Attaché obrony w ambasadzie RP w Madrycie płk Robert Tkaczyk oraz przedstawiciele hiszpańskiej grupy rekonstrukcyjnej „Poland First to Fight” uczcili polskiego żołnierza AK, bohatera Powstania Warszawskiego Antoniego Janusza Dąbrowskiego ps. Leon – podaje PAP w niedzielę przewodniczący organizacji Alberto Trujillo.
95-letni dziś powstaniec mieszka w domu spokojnej starości „El Paular” w Alicante (Walencja), gdzie jest otoczony specjalną opieką. Do Hiszpanii wyemigrował po wojnie, tutaj się ożenił, ma czworo dzieci o polskich imionach i ośmioro wnuków. Wszyscy przybyli na uroczystości w sobotę w „El Paular”.
Płk Tkaczyk wręczył bohaterowi pamiątkowy medal od Wojska Polskiego w uznaniu za zasługi dla Polski. „To dzięki takim ludziom jak Pan, dziś Polska jest wolna”- powiedział.
Płk Tkaczyk wręczył bohaterowi pamiątkowy medal od Wojska Polskiego w uznaniu za zasługi dla Polski. „To dzięki takim ludziom jak Pan, dziś Polska jest wolna”- powiedział.
Zgodnie z Powstańczymi Biogramami, Antoni J. Dąbrowski walczył w stopniu starszego strzelca w pułku „Baszta” w batalionie „Karpaty” (kompania K-3). Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie miał zaledwie 17 lat. Dostał się do niewoli niemieckiej, był jeńcem obozu przejściowego dla żołnierzy AK w Skierniewicach, a następnie Stalagu X B Sandbostel. Numer jeniecki 220985.
Historię życia opowiedzianą przez samego Antoniego J. Dąbrowskiego zamieścił na swoich stronach internetowych dom spokojnej starości „El Paular”.
„Urodziłem się w 1927 r. w Warszawie, miałem trzech braci i jedną siostrę, żyliśmy normalnym życiem - opowiedział. - Chodziłem do szkoły, bawiłem się z rówieśnikami, jeździłem na rowerze. Aż w 1939 r., kiedy miałem 12 lat, wybuchła II wojna światowa. Niemcy zaatakowali Polskę ciągłym ciężkim bombardowaniem (…). Po ok. trzech tygodniach zaatakowali Warszawę artylerią, bombami, czołgami i bardzo silną armią. W tym samym czasie Rosjanie również wkroczyli do Polski ze wschodu, a ponieważ armia polska była słabsza i nie mogła bronić kraju na dwóch frontach, Polska nie miała innego wyjścia jak poddać się”.
„Moje doświadczenia wojenne są smutne, bolesne. To nic dobrego, tylko nienawiść, rany, inwalidztwo, śmierć, rozbite rodziny, zniszczone miasta, obozy koncentracyjne pełne cierpienia, tortur i śmierci…. Trzeba rozwiązywać konflikty drogą dialogu, próbować wszystko naprawić po dobroci, trzeba mieć dobre intencje i dążyć do pokoju drogą miłości, aby nie cierpieli niewinni” - podkreśla weteran.
„Mieszkałem w tej części Warszawy, gdzie Niemcy utworzyli getto żydowskie (…) Ciągle słychać było strzały, domy Żydów palono. Byłem świadkiem egzekucji, samobójstw (…) Widziałem całe rodziny wywożone na dworzec. Byli wysyłani pociągami do obozów koncentracyjnych. Wstąpiłem do tajnej armii polskiej, aby bronić mój kraj przed wrogiem. W wieku 15 lat zacząłem życie jako partyzant”.
Podczas walki przeciwko okupantowi wielokrotnie stanął w obliczu śmierci, w wyniku odniesionych ran częściowo stracił słuch. Dziś nie chce wspominać tamtych czasów. „Moje doświadczenia wojenne są smutne, bolesne - wyjaśnił. - To nic dobrego, tylko nienawiść, rany, inwalidztwo, śmierć, rozbite rodziny, zniszczone miasta, obozy koncentracyjne pełne cierpienia, tortur i śmierci…. Trzeba rozwiązywać konflikty drogą dialogu, próbować wszystko naprawić po dobroci, trzeba mieć dobre intencje i dążyć do pokoju drogą miłości, aby nie cierpieli niewinni” - podkreślił.
Z Saragossy Grażyna Opińska (PAP)
opi/ zm/