno Szmakfefer został przypomniany szerszej opinii publicznej, ale wciąż jest to postać niezwykle tajemnicza.
Dr Krzysztof Kacprzak: Nawet w materiałach bezpieki odnajdujemy bardzo niewiele informacji na temat jego działalności. W 1946 r. został aresztowany na Śląsku przez UB za kontakty z wywiadem brytyjskim, ale nic mu nie udowodniono. Pod koniec lat czterdziestych ponownie został aresztowany. Próbowano powiązać jego działalność z konspiracją antykomunistyczną na północnym Mazowszu, ale wysiłki te nie przyniosły istotnych efektów. Szmakfefer dobrze ukrywał się nawet przed swoimi najbliższymi współpracownikami, często zmieniał wygląd, charakteryzację, pseudonimy. Podczas zorganizowanej przez UB konfrontacji por. Stanisław Rożek „Przebój” nie rozpoznał konspiratora z którym spotykał się w roku 1945. Trudno powiedzieć, czy była to celowa taktyka, czy raczej rzeczywisty efekt doskonałych umiejętności Szmakfefera. Potrafił również znajdować doskonałe kryjówki. Jedną z nich, podczas okupacji niemieckiej, był klasztor w Zakroczymiu, gdzie niedawno został uhonorowany tablicą pamiątkową. W materiałach archiwalnych zachowało się jego zdjęcie w habicie franciszkańskim.
Natomiast na działania konspiracyjne kpt. „Andrzej” miał własną koncepcję. Zadanie ROAK polegało na zbieraniu informacji wywiadowczych i przekazywaniu ich wyższemu dowództwu. Szmakfefer w tym celu wykorzystywał struktury poakowskie na północnym Mazowszu, ale wielkim problemem okazał się brak odpowiednich kadr. Jego założenia były znakomite, ale niemożliwe do zrealizowania w warunkach rozbicia podziemia i masowych aresztowań prowadzonych przez NKWD. Działalność ROAK na północnym Mazowszu osłabiła także pierwsza amnestia z 1945 r., ogłoszona przez reżim. W końcu Szmakfefer zdecydował o wyjeździe na Śląsk, ale nie zerwał wszystkich kontaktów z konspiratorami. Do lutego 1946 r. utrzymywał kontakty z podziemiem na Mazowszu.
PAP: Czy mimo tak wielkich problemów Ruch Oporu Armii Krajowej był istotną organizacją walczącą z okupacją sowiecką i siłami komunistycznymi?
Dr Krzysztof Kacprzak: O potrzebie istnienia ROAK świadczy fakt, że był on oddolną inicjatywą. Już w marcu 1945 r. zaczęła kształtować się poakowska Samoobrona Społeczna, która spełniała potrzebę obrony przed działaniami okupanta. Przed 1945 r. takie zadanie spełniały oddziały Armii Krajowej. Zachowały się meldunki wywiadowców z powiatu przasnyskiego, które wyrażały żądania lokalnej ludności domagającej się podjęcia działań przeciwko nowym okupantom i samowoli komunistycznej milicji oraz innych organów nowych władz. Niewątpliwie działania Samoobrony Społecznej i ROAK nie byłyby możliwe, gdyby nie masowe wsparcie miejscowej ludności. Było to szczególnie istotne w pierwszych tygodniach roku 1945.
W kolejnych miesiącach północne Mazowsze stało się kolebką Ruchu Oporu Armii Krajowej, ponieważ struktury, które przetrwały, wymagały odnowienia. Jak już wspomniałem, zadanie to okazało się jednak bardzo trudne. Część struktur weszła więc w skład podziemia narodowego. Bez wątpienia jednak to Samoobrona Społeczna i ROAK dały pierwszy odpór nowym okupantom. Oddziały Samoobrony Społecznej walczyły również z pospolitymi bandytami, którzy podszywali się pod siły podziemia antykomunistycznego. Była to część misji polegającej na obronie miejscowej ludności.
PAP: Ruch Oporu Armii Krajowej kontynuował także misję pionu cywilnego Polskiego Państwa Podziemnego. Jaki był zasięg prasy podziemnej wydawanej na Mazowszu?
Dr Krzysztof Kacprzak: Zasięg prasy wydawanej przez ROAK był stosunkowo ograniczony, ponieważ kanały dystrybucji przerywała bezpieka. Bez wątpienia jednak głównym celem było wzmacnianie nastrojów społecznych. Lokalni wywiadowcy przekazywali do por. Stanisława Rożka meldunki, w których, w imieniu ludności cywilnej, domagali się dostarczania jak największej liczby podziemnych wydawnictw. Ludzie byli głodni rzetelnej informacji, dostarczanej przez konspiratorów, których wspierali w czasie wojny. W połowie kwietnia 1945 r. udało się uruchomić edycję własnego pisma, początkowo pod tytułem „Biuletyn Informacyjny”, a następnie „Mazowiecki Biuletyn Informacyjny”. Pismo zawierało wyciąg materiałów z nasłuchów różnych stacji pogrupowanych na bloki tematyczne: sprawy polityczne, sprawy polskie, na szerokim świecie, z ostatniej chwili. Stawiano również prognozy dotyczące stosunków pomiędzy ZSRS a Zachodem. Bieżącą sytuację w Polsce określano jako kolejną okupację. Ponadto namawiano do samoorganizowania się przeciwko nowej władzy.
W odpowiedzi na zapotrzebowanie ludności cywilnej stopniowo zwiększano liczbę stron „Biuletynu”. Początkowo ukazywał się w niewielu egzemplarzach przepisywanych na maszynie. Pod koniec 1945 r. objętość każdego numeru zwiększyła się z dwóch do czterech lub ośmiu stron. Informacje docierały w ten sposób także do innych organizacji podziemnych, głównie narodowych, które nie posiadały innych źródeł informacji.
Ostatnie gazety wydawane przez ROAK ukazały się w kwietniu 1946 r., gdy sytuacja struktur konspiracyjnych była już bardzo trudna. Wówczas por. Stanisław Rożek, jako jedyny z pozostających na wolności oficerów Inspektoratu Mazowieckiego, szukał kontaktu z innymi organizacjami podziemia, głównie ze Zrzeszeniem WiN.
PAP: Dla morale ludności cywilnej niezwykle istotne były także akcje wymierzone w agenturę komunistyczną i funkcjonariuszy UB. Jakie jeszcze działania podejmował Ruch Oporu Armii Krajowej?
Dr Krzysztof Kacprzak: Na pograniczu powiatów ciechanowskiego, pułtuskiego i makowskiego działał oddział pod dowództwem Kazimierza Artyfikiewicza „Trzynastka”. Jedną z najbardziej znanych akcji grupy „Trzynastki” było rozbrojenie posterunku milicji w Krasnem. Wcześniej udało mu się pozyskać do współpracy jednego z pracujących tam milicjantów. Podczas tej akcji został zlikwidowany komendant posterunku, który wśród miejscowej ludności „zasłynął” jako zagorzały zwolennik komunizmu. Niestety działalność tego oddziału nie trwała długo. Działania agentury doprowadziły 15 lipca 1945 r. do zabicia siedmiu żołnierzy oddziału i aresztowania jednego z nich. W październiku 1945 r. grupa partyzantów sprawiła godny pochówek swoim kolegom, składając ich ciała do trumien na cmentarzu w Jednorożcu.
Spektakularną akcją ROAK było również uwolnienie w nocy z 2 na 3 czerwca 1945 r. z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Mławie niemal 40 więzionych tam osób. Takie akcje mogły zostać przeprowadzone przy współpracy milicjantów ze strukturami ROAK. Dzięki temu udawało się nie tylko zwalczać działania władz, ale także chronić ludność przed represjami. Brutalne działania władz hamowały wymierzane milicjantom kary.
Część akcji ROAK przeprowadzono we współpracy z podziemiem narodowym. Warto pamiętać, że podziemie poakowskie i narodowe odwoływało się do tych samych wartości – chrześcijańskich i narodowych. Co równie istotne, wielu członków obu nurtów podziemia antykomunistycznego znało się z czasów okupacji niemieckiej. Ważną akcją było opanowanie Starostwa Powiatowego w Makowie Mazowieckim w celu zdobycia środków na działalność organizacyjną. W nocy z 27 na 28 czerwca 1945 r. oddział pod dowództwem Stefana Kołodziejskiego „Pumy” opanował budynek urzędu i zabrał 235 tys. zł, maszynę do pisania oraz zniszczono całą dokumentację. Pieniądze podzielono na poszczególne obwody i przeznaczono dla potrzebujących pomocy członków organizacji.
Konspiracja antykomunistyczna na Mazowszu była zdominowana przez NZW i WiN. Jednak należy podkreślić, że Ruch Oporu Armii Krajowej zapisał się w jej dziejach złotymi zgłoskami. Można powiedzieć, że jego działalność nie budzi żadnych kontrowersji. Panująca w ROAK dyscyplina była na bardzo wysokim poziomie. W zachowanych wytycznych sporządzonych przez Szmakfefera podkreślano, że dowódcami muszą być ludzie nieskazitelni i doświadczeni.
Kres działalności ROAK rozpoczął się od fali aresztowań konspiratorów na teranie powiatu pułtuskiego w lutym 1946 r. Od tego momentu inspektor „Przebój” szukał kontaktu z WiN, do którego doszło latem 1946 r. Podczas jednego z takich spotkań w Warszawie w lipcu „Przebój” został aresztowany i ROAK stracił dowódcę. Żołnierze poszczególnych obwodów zaczęli przechodzić do innych organizacji. Na terenie pułtuskiego do WiN, a w przasnyskim do NZW.
PAP: Czy ROAK jest obecny w lokalnej pamięci historycznej?
Dr Krzysztof Kacprzak: Trzeba pamiętać, że wielu żołnierzy ROAK walczyło później w szeregach innych organizacji – Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i WiN. Taki los spotkał m.in. Edwarda Dobrzyńskiego „Żubra”, który zginął w obławie UB i KBW 2 marca 1949 r. Pod koniec roku 1946 przeszedł on wraz z oddziałem do NZW z ROAK i przetrwał w pamięci bardziej jako żołnierz NZW. Dobrze pamiętany jest także Konstanty Kociszewski „Górka”, komendant powiatu Pułtusk ROAK, nauczyciel, ofiara „zbrodni sądowej” w 1946 r. Mimo bardzo wzruszających listów uczniów szkoły Bierut nie skorzystał z prawa łaski. „Górce” poświęcono tablicę na budynku szkoły w Świerczach. Społeczność lokalna pamięta o Zacheuszu Nowowiejskim „Jeżu”, komendancie powiatu Przasnysz, również nauczycielu, który zginął w zasadzce UB 6 grudnia 1946 r. we wsi Zembrzus, a także o Wacławie Grabowskim „Puszczyku”, ostatnim partyzancie na północnym Mazowszu, który ze swoimi podkomendnymi zginął w obławie UB 5 lipca 1953 r. w Niedziałkach.
Nierzadko jednak lokalne społeczności wciąż „czekają”, aby móc upamiętnić rodzimych bohaterów. Do niedawna ROAK nie miała znaczącego opracowania historycznego. Wyjątkiem jest zbiór studiów wydany w roku 2021 przez IPN. Jego ukazanie się powinno ożywić pamięć o ROAK, ale także zweryfikować naszą wiedzę o tej organizacji. Trzeba więc na nowo odkryć Ruch Oporu Armii Krajowej. To zadanie spoczywa na nas. Historią ROAK zainteresowałem się na początku lat dziewięćdziesiątych. Wówczas mogłem jeszcze rozmawiać z jej weteranami, choć dzielili się swoimi wspomnieniami tylko w zamkniętym gronie. Przestrzegali bowiem wspomnianych wcześniej zasad panujących w ROAK. Zanim mi zaufali, sprawdzali, kim jestem.(PAP)
Rozmawiał Michał Szukała
szuk/ skp /